niedziela, 27 października 2013

52. Levy jako ostatnia nadzieja.

Wszyscy w gildii siedzieli niby to popijając jak zawsze piwko, jednak nikt teraz nie myślał o imprezowaniu, o zabawie, świętowaniu. Jedyne o czym, albo raczej o kim teraz myśleli członkowie gildii to dwójka ich przyjaciół, którzy wpadli w pułapkę.Nikt nie wiedział dlaczego ich przyjaciele zostali porwani. Wszystkie poszukiwania ciągle szły na marne, nawet nosy smoczych zabójców czy karty Cany zawiodły. Najbardziej właśnie przygnębiała ich ta bezsilność. No bo cóż mogli zrobić, skoro nie znali nawet ich miejsca pobytu? Tytania tylko nerwowo przechadzała się raz w tę, raz w tą stronę jakby czekając na to, kiedy wejdą tutaj cali i zdrowi wołając głośno "wróciliśmy". Wierzyła w nich. Wierzyła w nich tak mocno, że była pewna, że wyjdą z tego cało. Jednak zdrowy rozsądek podpowiadał jej nieco inne, czarne wizje, które powodowały iż zachowywała się trochę jakby miała rozdwojenie jaźni. W końcu bezradnie usiadła przy barze uderzając czołem o blat, a dziadunio który siedział i popijał piwo aż podskoczył. Kufel z piwem wzbił się w powietrze i po kilku sekundach uderzył w głowę Makarov'a, który zmarszczył brwi czując jak piwo wsiąka w jego ubrania, włosy i wąsy. Spojrzał niezadowolony na Tytanię. No, ale przynajmniej w końcu usiadła w jednym miejscu i nie biega z jednego kąta w kąt. Jellal, który z początku tylko obserwował ją ze stolika siedząc ze swoimi towarzyszami widząc, że już się nieco uspokoiła wstał i usiadł obok niej wpatrując się w jej włosy, które częściowo opadały w dół, a częściowo były rozrzucone po blacie.
-Erza... Powiedział cicho, a ta jedynie lekko wzdrygnęła słysząc głos ukochanego. Cóż miała zrobić? Tak bardzo chciałaby wiedzieć co się z nimi dzieje, wiedzieć gdzie są, pomóc im... Ale to było niemalże niemożliwe. Nikt w tej sali nie mógł nic zrobić. Jedyne co mogli, to uwierzyć w dwójkę przyjaciół i czekać. Uzbroić się w cierpliwość, czekać i żyć przy tym normalnie. Lecz to wcale nie było takie łatwe, jak mogłoby się wydawać. Ta dwójka ciągle zabierała ich myśli, ciągle przyłapywali się na tym, że wspominali dwójkę magów tak, jakby już nie żyli. Hayate płakał ciągle w kącie przytulony do niebieskiego exceeda. Ich ostatnią nadzieją była Levy... Może kiedy uda im się dostać do domu Fuchidy czy do jej zamku trafią na coś, co im pomoże...
-Hayate, myślę, że dobrym rozwiązaniem będzie, jeżeli razem z Jellalem wprowadzimy się do was na jakiś czas... Dopóki Lucy i Natsu nie wrócą.
-Aye... Odpowiedział od razu mały exceed a Erza uśmiechnęła się do niego i kucnęła przy nich unosząc delikatnie chłopcu głowę do góry.
-Nie smuć się. To Lucy i Natsu, chyba nie wierzysz, że mogło im się coś stać. Uśmiechnęła się czerwonowłosa, ale w momencie kiedy wypowiedziała to zdanie zastanawiała się kogo tak naprawdę chciała tym przekonać. Hayate i Happiego, czy tak naprawdę samą siebie. Na szczęście udało jej się przekonać tę dwójkę wywołując u nich uśmiech. Sama Scarlet uśmiechnęła się do nich i wstała.

Levy spacerowała w ciszy po pobliskim lesie. Potrzebowała ciszy i spokoju. Starała się uspokoić samą siebie. Wmawiała sobie, że wszystko będzie dobrze, że Lucy i Natsu na pewno sobie poradzą, nie wyobrażała sobie bez nich gildii. Jednakże tak jak w przypadku Scarlet zdrowy rozsądek gdzieś tam cicho mówił, że już nie wrócą. No ale jak to mówią, nadzieja umiera ostatnia... Lecz nadzieja matką głupich. Niebieskowłosa dziewczyna usiadła na trawie opierając się o pień drzewa. Wciągnęła do płuc świeże powietrze i wypuściła je ze świstem ustami przymykając przy tym powieki.
-Wszędzie Cię szukałem. Odezwał się nagle Gajeel, który zeskoczył z gałęzi drzewa, o które opierała się teraz Levy. Ta aż się wzdrygnęła słysząc jego głos i otwarła oczy patrząc na niego zdziwiona.
-Trudno jest znaleźć taką małą osobę jak Ty. Gihi. Oczywiście zafundował jej swoje firmowe "gihi", którym zawsze poprawiał jej humor. Dziewczyna wykrzywiła swoje usta do góry delikatnie się uśmiechając, jednak Gajeel i tak wiedział, że męczy ją ta sytuacja. Co prawda wszyscy myśleli, że nie przepada za Salamandrem, jak za większością członków gildii, ale taki już miął charakter. W rzeczywistości naprawdę lubił tą bandę idiotów, nie miał nic przeciwko spędzaniu z nimi czasu, a wręcz to także lubił. Oczywiście ciągle się ze wszystkim drażnił, ale kiedy tylko wpadliby w tarapaty normalnym było dla nich, że jeden wskoczy za drugim w ogień.
-Już tak o tym nie myśl, może Natsu to idiota, ale na pewno uda mu się coś wymyślić. Pamiętaj, że uczucia budzą jego prawdziwą siłę. Na pewno wrócą. Usiadł obok niebieskowłosej, która przytaknęła lekko ruchem głowy i przytulił ją do siebie dodając jej tym samym otóchy. On Wierzył, wierzył w Salamandra, w to, że uda im się wrócić. Wiedział, że uczucia Natsu są jego prawdziwą siłą, i dzięki nim jest w stanie przezwyciężyć każdego wroga.
-Masz rację Gajeel, dziękuję Ci. Uśmiechnęła się do niego i musnęła wargami jego policzek, przez co Żelazny Smoczy Zabójca delikatnie się zarumienił, co chciał ukryć, więc odwrócił głowę w drugą stronę. Kiedy usłyszał cichy chichot ukochanej złożył ręce na wysokości klatki piersiowej i nadal będąc czerwony jak burak oburzył się cicho przy tym prychając pod nosem.
-Nie widzę tutaj nic śmiesznego. Powiedział poważnie, natomiast Levy patrząc na niego rozbawiona dziobnęła go palcem w żebra. Gajeel natomiast pokiwał głową na boki i ułożył dłoń na głowie niskiej dziewczyny i poczochrał jej włosy uśmiechając się szeroko, natomiast jej twarz wykrzywiła się w grymas niezadowolenia, jednak tak naprawdę to lubiła, tylko sprawiała pozory, że ją to denerwuje.
-Mam nadzieję, że wrócą cali i zdrowi... Uśmiechnęła się do niego i wtuliła się w jego tors, a on westchnął ciężko również licząc na szybki powrót przyjaciół w całości, w dobrym stanie... Objął ją więc swoimi ramionami i przytulił do siebie delikatnie uśmiechając się pod nosem. Po chwili znalazła ich Tytania wraz z Marvell i Gray'em.
-Dziś w nocy wyruszamy, Levy potrzebujemy Cię. Dwójka magów wstała od razu, Gajeel już wiedział o co chodzi, lecz Levy spojrzała na niego niepewnie.
-Widzisz dom Fuchidy został oznaczony runami, nie możemy się do niego przedostać. Podejrzewamy, że to samo dotyczy się także, zamku w którym rzekomo wykonywaliśmy misję. Uważam, że to nie jest zrobione dla zabawy. Na pewno zostało tam coś, co doprowadzi nas do Lucy i Natsu, jednak bez Ciebie nam się nie uda. Levy przytaknęła jedynie ruchem głowy na znak, że rozumie i podejmie się tego zadania.
-Spotykamy się w ostatnim pociągu do Shirotsume.
-Aye... Powiedziała cicho McGarden, a Erza tak szybko jak się pojawiła - zniknęła.

Nie minęło wiele godzin, kiedy kobieta wróciła do pomieszczenia, gdzie Lucy starała się ukrywać swoje przerażenie, a Natsu nie odzywał się. Wpatrywał się tempo w ciemność starając się coś dostrzec, ale również obmyślał (wow xd) jak może ich stąd wydostać. Przynajmniej Lucy. Mógł zostać, mógł umrzeć ale najważniejsze dla niego było to, by ona wyszła z tego cała i zdrowa. W końcu chcą jego serca, nie jej więc...  Więc po jaką cholerę im Lucy?
-Witajcie moje kochane gołąbeczki! Zaćwierkała radośnie i zapalając światło podeszła do Heartfilli, która spojrzała na nią mróżąc przy tym oczy.
-Nie patrz tak na mnie kochana, to i tak Ci nie pomoże. Zaśmiała się Fuchida i przyłożyła do jej policzka nieduży, lecz ostry jak brzytwa nóż. Natsu już gdzieś to widział, co prawda nie w tych okolicznościach, nie w dokładnie tej samej sytuacji, ale widział jak ktoś przykłada jej nóż do policzka.
-Zostaw ją, przysięgam, że jeżeli spadnie jej choć jeden włos z głowy zostanie z was tylko popiół! W tym momencie kobieta zrobiła niby to lekkie nacięcie w skórze Lucy, jednak już po kilku chwilach spod noża wydostała się czerwona, gęsta ciecz.
-ZOSTAW JĄ! Wrzasnął głośno i zaczął się wyrywać, jednak wszystko było na marne. Nie zdołał się uwolnić, a tylko wywołał śmiech u swojej przeciwniczki. Lucy natomiast wpatrywała się w jej oczy. Nie chciała dawać jej tej satysfakcji, więc nawet nie syknęła z bólu, nie pozwoliła nawet dostać się łzom do jej oczu. Po prostu wpatrywała się w nią czekając na moment, w którym ta odejdzie.
-Lucy... Powiedział tym razem cicho Natsu rezygnując z jakiejkolwiek walki. W tym momencie Fuchida odeszła od Lucy zadowolona i przeniosła swój wzrok na Salamandra.
-Widzisz kochasiu. Jeżeli będziesz grzeczny nic się jej nie stanie, rozumiesz? Jeżeli natomiast będziesz się sprzeciwiał... W tym momencie wycelowała swój nóż wprost na Lucy. Dragneel drgnął i spojrzał na kobietę z rządzą mordu, jednakże wiedział, że nie może nic zrobić, dla dobra Lucy.
-Nie, nie... Nie będę się opierał, tylko nie rób jej krzywdy. Powiedział cicho, a Heartfillia przeniosła swój wzrok na ukochanego.
-Widzisz, w końcu się zrozumieliśmy... Obróciła się i wyszła z pomieszczenia znów zostawiając ich w ciemnościach.
-Lucy...
-Nie możesz tego zrobić. Przerwała mu od razu blondynka i spojrzała na niego marszcząc brwi.
-Nie możesz się podkładać, żeby mi się nic nie stało. Musimy się stąd wydostać rozumiesz? Nie zrobimy tego, jeżeli będziesz posłuszny dla mojego dobra. Powiedziała stanowczo, jednak Natsu westchnął ciężko. Od razu wiedziała, że się nie zgadza z jej przekonaniami, co ją cholernie poirytowało. Nienawidziła, kiedy chłopak narażał swoje życie dla niej. Nie chciała, żeby cokolwiek stało mu się przez nią. Ale on jak zawsze robił to co uważał za słuszne, nie licząc się z opinią innych, z jej opinią...
-Lucy jeżeli tego nie zrobię zginiemy oboje... Powiedział cicho ciągle wpatrując się w jej tęczówki, do których powoli zaczęły napływać łzy.
-Wolę zginąć razem z Tobą, niż żyć bez Ciebie. Szeptem wypowiedziała te słowa, a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza. Odwróciła głowę w drugą stronę, a zszokowany tymi słowami Salamander rozszerzył swoje powieki i wpatrywał się w jedno miejsce, jakby czas nagle stanął w miejscu.
-Lucy... Wyszeptał w końcu, jednak dziewczyna już się nie odezwała. Rozmyślała o tym, że nie pozwoli na jego śmierć. Przynajmniej nie na samotną śmierć. Nie wyobrażała sobie życia bez niego, więc wolała zginąć razem z nim. Bo jakież byłoby jej życie bez Natsu? Szare, smutne... Nie pozbierałaby się po jego stracie. Nigdy, dlatego też postanowiła, iż umrze razem z nim, no chyba że jakimś cudem uda im się stąd wydostać żywo. Salamander zacisnął pięści i spojrzał przed siebie chcąc, aby to wszystko jak najszybciej się skończyło. Chciał wierzyć w to, że Fuchida dotrzyma obietnicy i wypuści Lucy, kiedy tylko dostanie od niego to czego chce. Czyli jego serce. Serce przepełnione uczuciami, dzięki któremu będzie mogła wyzwolić z siebie najpotężniejszą moc, znaną jako moc uczuć, których najwyraźniej jej brakuje, skoro potrzebuje wejść w posiadanie czyjegoś serca, aby tę moc osiągnąć. Obwiniał siebie, za to, że przez niego Lucy ciągle wpada w tarapaty, ciągle przez niego jest w niebezpieczeństwie. Ostatnim razem prawie zginęła w zaświatach, przez niego, bo otwarła za niego bramę przez co za niego musiała tam wejść, żeby ją zamknąć... Wszyscy już wiedzieli, że to Lucy była jego najsłabszym punktem, chociaż z drugiej strony była też jego punktem najsilniejszym. Niestety częściej okazywała się być słabością, bo dla niej był gotowy oddać własne życie, jednak dobrze wiedział, że było to obustronne, dlatego teraz Lucy była na niego zła. Zła bo nie chciała żyć bez niego, a on nie mógł pozwolić na jej śmierć. Wszystko to było tak skomplikowane, że nie wiedział już co i jak ma na ten temat myśleć (wiadomka, Natsu zaczyna myśleć i po chwili zaczyna się gubićXD) 
-Będzie dobrze... rzekł jedynie i wiedząc, że Lucy nie zaszczyci go swoim spojrzeniem, wbił wzrok w podłogę jakby czekał na zbawienie. Lucy domyślała się, że przez te pasy niwelujące ich magię zapewne ich towarzysze nie mogą ich namierzyć, więc pewnie cierpliwie, z nadzieją czekają na ich powrót. Zacisnęła pięści i spojrzała w sufit. Coraz bardziej zaczynała wierzyć, że jakimś cudem uda im się stąd uciec. Jeszcze nie wiedziała jak, ale muszą to zrobić. Dla siebie, dla przyjaciół, tak jakby słyszała wszystkie modlitwy o nich. Tak jakby znała myśli wszystkich swoich towarzyszy z gildii.

-Hayate, Happy zbierajcie się! Zawołała Erza trzymając za rękę Jellala, który wpatrywał swój wzrok w Exceeda i małego chłopca. Tak jak oni liczył, że Lucy i Natsu wrócą. Wziął chłopaka na ramiona tak jak to zwykle robił Natsu i ruszyli w ciszy w kierunku ich domu. Przez całą drogę panowała dosyć niezręczna cisza, jednak nikt nie miał odwagi się odezwać. Na dworze zaczynało się powoli ściemniać, słońce zaszło za horyzont zostawiając tylko delikatnie pomarańczowy skrawek nieba na zachodzie. Kiedy weszli do domu Erza zagryzła wargę. Wszystko było w idealnym porządku, w końcu nawet dnia tutaj ze sobą nie spędzili. Lucy ledwie rozpakowała swoje rzeczy i już razem pognali na tą cholerną misję. Hayate kiedy został już postawiony na podłogę spojrzał na Erzę z delikatnym uśmiechem.
-Jestem głodny, może jakaś kolacja? Powiedział poruszając zabawnie brwiami, a w oku tytanii pojawił się tajemniczy błysk. Niestety nikt nie wiedział czy zwiastuje on coś dobrego czy złego.
-Zrobię wam tak pyszną kolację, jakiej nigdy nie jedliście! Zawołała i dzięki swojej podmianie już po kilku sekundach miała na sobie strój kucharza, łącznie z długą czapką szefa kuchni. Dumna z siebie ruszyła w kierunku kuchni, natomiast trochę zdziwiony Jellal opadł na fotel zastanawiając się co też wymyśliła Erza.
-Za dziesięć minut ktoś idzie na zwiady, jeżeli Erza chce nas otruć będziemy musieli wymyślić plan awaryjny. Powiedział szeptem Jellal do Hayate i Happiego, na co Ci zareagowali tylko chichotem.
-Myślę, że uznała to za doskonałą okazję do nauczenia się gotowania, obawiam się, że w takim razie jesteśmy jej królikami doświadczalnymi. Zaśmiał się tym razem Hayate, a nagle w oczach Happiego pojawiły się gwiazdki.
-A może przyrządzi nam jakąś rybkę? Oj tak... Zjadłbym rybkę. Na to wyznanie Jellal i Hayate znów cicho zachichotali. Jakby ktoś stał z boku pewnie stwierdziłby, że albo coś kombinują, albo po prostu są chorzy psychicznie (haha, xD) .
-Dobra, kto idzie na zwiady?
-JA! Ninja! Nin, nin! Zawołał od razu kotek, jednak szybko się uciszył licząc, że Erza stojąc przy garach tego nie usłyszała.
-Pewnie szykuje dla nas jakąś zieloną, gęstą papkę, która dla niej będzie zupą. Na samą myśl Hayate skrzywił się i otrzepał czując przechodzące po jego ciele nieprzyjemne ciarki. Happy rozwinął swoje skrzydełka i wleciał do kuchni, gdzie od razu Erza zaczęła wymachiwać patelnią chcąc go stamtąd wygonić.
-Wynocha! To ma być niespodzianka! Zawołała i w końcu udało jej się trafić latającego exceeda, który przeleciał przez drzwi i prawie uderzając o głowę Jellala wbił się w ścianę wydając z siebie tylko ciche jęknięcie.
-Coś mi się wydaje, że Happy nie nadaje się na naszego zwiadowcę. Podsumował sytuację mały chłopiec a Jellal przytaknął jedynie ruchem głowy. Spojrzał na leżącego na podłodze Happiego.
-Widzę gwiazdki! Zawołał widząc jak nad jego główką wirują złote gwiazdki. Jellal uderzył się otwartą dłonią w czoło a Hayate patrzył na przyjaciela jak na idiotę, po czym podszedł do niego, złapał za ogonek i przyciągnął do nich. Ten usiadł i spojrzał na nich z nadzieją w oczkach.
-Mam nadzieję, że przeżyjemy tą kolację. Jellal i Hayate podzielili jego myśli kiwając potwierdzająco głowami.
-Kolacja gotowa! Zapraszam do stołu! Cała trójka wstała jak na komendę 'baczność' i ruszyła zgodnym krokiem do kuchni. Otworzyli drzwi i spojrzeli na stół. Przystanęli na chwilę jednak widząc, że jedzenie wygląda naprawdę apetycznie odetchnęli z ulgą i usiedli przy stole.
-Myśleliście, że będziecie królikami doświadczalnymi? Zapytała niby to łagodnie, ale tym razem ten błysk w oku znaczył tylko jedno.
-ALEŻ SKĄD! Zaczęli szybko zaprzeczać i śmiali się wniebogłosy zapewniając kobietę, iż są świadomi jej talentu kulinarnego, choć tak naprawdę żaden z nich nie widział jej jeszcze gotującej. Erza szybko zmieniła swój strój kucharza na codzienną zbroję.
-Smacznego. Powiedziała tylko, a chłopcy czekali, aż zrobi pierwszego kęsa swojego posiłku. Co prawda pachniało i wyglądało apetycznie, ale woleli mieć tą pewność. Kiedy dziewczyna przeżuła pierwszy kęs i połknęła bez skrzywienia się chłopcy zabrali się za jedzenie. Trochę niepewnie, lecz każdy z nich w końcu włożył widelec z posiłkiem do ust.
-Dobre. Odezwał się pierwsze zadowolony Jellal, cieszący się, że Erza jednak potrafi gotować, a Hayate i Happy i tak twierdzili, że Lucy przyrządza lepsze posiłki, jednak woleli to przemilczeć, zostawić dla siebie, chyba każdy wie dlaczego (XD) . I chociaż wydawałoby się, że ten wieczór spędzili miło, sielankowo... tak naprawdę do samego zapadnięcia w sen w przypadku Hayate i Happiego wszyscy myśleli o dwójce przyjaciół.
-Erza, Happy i Hayate już śpią. Myślę, że możemy iść. Powiedział Jellal do stojącej przy oknie zniecierpliwionej Erzy. Po jego słowach przytaknęła jedynie przytaknęła ruchem głowy i oboje sprawdzając jeszcze raz czy Hayate i Happy śpią wyszli z domu. Ruszyli w stronę peronu gdzie za pół godziny miał odjechać ostatni pociąg do Shirotsume.
-Mam nadzieję, że znajdziemy tam coś istotnego....



No i mamy w końcu krótki rozdzialik :D Wiem, że na pewno nie jest on rekompensatą tej długiej nieobecności, ale musicie mi wybaczyć :D Mam nadzieję, że wam się podoba. Czuję, że powoli odchodzi ode mnie przekonanie, iż wszystko co tutaj robię jest moim obowiązkiem, a co za tym idzie czuję jak powoli, małymi kroczkami, ale jednak wraca do mnie moja wena, więc myślę że teraz będzie tylko lepiej :D Życzcie mi powodzenia <3 Rozdział dedykuję wszystkim czytającym moje wypociny <3 Do zobaczenia :*



10 komentarzy:

  1. Fajny rozdział :)
    Najlepszy był fragment z gotowaniem kolacji :P
    Erza przy garach, jak sobie to wyobraziłam, na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech.
    A ta próba zwiadowcza hehehe, biedny Happy dostał z patelni :(
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne. Kocham to jak piszesz. <3
    Ogólnie czytam twoje opowiadanie, bo jest z Fairy tail oraz http://keep-my-promise.blogspot.com , bo jest z Shingeki no kyojin. Polecam~

    OdpowiedzUsuń
  3. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
    Życzę weny ;***

    OdpowiedzUsuń
  4. ;-; Tak bardzo, bardzo, bardzo dołujące. Rzadko kiedy, coś wywiera na mnie takie emocje, bo jestem typem osoby, która nie przepada za płaczliwością, ale też nie jest twarda jak skała. Nie mogę doczekać się następnego ^^
    Tak jak zawsze, zostawiam ci mojego najlepszego nakama, mam nadzieję że nie będzie przeszkadzał, ani denerwował ;-;
    http://natsu-x-lucy.blogspot.com/ Gomene...

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaczełam czytac tego bloga nie dawno ale jest mega świetny. Patrząc na date widze ze dawno nic nie napisałaś. Nieszkodzi z niecierpliwoscią czekam na nastepny rozdział. Zycze weny. :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdzialik ekstrav:3 Niemoge sie doczekać nastepnego ^^ Mam nadzieję ze pojawi sie jak najszybciej :3 Weny życzę ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Spoko rozdział :) mam nadzieje że niedługo się pojawi nowy rozdział :) Weny życzymy

    OdpowiedzUsuń
  8. Czuje niedosyt kkedy kolejny rozdział, co się stanie emocje we mnie buzują

    OdpowiedzUsuń
  9. Ohayo :) Zajebiaszczy blog ale ja tu w innej sprawie :)

    Bowiem zostałaś nominowana do Liebster Blog Award zapraszam :
    http://memoriesfairy-tail.blogspot.com/2014/02/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń