niedziela, 7 kwietnia 2013

9. Robię to, co do mnie należy.

-"Nie mamy więcej czasu, Zrób co w twojej mocy Erzo..."


Późnym wieczorem Lucy udała się do swojego domu, jak większa połowa gildii. Było ciemno i cicho. Na ulicach nie było już nikogo, w domach świeciły się jeszcze światła. Westchnęła cicho i uśmiechnęła się sama do siebie, szczerze mówiąc uwielbiała samotne spacery nocą, uspakajało ją to. Nie spieszyła się do domu, chciała się nacieszyć chwilą spokoju. Mimo, że uwielbiała przebywać w głośnym towarzystwie swoich przyjaciół, to czasem taka chwila spokoju jest naprawdę dobra. Powoli więc dotarła do swojego domu i z westchnieniem weszła do środka zamykając za sobą drzwi. Wyszła po schodach na górę, do swojego pokoju i uśmiechnęła się pod nosem. Nie siedział tam nikt inny jak Salamander, który chcąc być przed nią przyleciał z Happym, jednak nawet gdyby szedł na nogach i tak byłby szybciej, bo ona wcale nie spieszyła się do domu. Chłopak już lekko przysypiał na fotelu, jednak kiedy ona podeszła do niego i poczochrała go po głowie on lekko się zarumienił i uśmiechnął szeroko. 
-Przyszedłem sprawdzić jak się czujesz Lucy. Powiedział chłopak wlepiając swój wzrok w jej twarz, tym razem ona się zarumieniła, to było naprawdę miłe z jego strony. Nawet nie wiedziała, że Salamander może być tak opiekuńczy, troskliwy...
-Wszystko w porządku, nie musisz się tak o mnie martwić Natsu, nie jestem już dzieckiem. Zaśmiała się cicho i puściła chłopakowi perskie oczko, na co ten tylko zmarszczył brwi. Ona mogła mu powtarzać to i tysiąc razy on i tak będzie się o nią martwił. Wstał więc i podszedł do okna.
-W takim razie, będę wracał do siebie. Liczył, że dziewczyna go zatrzyma, jednak ta, tylko kiwnęła głową i pomachała mu promiennie się uśmiechając. Trochę zawiedziony więc wyskoczył z okna i razem z Happym, który latał sobie za oknem poszli tym razem na nogach do siebie. Lucy zamknęła za sobą okno i odłożyła swoje klucze na stolik obok łóżka z uśmiechem. Udała się do łazienki, aby wziąć swoją upragnioną kąpiel, o której marzyła od samego rana. Leżała sobie w wannie z zamkniętymi oczami i uśmiechem. Rozmyślała nad jutrzejszym treningiem i zastanawiała się, co Erza dla niej przygotowała. Miała tylko nadzieję, że uda jej się to przeżyć, w końcu Tytania jest najsurowszą osobą jaką znała. Zaśmiała się sama do siebie, a wtedy usłyszała jakiś szmer w swojej łazience.
-Z czego się tak śmiejesz? Piłaś coś? Otworzyła oczy i spojrzała na Lokiego, który siedział sobie niedaleko jej wanny z ogromnym uśmiechem. Twarz Lucy przybrała buraczany kolor a jej zdziwieniu nie było końca.
-LOKI ?! Zawołała tak głośno, że chyba cała okolica ją słyszała, Gwiezdny Duch aż podskoczył na krześle, ale jego uśmiech wcale nie schodził z twarzy.
-Nie widzisz, że siedzę w wannie?! Wybieraj lepsze pory na spotkania! Żyłka na jej czole pulsowała niebezpiecznie, a jej twarz nadal miała kolor czerwony. Pomachała do swojego przyjaciela ręką dając mu do zrozumienia, żeby znikał, bo chce się umyć. Ten tylko zaśmiał się pod nosem i na polecenie swojej pani, jednak nie chętnie zaczął się mienić złotymi kolorami i zniknął.
-Cholerny Loki... Powiedziała zdenerwowana Lucy i wyszła z wanny, jak najszybciej się wytarła i ubrała w obawie, że zaraz znowu się zjawi, i zobaczy ją nago. Kiedy już siedziała na swoim łóżku pochwyciła do ręki swoje klucze. Chciała przywołać Lokiego, żeby dowiedzieć się czego chciał, jednak zanim zdążyła wykonać ruch ręką Loki siedział już obok. Dziewczyna drgnęła wystraszona, jednak po chwili wypuściła powietrze z ust i spojrzała na niego wyczekując jakichśkolwiek wyjaśnień.
-Chciałem tylko sprawdzić czy wszystko w porządku. Zaśmiał się jej przyjaciel, a ta uderzyła się otwartą ręką w czoło. 
-I dlatego wybierasz momenty, w których siedzę w wannie... Spojrzała na niego podejrzliwie, i tym razem to Loki się zaczerwienił. Lucy przytuliła się do niego, a on tylko odwzajemnił ten gest. Lucy była ważna dla niego, pomogła mu, kiedy tego potrzebował. I mimo, że jest tylko Gwiezdnym Duchem nie traktuje go jak przedmiotu, tylko jak przyjaciela. Zresztą, każdego swojego Ducha tak traktuje. Chłopak westchnął cicho i spojrzał na dziewczynę ze zmartwieniem. 
-Uważaj na siebie Lucyno. Powiedział z uśmiechem i zniknął, a dziewczyna tak jak się do niego przytulała opadła twarzą na łóżko. Na jej czole znów pojawiła się pulsująca żyłka. Mógł ją przynajmniej uprzedzić, że zamierza sobie tak po prostu zniknąć, i jeszcze nazwał ją Lucyną, czego nienawidziła, a on dobrze o tym wiedział. Uniosła się do góry, zaśmiała się cicho myśląc o Gwiezdnym duchu i szybko weszła pod kołdrę mając nadzieję, że jej sen się nie powtórzy.
-------------------------

Rano dziewczyna obudziła się, kiedy pierwsze promienie słońca padły przez okno na jej twarz. Uśmiechnęła się i otworzyła swoje oczy aby po chwili usiąść i wpatrywać się za okno. Pogoda była piękna, taka, jaką najbardziej uwielbiała. Ciepłe słońce otulało jej twarz, a ona jednym ruchem ręki otworzyła swoje okno, przez które wdarł się lekki wietrzyk niosący za sobą falę świeżości. Dziewczyna zaciągnęła się tym zapachem i z entuzjazmem rozpoczęła ten dzień. Poszła do kuchni i przyrządziła sobie pożywne śniadanie, które zaraz później szybko zjadła. Upijając ostatni łyk swojej herbaty odstawiła kubek na bok i udała się do łazienki. Spojrzała w swoje odbicie w lustrze z ogromnym uśmiechem. Przemyła twarz, umyła zęby i uczesała swoje rozczochrane włosy. Ułożyła je jak zawsze i weszła do swojego pokoju. Podeszła do swojego stolika i wzięła klucze, które przypięła do swojego paska. Od razu poczuła się pewniej, usiadła na fotelu czekając na Erzę, i Natsu, który miał im jak zwykle towarzyszyć. Erza weszła do niej bez pukania, jak zawsze zresztą. Minę jednak miała poważną. Poważniejszą niż zwykle, Natsu ciągle nie było.
-Idziemy Lucy. Powiedziała oschle Tytania, a Lucy aż drgnęła przez jej ton.
-Ale... Natsu? Zapytała niepewnie blondynka, jednak widząc wzrok Tytani szybko zrozumiała, że Dragneel nie będzie im dzisiaj towarzyszył. Lucy zawiodła się, jednak nie mogła nic poradzić, a wolała nie pytać Erzy o szczegóły, bo chyba nie była dzisiaj w humorze, co nie zwiastowało dla niej dobrze. Kiedy dziewczyny doszły na polanę obyło się bez biegania. Erza od razu przeszła do rzeczy. Zaczęła atakować, Lucy nie była w stanie uchronić się od ani jednego ataku. Tytania była zupełnym przeciwieństwem tego, co było dwa dni temu. Nie zwracała teraz uwagi na to, czy Lucy daje sobie radę z takim tempem, czy nie. Była oschła, jakby Lucy była dla niej kimś obcym. Dziewczyna zdezorientowana starała się unikać ciosów, jednak na marne. Była zbyt wolna. Obrywała to raz z lewej, raz z prawej. Kiedy w końcu odleciała na kilka metrów uniosła się na łokciach i wstała jak najszybciej mogła. Była już nieźle poobijana, a to był dopiero początek treningu. 
-Erza...  Chciała coś powiedzieć, zapytać co się stało, dlaczego tak nagle zwiększyła intensywność ataków i dlaczego jest dla niej aż tak surowa. Miała w głowie totalną pustkę.
-Nie ma obijania się Lucy, nie mogę dawać ci aż takiej fory, bo niczego się nie nauczysz. Powiedziała stanowczo, ale Lucy nie mogła się z tym zgodzić. Uważała, że ten trening powinien iść w wolniejszym tempie, żeby Tytania przyspieszała z czasem, aby Lucy mogła się do tego jakoś przyzwyczaić, przystosować... Po prostu nauczyć. Ale wiedziała, że Erza swojego zdania nie zmieni. Chciała się dowiedzieć, co jest powodem jej nagłej zmiany, jednak nie zdążyła, bo czerwonowłosa była już przy niej.
-Lucy, weź się w garść... Powtarzała do siebie w myślach dziewczyna, jednak to nie było takie łatwe. Jak miała się skupić, kiedy wciąż obrywała od Erzy i nawet nie umiała sobie poradzić z unikaniem ataków. Przez chwilę przeszło jej przez myśl przywołanie Lokiego, jednak to by mogło pogorszyć sytuację, bo gdyby Erza użyła swojej broni, byłaby to dla Lucy katastrofa. Wstała więc i przybrała pozycję obronną. Erza biegła w jej stronę, a Lucy zdążyła odskoczyć w bok i ciężko dysząc starała się jakoś uspokoić. 
-Erza, błagam, zwolnij ! Zawołała zmęczona dziewczyna patrząc na czerwonowłosą, która nagle stanęła, i spojrzała na blondynkę.
-Lucy, skoro nie umiesz sobie ze mną poradzić nawet, gdy nie używam magii, to jak sobie poradzisz z kimś, kto tej magii użyje? Spojrzała na mnie z powagą. No dobrze, ale ona także nie używała magii prawda? A nie często przypadało jej walczyć z kimś bez magii, prawie wcale. Zawsze pomagały jej gwiezdne duchy, albo chociażby jej bicz. Ale musiała przyznać Erzie rację. Pod względem walki wręcz była beznadziejna. Brakowało jej szybkości przede wszystkim, której Erza chciała ją nauczyć za wszelką cenę. 
-Ale Erza, ja też nie używam magii. Jesteś magiem rangi S, a ja jestem w gildii dopiero rok, nie licząc tych siedmiu na wyspie. No ale jednak. Powiedziała niepewnie, bo bała się reakcji Tytanii. Ta jednak poruszała brwiami i westchnęła cicho. Dla niej to wszystko także było trudne, ale musiała to robić. Musiała... 
-W takim razie użyj swojego bicza, bo gwiezdne duchy raczej nie pomogą ci opanować szybkości ruchów. Powiedziała stanowczo a Lucy chociaż zdziwiona przytaknęła ruchem głowy i cofnęła się znów na bezpieczną odległość. Uwolniła swój bicz i czekała na ruch Tytanii. Nie minęła chwila, a Erza znów była przy blondynce, która odskakując do tyłu uderzyła swoim biczem, który związał Erzie ręce. Uderzyła nim ponownie a Erza odleciała na pewną odległość, jednak nie sprawiło jej to nawet większego bólu. Ponownie ruszyła do ataku. Lucy mając w ręce swój bicz czuła się pewniej niż przed chwilą. Kiedy Erza była coraz bliżej schyliła się nieco aby uderzyć Heartfilie w brzuch. Jednak ta korzystając z tego wyskoczyła wysoko w górę i odpychając się od nogą od ramienia Erzy przeskoczyła za nią i swoją bronią złapała ją za rękę. A jakież to było zdziwienie Tytanii po tym ruchu. Czegoś takiego naprawdę się nie spodziewała, ale nie mogła jej teraz gratulować. Odwracając się szybko przodem do 'wroga' uchwyciła jej bicz i ciągnąc do siebie wyrwała jej go z ręki. Lucy nie była zadowolona tym obrotem sytuacji i odskoczyła na bezpieczną odległość. Erza odrzuciła w bok jej broń, dając jej do zrozumienia, że aby ją odzyskać musi ją jakoś ominąć. Lucy zmarszczyła brwi i ruszyła w stronę Tytani, która już była przygotowana. Kiedy Lucy wyciągnęła rękę, aby zadać jej cios ona złapała ją za nadgarstek, obracając tyłem do siebie powaliła na kolana i kopnęła ją w plecy. Lucy przejeżdżając na kolanach kilka metrów poczuła okropne szczypanie. Kiedy wstała z jej zdartych kolan sączyła się powoli krew. Dziewczyna była przerażona tym, co robiła z nią Erza. Z każdym uderzeniem Erzy myślała tylko że jest słaba, że sobie nie poradzi. Ale musiała przecież coś zrobić. Ale co... Dziewczyna nie wiele myśląc odskoczyła od przeciwniczki i wezwała swojego pupilka Plue. Erza zdezorientowana nie wiedziała o co chodzi, jednak kiedy małe zwierzątko przebiegło między jej nogami, wzięło bicz i znów wbiegło przez jej nogi podając bicz Lucy Erza uśmiechnęła się pod nosem. 
-Sprytne. Przyznała Erza Blondwłosej, a kiedy Plue zniknął Lucy spróbowała zaatakować. Podbiegła do Erzy i oplątując wokół jej nogi swój bicz pociągnęła go za sobą. Tytania upadła na ziemię i została pociągnięta przez Lucy kilka metrów. Jej plecy były zdarte, jednak nawet się nie skrzywiła. Mając na sobie zbroję przypominającą strój geparda nie mogła się uchronić od licznych zadrapań. Jednak i tak wyglądała o niebo lepiej niż Lucy. Ta stała zdyszana tuż przed Erzą. Z jej kolan krew spływała po same kostki. A co z jej twarzą ? Znów zdarty policzek, siny, a ona tylko splunęła krwią, która była w jej ustach przez rozciętą wargę. Erza nie dała jej jednak długo odpocząć. Ale Lucy nie miała siły się już bronić, była kompletnie wyczerpana. Tytania będąc tuż przy niej uniosła nogę do góry, a Lucy po kolejnym ciosie odleciała parę metrów dalej. Cały dzisiejszy trening był monotonny. Lucy tylko upadała i wstawała żeby znowu upaść. Raz na jakiś czas udało jej się uniknąć ciosu, lub użyć bicza, dzięki któremu udało jej się ją raz zwalić z nóg. Dla oglądającego byłoby to zapewne nudne, bo była to zdecydowanie jednostronna walka. Lucy leżała na ziemi próbując złapać oddech po uderzeniu. To miał być trening, a czuła się jak po walce z prawdziwym wrogiem. Lucy nie miała nawet siły na to, by wstać. Z jej oczu spłynęło kilka pojedynczych łez...
-Erza, przepraszam... 
W tym samym czasie Natsu siedział leniwie w gildii. Nie chciało mu się nawet bić  z Gray'em, co chyba nie było codziennym widokiem. Siedział spokojnie obok przyjaciela, a głowę miał położoną na stole. Gdyby jego twarz była zielona, wyglądałby, jakby miał chorobę lokomocyjną. Nawet nie zdał sobie sprawy kiedy minęło kilka godzin. Nagle uniósł swoją głowę do góry. Poczuł w sercu coś niepokojącego i mimo zakazu Erzy razem z Happym i udali się na polanę. Happy trzymający przyjaciela za ramiona leciał w wyznaczone miejsce. Kiedy dolatywali do miejsca treningu jego serce ogarniał coraz większy niepokój. Kiedy tam dolecieli, a Natsu wypuszczony przez Happiego opadł tuż obok Lucy spojrzał na blondynkę. 
-Erza... Wysyczał te słowa przez zęby. Był wściekły. Jak Erza mogła jej coś takiego zrobić. Nie mieściło mu się to w głowie. Przecież. One były przyjaciółkami. To miał być tylko trening, a Lucy wyglądała, jakby stoczyła prawdziwą walkę o przetrwanie. Niestety ją przegrała. Leżała wyczerpana nie mając siły aby wstać. 
-To miał być tylko trening. Cholerny Trening Erza ! Chcesz ją zabić?! Rozwścieczone krzyki Natsu było słychać chyba w całej Magnolii. Erza nie widziała jeszcze Natsu tak wściekłego.
-Jak mogłaś jej to zrobić! To Twoja przyjaciółka! Erza tylko spuściła głowę w dół. No bo co mogła zrobić? Wykonywała tylko rozkazy dziadunia. Mimo, że ciężko jej było zadawać Lucy te wszystkie ciosy, wierzyła, że Mistrz się nie myli, że to tempo pomoże Lucy stać się silniejszą jeszcze szybciej, niż gdyby zniżała się mocą do jej poziomu. 
-Robię to, co do mnie należy. Powiedziała surowo, a chłopak nie mógł uwierzyć w to co widzi i słyszy. To nie była Erza, którą znał. Ona nigdy nie była aż tak oschła w stosunku do swoich przyjaciół, i nawet na cholernym treningu nie dawałaby nikomu takiego wycisku. Więc o co w tym wszystkim chodziło? 
-Koniec z tym treningiem, Lucy już nie będzie trenowała w ten sposób. Powiedział już spokojniej i wziął dziewczynę na ręce. Chciało mu się płakać widząc ją w takim stanie. Przytulił ją mocno do siebie, a ona tylko oparła głowę na jego torsie. Erza się nie odezwała. Mimo wszystko musiała dokończyć ten trening. Tak jakby Lucy nie miała tutaj nic do powiedzenia. Ale to wszystko było dla jej dobra. Natsu udał się z dziewczyną w stronę jej domu.
-Happy, leć po Carlę, przyprowadź ją do Lucy. Powiedział do swojego kotka a ten rozkładając swoje skrzydełka poleciał do gildii.
-Maksymalna Prędkość! Usłyszał tylko Natsu, a jego exceed od razu zniknął w oddali.-Natsu... Kiedy chłopak usłyszał swoje imię aż drgnął, spojrzał na poobijaną dziewczynę, która mimo bólu się uśmiechała. Chłopak jednak nie odwzajemnił jej uśmiechu, był przerażony zachowaniem Erzy. A jej słowa nie dawały mu spokoju.
"Robię to, co do mnie należy"

Te słowa wyryły się w jego pamięci, a on starał się zrozumieć o co chodzi. Kiedy dotarli do jej domu wszedł z nią przez drzwi, co było dla niego dosyć dziwnym uczuciem. Pierwszy raz odkąd ją zna użył jej drzwi. Położył ją na łóżku, i usiadł przy niej czekając na Wendy...




 No to mamy dziewiąty rozdzialik ! Ludzie, mamy ponad 1000 wyświetleń, kurczę. Nawet nie macie pojęcia jak mnie to cieszy. Szczerze mówiąc nie spodziewałam się, że tak szybko uda mi się coś osiągnąć. A jednak mam was, co dodaje mi chęci na pisanie. Dziękuję wam wszystkim bardzo <3

Co do rozdziału, myślę że się spodoba. Mimo, że już trzeci raz opisuję walkę Erzy z Lucy. Jednak tym razem wygląda ona inaczej niż zwykle, i choć może się to wydawać monotonne, to przecież gdyby Lucy nagle pobiła Erzę cały blog byłby bezsensu, bo wtedy okazałoby się że Lucy jest najsilniejszą kobietą w Fairytail, a wszyscy dobrze wiemy, że tak nie jest :P No ale dobra, koniec tego tłumaczenia, czekajcie na następny rozdział, to się dowiecie co i jak :PP
( i teraz wszyscy krzyczą "Aye Sir!" xDDD )

Aiko.

6 komentarzy:

  1. Aye Sir!
    Super rozdzialik!
    Żal mi Erzy, że musi doprowadzać swoją przyjaciółkę do takiego stanu.
    Opis walki rzeczywiście był inny. Pomysł walki przy użyciu bicza naprawdę mi się podobał.
    Wezwanie Plue^^ great idea! Nie spodziewałam się tego.
    Życzę weny!
    Ani-chan

    OdpowiedzUsuń
  2. Aye sir! (teraz przechodzi do części właściwej komentarza)
    Lucyno? >.<
    Loki, I love you :3 Jakiś mam do niego taki sentyment, no nie wiem - zawsze bawiły mnie jego teksty na poderwanie dziewczyn :D
    "Dziewczyna zaciągnęła się tym zapachem" - *przyciąga łapki do policzków jak Happy* Lucy-ćpun
    Cóóóż, akcja z Plue fenomenalna, a 1000 wejść gratuluję i zapewniam że są jak najbardziej zasłużone :) Weny życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Aye sir!
    Aiko :* zajebistyy rozdział z resztą tak samo jak pozostałe <3
    Masz tyle pomysłów,że to się w głowie nie mieści :D
    Genialnie to wszystko opisujesz! (^o^) Życzę Ci dalszej weny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszystko wyszło ci świetnie, ale i tak Loki przekupił mnie sobą w tym rozdziale xD A każdy trening Erzy i Lucy doprowadza do tego, że brakuje mi tchu w piersi ^^ ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Podobało mi się a szczególnie przytulasek z Lokim *o* ..! chociaż jakoś nie mogę czytać tego jak Lucy dostaje krwotoku przez Erzę .. po prostu widzę to w mojej głowie i aż ciarki mnie przechodzą !! ;_; biedaczka, ale wiem że będzie coś ciekawego się później działo ..!
    PS. Ja w żadnym słowie nie myślałam o krytyce .. wszystko co napisałam było w pozytywnym sensie !! ;-)

    OdpowiedzUsuń