poniedziałek, 1 lipca 2013

43. Kiyomi i jej chęć mordu.

-Ohayo! Zawołał wskakując na parapet blondynki. Ona siedziała na łóżku z delikatnym uśmiechem wpatrując się w niego. Ten zeskoczył na podłogę i podszedł bliżej zajmując miejsce na łóżku tuż obok niej.
-Jak się czujesz? Zapytał z wyraźną troską w oczach. Ona tylko uśmiechnęła się do niego czule i wtuliła w niego, co trochę go zdziwiło, jednak i on po chwili się do niej uśmiechnął.
-Dobrze. Powiedziała cicho, jednak wiedziała, że Salamander, ze swoimi wyczulonymi zmysłami dobrze ją usłyszy. Taka była prawda, przeleżała w łóżku dwa dni i naprawdę czuła się dobrze. Natsu zaciągnął się jej zapachem i rozejrzał się po pokoju.
-Gdzie Hayate? Lucy uniosła głowę nadal delikatnie się uśmiechając.
-W gildii, już od jakiejś godziny. Salamander zmarszczył brwi i spojrzał na nią niepewnie. Lucy na ten wzrok aż się wzdrygnęła. Czyżby coś było nie tak? Nie miała pojęcia co w tym momencie myślał, ale ta mina przyprawiła ją o dreszcze.
-Byłem tam od rana, ale Hayate się nie pojawił. Lucy zerwała się z miejsca i nawet nie wchodząc do łazienki przebrała się szybko nie zwracając nawet uwagi na trochę zawstydzonego tym faktem Salamandra.
-Idziemy. Stanowczość w jej głosie spowodowała, że Natsu od razu wstał i o dziwo nie wyszedł oknem, a drzwiami. Lucy odchodziła od zmysłów. To była jej wina, pozwoliła mu iść samemu... Nawet jeżeli gildia jest niedaleko, nie powinna go puszczać samego. Jak może być taka nieodpowiedzialna?
-Jeżeli coś mu się stało... To moja wina. Powiedziała cicho, a w jej oczach już zbierały się łzy. Salamander widząc to stanął i położył dłonie na jej ramionach.
-Lucy, nie możesz widzieć od razu wszystkiego w czarnych kolorach. Chodźmy do Cany, może uda jej się coś ustalić dzięki jej kartom. Pociągnął ją za sobą, a ona z opuszczoną głową szła szybkim krokiem za nim. Wbiegli do gildii nawet się nie witając, więc od razu padły na nich zdziwione spojrzenia. Lucy od razu podbiegła do pijącej Cany i złożyła ręce jakby do modlitwy.
-Cana proszę, mogłabyś sprawdzić, czy z Hayate wszystko w porządku? Dosyć zdziwiona Cana odłożyła beczkę z alkoholem na bok i siadając w siadzie skrzyżnym rozłożyła ze skupieniem swoje karty. Natsu przytulał się do plecy Lucy chcąc dodać jej otuchy. Uważał, że dziewczyna przesadza, a Hayate po prostu może... Poznał jakiegoś innego dzieciaka i wspaniale się teraz bawią?
-Lucy... Szepnęła przerażona brunetka, a blondynka już miała łzy w oczach...


[ U Hayate ]

Kiedy się obudził poczuł przeszywający ból głowy. Nie miał pojęcia co się stało, ale rozejrzawszy się po ciemnym pomieszczeniu wspomnienia spadły na niego niczym grom z jasnego nieba. Szedł sobie ulicą Magnolii w stronę gildii. Jak zwykle uśmiechnięty już widział budynek gildii, kiedy nagle przed nim zielonowłosy mężczyzna. Nie mógł nic wyczytać z mimiki jego twarzy, więc chciał go po prostu ominąć, kiedy poczuł uderzenie w tył głowy. To było jedyne co pamiętał. Zresztą cóż mógł więcej, skoro stracił przytomność. Nie miał pojęcia co robić, bał się... W końcu miał tylko osiem lat. Był odważny, ale jednak to tylko dziecko.
-Lucy... Wyszeptał cicho a jego oczy momentalnie się zaszkliły. Jedyne czego pragnął, to zobaczyć teraz swoją siostrzyczkę i stojącego obok niej Natsu wraz z Happym. Nagle otarł pojedynczą łzę, która spłynęła po jego policzku i zacisnął pięści.
-Jestem magiem Fairy Tail, nie poddam się bez walki. Powiedział do siebie starając się dostrzec cokolwiek w tych ciemnościach, jednak na marne. Było zbyt ciemno. Jedynie dostrzegał drzwi na drugim końcu, ponieważ w kilku miejscach przedzierało się światło. Złapał za swoje klucze czekając na to, aż ktoś w końcu zaszczyci go w tym jakże przytulnym pomieszczeniu.

[ W gildii ]

-Cana, o co chodzi? Powiedziała w końcu zdenerwowana blondynka. Nie miała pojęcia czy dziewczyna jest poważna, czy stroi sobie jakieś głupie żarty.
-Hayate jest w niebezpieczeństwie... W Phantom Lord... Powiedziała jakby sama nie wierząc w swoje słowa. Gajeel i Juvia słysząc te słowa wyszli niepostrzeżenie z gildii a Lucy zaczęła się nerwowo śmiać.
-Przecież pokonaliśmy Phantom Lord, nie rób sobie ze mnie żartów. Heartfillia śmiała się w najlepsze, ale tak naprawdę była niesamowicie zdenerwowana. Nagle Cana spojrzała na nią poważnie, tylko utwierdzając ją w tym, że nie stroi sobie żartów. Nagle Lucy zacisnęła pięści, a wokół niej pojawiła się złota poświata, która unosiła delikatnie jej blond włosy.
-Zabije skurwysynów. Wysyczała przez zęby a cała gildia nie mogła uwierzyć, że to naprawdę ich Lucy.
-Gdzie jest ich siedziba, no gdzie? Zawołała w stronę Cany, jednak nie usłyszała odpowiedzi. Nagle po schodach zszedł dziadunio. Spojrzał poważnie na swoje dzieci po czym skierował wzrok na wściekłą Heartfillię.
-Lucy, złość w niczym Ci nie pomoże... Ze spokojem podszedł do niej bliżej i spojrzał na jej rozzłoszczoną twarz. Poświata wokół jej ciała zniknęła, a chęć mordu w oczach zastąpiła bezradność i słone, krystaliczne łzy, które już po chwili spływały po jej bladych policzkach.
-To co mam zrobić Mistrzu. Powiedziała drżącym głosem patrząc na swojego mistrza, który był dla niej jak drugi ojciec. On natomiast delikatnie gładząc swojego wąsa zmarszczył swoje brwi.
-Czekać na ich ruch... Powiedział stanowczo, a Lucy kompletnie załamana usiadła przy barze uderzając głową o blat. Nie rozumiała dlaczego dziadziunio jest taki spokojny. Co miała zrobić? To była jej wina. Już nigdy więcej nie spuści go z oczu, ale do cholery, niech tylko do niej wróci...
-Natsu, nie spuszczaj jej z oka. Powiedział cicho dziadunio, niesłyszalnie dla nikogo, prócz Smoczych Zabójców, którzy mieli wyczulone zmysły. Salamander przytaknął tylko ruchem głowy i usiadł obok Lucy.
-Chodźmy do domu. Powiedział od razu a Lucy nerwowo wstała i pędem wyszła z gildii. Chciała pobyć sama. Musiała... Jednak widząc jak Natsu cały czas stara się dorównać jej kroku stwierdziła, że to będzie trudne. Ocierała się o niektóre ściany, licząc, że gdy wszędzie będzie wyczuwał jej zapach tak intensywnie, to w końcu się pogubi. I udało jej się to. Natsu wszędzie czuł jej zapach, jakby tam właśnie stała, kiedy pędził do następnego miejsca, z którego wyczuwał jej zapach znów okazywało się, że wcale jej tam nie ma. Zadowolona z siebie Heartfillia szła bocznymi uliczkami Magnolii. Nagle przed nią stanął ten sam mężczyzna, co kilka godzin temu przed Hayate. Spojrzała zdziwiona na dosyć dziwnego mężczyznę i zmarszczyła brwi.
-Chcesz zobaczyć swojego brata? Na jego twarzy nagle pojawił się uśmiech, a ogarnięta złością blondynka już chciała się na niego rzucić, kiedy ten zręcznym ruchem złapał oba jej nadgarstki. Jednak jego uśmiech zszedł, kiedy ujrzał wychodzącego zza rogu Salamandra.
-Jeżeli chcesz go zobaczyć, to radzę Ci, abyś pozbyła się jakoś Smoczego Zabójcy. Wtedy pogadamy. Powiedział i zniknął tak samo szybko jak się pojawił. Nagle dziewczyna zobaczyła Salamandra, który dopiero co ją spostrzegł.
-Lucy! Zawołał i podbiegł do niej zdenerwowany.
-Natsu proszę Cię daj mi teraz spokój. I ona była teraz zdenerwowana. Czuła się, jakby obserwowali każdy jej ruch. Jakby wszystko o niej wiedzieli. Nawet lepiej niż ona sama. Dragneel spojrzał na nią ze zdziwieniem, jednak już po chwili pokiwał głową przecząco. Musiał wykonać rozkaz dziadziusia, a poza tym obawiał się, że coś głupiego strzeli jej do głowy.
-Natsu do cholery. Przestań za mną łazić, mam Cię już dosyć! Zawołała po dziesięciu minutach. Wiedziała, że zrani go tymi słowami, jednakże musiała się go jakoś pozbyć. Salamander po jej słowach przystanął w jednym miejscu. Te słowa chodziły mu teraz po głowie "Mam Cię już dosyć". Zabolało go to... Ale nie mógł odpuścić jej tak łatwo, więc po krótkiej chwili zacisnął pięści i znów za nią podążył. Zdenerwowana blondynka zastanawiała się co mu powiedzieć, aby w końcu odrzekł... Tak, miała zamiar go zranić... Musiała, nie miała wyjścia. Najgorsze w tym wszystkim było to, że raniąc jego, raniła samą siebie. Szła tak jeszcze chwilę po czym obróciła się na pięcie i spojrzała wprost w jego oczy, przepełnione żalem. Widząc go takiego czuła jak jej serce pęka na milion kawałków, ale musiała ocalić brata za wszelką cenę.
-Jesteś jak wrzód na tyłku, wkurzasz mnie, jesteś idiotą, zostaw mnie w końcu samą, rozumiesz? Możesz sobie w końcu iść? Nie mam ochoty na patrzenie na Ciebie, ani na rozmawianie z Tobą, więc idź już sobie. To były najtrudniej wypowiedziane w jej życiu słowa. Każdym słowem raniła jego. Raniła siebie. Widziała w jego oczach narastający smutek i w końcu napływające do oczu łzy. Pierwszy raz widziała łzy w jego oczach spowodowane jej słowami. Wiedziała, że jej tego nie wybaczy... Po chwili chłopak odwrócił się na pięcie i ruszył zdenerwowany w stronę gildii. A więc tak to wygląda? On jak idiota się o nią stara, martwi się, kocha ją całym sercem a w zamian za to dostaje piękną wiązankę. I tak dobrze, że bardziej się nie rozgadała, bo więcej takich słów z jej ust by nie zniósł. To było dla niego zbyt ciężkie. Otarł pojedynczą łzę i klnąc pod nosem kopnął w mały kamień, który przeleciał kilkadziesiąt metrów dalej.
-Cholera... Powiedział cicho do siebie. Gdyby był kilka metrów bliżej, na pewno usłyszałby łzy uderzające o brukową ulicę. Lucy widząc oddalającą się sylwetkę jej ukochanego uwolniła w końcu swoje emocje i zalała się łzami. Nagle tuż obok niej pojawił się zielonowłosy.
-Oddawaj Hayate! Zawołała wściekła a mężczyzna wzruszył beznamiętnie ramionami i złapał ją za ramiona. Poczuła dziwne uczucie w okolicach brzucha, i już po chwili była w jakimś dziwnym pomieszczeniu. Rozejrzała się, jednak panowały tutaj egipskie ciemności. Chciała dostrzec zielonowłosego, jednak chyba nikogo tu nie było. Nagle usłyszała czyjeś ciche łkanie... Łkanie Hayate...
-Hayate... Powiedziała cicho dziewczyna, a chłopczyk, przyzwyczajony już do Ciemności od razu dostrzegł swoją siostrę. Rzucił się w jej ramiona i mocno przytulił.
-Lu-chan, wydostaniesz nas stąd, prawda? Spojrzał na nią pełen nadziei a Lucy ukucnęła przed nim, aby być mniej więcej jego wzrostu.
-Nie uda nam się uciec we dwójkę, ale obiecuję, że Cię stąd wydostanę. Wstała i spojrzała na ścianę tuż przed nią.
-Ja ich czymś zajmę, a ty uciekaj do gildii. Musisz im powiedzieć gdzie jestem. Jej braciszek, chociaż nie chętnie zgodził się po jej długich namowach. W końcu Lucy pochwyciła swoje klucze, jednak zanim zdążyła kogoś przywołać Lokie stał już obok niej.
-Lucy ja ich zatrzymam a wy z Hayate uciekniecie. Blondynka od razu zaprzeczyła i spojrzała na niego stanowczym, aczkolwiek srogim spojrzeniem.
-Skoro nie zużywasz mojej magi... Rozwal tę ścianę, i razem z Hayate udajcie się do gildii. Powiedzcie im, gdzie jest siedziba Phantom Lord... To rozkaz. Dodała pospiesznie ostatnie wyrazy widząc, jak Lokie znów chce przekonać ją do swoich racji. W końcu używając swojego pierścienia rozwalił ścianę. Nie miała pojęcia, że owa dziura w ścianie będzie aż tak wielka i że zrobi tym aż tyle hałasu. Niemalże od razu do pomieszczenia wbiegli 'strażnicy'. Lucy pochwyciła swoje klucze, jednak po krótkiej walce przegrała. Było zbyt dużo magów, którzy co chwile tylko zwiększali swoją liczebność. Zaprowadzili ją wprost przed oblicze Mistrza Jose.
-Mistrzu, młody uciekł, mamy go ścigać? zapytał jeden z jego ludzi, natomiast Jose pokiwał głową przecząco.
-Nie, i tak prędzej czy później zginie, jak całe Fairy Tail. Rozniosę w proch te wstrętne muszki. Zaśmiał się złowieszczo, a Lucy zacisnęła pięści.
-Już raz Cię pokonaliśmy, teraz też damy sobie radę. Powiedziała pewnie blondynka, a mistrz Jose podchodząc do niej wymierzył jej cios w policzek. Ta nawet nie syknęła z bólu, nie miała zamiaru dawać mu tej satysfakcji. Jose spojrzał na nią z uśmiechem na twarzy.
-Moja droga... Przede wszystkim szukam zemsty na Tobie... To przez Ciebie moja gildia upadła, wstrętna smarkulo. Podchodząc do niej znowu złapał ją za włosy i pociągnął ku górze. Zamknęła oczy i tak jak to zrobiła poprzednim razem kopnęła go w czułe miejsce po czym zaczęła się śmiać.
-Idiota, myślałam, że będziesz się jakoś chronił, przed kolejnym spotkaniem mojej nogi z twoim kroczem. Jej uśmiech jednak znikł, kiedy do sali weszła dziewczyna o psychopatycznym uśmiechu. Widząc jednak złożonego w pół Jose jej uśmiech znikł z twarzy. Podeszła do blondynki i złapała ją mocno za oba policzki, zmuszając tym samym, by na nią spojrzała.


[ W gildii ].

-Natsu, co Ty tu robisz? Co z Lucy? Zapytał dziadek widząc, jak Salamander siada przy barze. Spojrzał obojętnie na dziadunia, który aż rozszerzył swoje wargi.
-Nie mów mi, że zostawiłeś ją samą! Zawołał starszy już mężczyzna a wzrok wszystkich padł właśnie na nich. Zdenerwowany Salamander wstał uderzając pięścią o blat robiąc w nim nie małe wgniecenie.
-A co miałem zrobić? Powiedziała mi, że ma mnie dosyć, więc sobie poszedłem tak? Powiedział niby obojętnie, jednak bolało go to... Te słowa... Kilka słów wypowiedzianych z jej ust zraniły go jak nigdy nikt wcześniej. Dziadek wyskoczył na bar i popukał go po czole.
-Idioto, nie przyszło Ci do głowy to, że powiedziała to specjalnie, żeby pójść ratować Hayate?! Mówiłem Ci, żebyś nie spuszczał z niej oczu! Po tych słowach Natsu rozszerzył swoje powieki, już chciał wyjść, kiedy do budynku wbiegł Hayate wraz z Lokiem. Natsu już wiedział, jakie przynoszą wieści... Dziadunio miał rację.
-Natsu, Natsu! Wołał zapłakany chłopiec podbiegając do zdezorientowanego Salamandra. W tym momencie na środku gildii znikąd pojawiła się ogromna Lacrima do komunikacji. Nagle obraz w niej zaczął przybierać coraz ostrzejszy wyraz, aż w końcu ujrzeli i usłyszeli Lucy, która jak zahipnotyzowana wpatrywała się w oczy jakiejś kobiety i niemiłosiernie krzyczała z bólu. Natsu widząc to zacisnął pięści. W tym momencie kobieta spuszczając wzrok z Lucynki i powodując przy tym jej upadek podeszła do niej i uniosła do góry za włosy.
-Widzicie muszki? To wasza ukochana Lucy... Powiedziała niby miło, jednak po chwili jej ton zupełnie się zmienił a w oczach można było dostrzec nienawiść.
-Pokażę wam jej śmierć, a później... Gildia Phantom Lord zamieni Fairy Tail w nędzny pył! Zaśmiała się złowieszczo, a magowie z wrażenia aż zakryli swoje usta dłońmi. Nagle usłyszeli kolejny krzyk blondynki. Jednak Kiyomi nie dotrzymała słowa, bowiem Lacrima nagle rozsypała się na miliony kawałków. Za nią stał Jose. Uchwycił dłonią jej ramię i uśmiechnął się.
-Zostaw ją... Poczekamy, aż te głupie muszki dadzą się złapać w pułapkę. Mogę się założyć, że będą tu lada moment... Uśmiechnął się do niej i jednym zamachnięciem nogi kopnął Lucy tak mocno, że odleciała w tył i uderzając o ścianę zwinęła się w kłębek tuż przy niej. Nie miała pojęcia czym była magia tej dziewczyny, ale to był najgorszy ból, jakiego kiedykolwiek doświadczyła...



Nie do końca wyszło mi tak jak chciałam, ale... Cóż. Trudno. Nie chciałam robić znowu z Lucynki największej ofiary, ale jak zwykle tak wyszło. xD co do słów Lucy "Zabije skurwysynów" To możecie być pewni że to pierwszy i zapewne ostatni wulgaryzm na tym blogu. Chyba, że dojdzie do prawdziwej apokalipsy. xDD No cóż, wyniki głosowania :


Jednym głosem wygrał Gajeel  ;)) No to jak? Do następnego kochani, ;*

3 komentarze:

  1. Czemu Gajeel? Ja chciałam Natsu :C Grrr....ehhh nie no Lucy jak mogłaś mu tak powiedzieć nie skapnęłaś się że on to robił po to aby mieć cię na oku i cię chronić?! Ale nieee....ty musiałaś wbić mu nóż w serce, na pewno Salamander ją uratuje ale z jej strony nie spodziewałabym się tego szczerego uśmiechu na ustach. Nikt mu nigdy czegoś takiego nie powiedział, wychował go smok, który go zostawił. I CO MOŻE ONA MYŚLI ZE ON JEST TĘPYM, WIECZNIE UŚMIECHAJĄCYM SIĘ IDIOTĄ?! Ehhh...Natsu leć ratować Lucy. łoo *o* Udało mi sę być pierwszej. No to życzę ci duuuuużo weny kochana i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, bo ten wyszedł ci jak zwykle fenomenalnie :3

    OdpowiedzUsuń
  2. No kurde dlaczego wczesniej nie zareklamowałas u mnie swojego bloga ! >.< Zreisowali by ! XD Grrrr szkoda ja tez wolałam Natsu ; c
    To co powiedziała Lucyna było zue .. ; / Ale zrobiła to dla swojego braciszka :(
    Natsu nie smutaj ! Kami-chan cię przytuuuli ! ;*** <3
    Weny kochana <3

    OdpowiedzUsuń
  3. "Mam cię już dosyć" - ałć. Fakt, to było okrutne, no ale robiła to w dobrej wierze. A przekleństwa mi nie przeszkadzają jak coś xD *wulgarna Yasha xD* . Cudem zauważyłam, że nie skomentowałam tego rozdziału - sama nie wiem dlaczego. I teraz lece skomentować tej najnowszy, który już mówie, że wyszedł Ci super :DDD

    OdpowiedzUsuń