sobota, 25 maja 2013

32. Magia Smoczych Zabójców.

-Król gwiezdnych duchów nie powiedział, że ją tam odeśle, tylko że Król zaświatów tego pragnie... Dzieci, szykujcie się na wojnę... Powiedział dziadunio, a po gildii rozniosły się okrzyki bitewne.
-Nic z tego nie rozumiem... Powiedział nagle Jellal, który obejmował zdenerwowaną Tytanię, aby nie chodziła ciągle w kółko, bo dostawał już oczopląsu.



-Lucy! zawołał Hayate wtulając się do nieco zdezorientowanej blondynki. Byli w świecie gwiezdnych duchów, nawet dostali już swoje ukochane wdzianka. Oczywiście jak zawsze ubrania Lucy pasowały do ubrań Dragneela. Lucy zwróciła się teraz do stojącego przed nimi Króla Gwiezdnych Duchów.
-Jeżeli już musisz mnie tam odsyłać, błagam sprowadź ich znowu na Ziemię. Powiedziała cicho blondynka licząc, że nikt nie zaprotestuje, jednak tuż obok niej zjawił się zdenerwowany Salamander.
-Nie możesz jej tam odesłać, mnie tam odeślij, a ich sprowadź na ziemię. Minęło jakieś piętnaście minut, kiedy zażenowany Król Duchów przerwał kłótnie dwójki magów o to kto ma być gdzie odesłany. 
-Moja stara przyjaciółko... Rzekł cicho pod nosem, a wtedy Hayate, Natsu i Lucy spojrzeli na Króla. Nie mieli pojęcia co chce im powiedzieć, ale chyba każdy z nich bał się usłyszeć tego, co ma do powiedzenia.
-Nie odeślę Cię do zaświatów, nie mógłbym... Jednak musisz pomóc gwiezdnym duchom zwyciężyć wojnę o Twoje życie. Dziewczyna otworzyła szerzej oczy nie mogąc uwierzyć w to co słyszy. Wojna o nią? Jaki to miało sens? Kolejny raz ktoś będzie musiał za nią cierpieć? Oczywiście Natsu rozgrzewał się już napalony uderzając pięściami w powietrze, a załamana Lucy spojrzała na Króla Duchów.
-W takim razie odeślij ich na Ziemię, dam sobie radę sama... jakoś. Ostatnie słowo wypowiedziała szeptem, jednak Salamander i tak go usłyszał w momencie znalazł się przy blondynce marszcząc nerwowo brwi.
-Nigdzie nie idę, napaliłem się na tą walkę! Znów uśmiechnął się zadowolony i nagle wszyscy poczuli wstrząs. 
-C...Co się dzieje? Zająknął się milczący do tej pory Hayate i wtuliła się w bok swojej ukochanej siostrzyczki z niemałym przerażeniem. Szczerze mówiąc ona bała się tak samo jak jej braciszek, ale starała się zachować poważną minę. 
-Już za późno na odsyłanie kogokolwiek, gdziekolwiek... Nagle piękne dotąd niebo gwiezdnego świata przybrało ciemnogranatowy kolor i ukazał im się tak samo duży jak Król Gwiezdnych Duchów, król zaświatów. Biła od niego ciemna aura a wyraz twarzy od razu wskazywał na jego niezadowolenie. Po chwili prychnął pod nosem a Lucy aż drgnęła. 
-Skoro nie zabiją jej tam, zrobią to tutaj. Powiedział groźnie patrząc na blondynkę a wokół niego pojawiły się potwory. Wróciła raptem dwa dni temu i już drugi raz spotyka te okropne kreatury. Nie wiele myśląc odepchnęła od siebie małego Hayate a sama spojrzała na swoje gwiezdne duchy, które teraz stały tuż obok niej gotowe do walki.
-Przepraszam... Powiedziała cicho i sama pochwyciła za swój bicz. Nie minęło dużo czasu, kiedy wszyscy plątali się między sobą w wirze walki. Tylko Hayate stał gdzieś z tyłu a Lucy mimo ciągłych ataków, starała kątem oka zerkać na niego. Tak naprawdę wszystkie gwiezdne duchy i Natsu musieli być blisko Lucyny bo to właśnie na niej skupiało się większość ataków. Blondynka dostrzegła nagle jednego 'mądrego' potworka, który dopiero co dostrzegł małego chłopca wpatrującego się z przerażeniem w to co widzi.
-Lucy! Zawołał, a raczej zapiszczał prawie przy tym płacząc, kiedy widział jak jeden z Koji'ch zbliża się w jego stronę. Dziewczyna nie miała wiele czasu na myślenie. Widząc wyciągniętą, nienaturalnie długą łapę potwora wręcz wskoczyła przed Hayate przyjmując za niego cios, którego zapewne by nie przeżył. Widzący całą sytuację Natsu wpadł w szał, jednak nie miał możliwości dostania się do blondynki. Jedyne co mógł zrobić, to liczyć, że któryś z gwiezdnych duchów mu pomoże. Na szczęście pamiętał, że należy uderzać przeciwników w głowę i udało mu się dosyć szybko dostać do wściekłego Hayate, który opadł na kolana.

W tym czasie nikt nawet nie zauważył, że zniknął Lokie. Nikt nie zauważył, albo po prostu wszyscy wiedzieli dlaczego zniknął i gdzie jest. A gdzie był? Właśnie dostał się do gildii, gdzie minęło już kilka dobrych godzin. Wiedział, że wszyscy oczekują wyjaśnienia, ale nie było na to ani chwili czasu.
-Wszyscy złapcie się za ręce! Zawołał nagle i choć mało kto rozumiał o co chodzi wszyscy zebrali się na środku gildii łapiąc się za ręce. 

Lucy uniosła się do góry łapiąc za brzuch, spojrzała na walczące za nią gwiezdne duchy i Salamandra, który starał się odciągnąć potwory od klęczącego Hayate.
-Nikt... Nikt nie ma prawa krzywdzić mojej siostrzyczki... Powiedział cicho i zerwał się na równe nogi. Sięgnął do swojej kieszeni, z której wyciągnął pęk kluczy. Pochwycił jeden z nich, którzy u samej góry wyglądał, jakby był przypalony.
-Bramy Żywiołów, Ogień! Zawołał nagle a jego ciało zaczęło pokrywać się ogniem. Lucy nie miała pojęcia co się dzieje, ale Hayate nie był w lepszym stanie. Klucze? Klucze które odziedziczył po swojej matce podobnie jak Lucy, najwyraźniej jej ojciec miał słabość do kobiet z kluczami <XD>  Jednak Hayate zawsze był myśli, że nie ma magicznej mocy, ponieważ ilekroć próbował przywołać do siebie duchy żywiołów nie udawało mu się to. Jednak teraz, kiedy widział jak Lucy go chroni... Poczuł coś, co sprawiło że od razu musiał sięgnąć po jeden z kluczy. Hayate był Magiem Gwiezdnej Energii, tak samo jak Lucy, jednakże... Był drugą generacją. Jego gwiezdne duchy nie posiadały swoich własnych ciał tak, jak duchy Lucynki, lecz wchłaniały się do ciała chłopca przekazując mu całą swoją siłę i magię. Dlatego też właśnie Hayate stał teraz pokryty ogniem od stóp do głów. Nie miał pojęcia dlaczego, ale poczuł ogarniające go przyjemne ciepło, którym zapewne była jego magia. Czuł, jak rośnie jego siła. Uśmiechnął się zadziornie i rzucił się w wir walki. Oszołomiona blondynka do tej pory nie mogła oderwać wzroku od miejsca, w którym przed chwilą stał Hayate.
-Hayate, uderz we mnie swoim ogniem! Zawołał podjarany tym wszystkim Dragneel, a Hayate nie zastanawiając się dlaczego Natsu chce, aby go atakował wypuścił ze swych dłoni falę ognia, która już po chwili została pochłonięta przez zadowolonego Salamandra.
-No to kiedy już się najadłem, możemy walczyć poważnie! Mimo dzielnej i zawziętej walki ich siły coraz szybciej opadały. Potworów ciągle przybywało, jedyna osoba, która się nie męczyła to Natsu, który co jakiś czas podjadał sobie ogień od Hayate tym samym uzupełniając swoje zapasy magii, energii i siły. Lucy, która wciąż odczuwała ból w okolicach brzucha także starała się dzielnie walczyć, w końcu walczyła o samą siebie i chciała zrobić wszystko, żeby jej najbliżsi przy tym nie ucierpieli. 
-Lucy! Usłyszała nagle znajomy głos i obróciła się za siebie. Widząc Lokiego, który sprowadził tutaj całą gildię uśmiechnęła się, mimo, że nie chciała mieszać nikogo w tą wojnę... Ale skoro Król Gwiezdnych Duchów uważał, że nie poradzi sobie nawet u boku Natsu to znaczy, że nie będzie to łatwa walka.
-Jak? Zapytał nagle sam siebie Hayate, kiedy walczył zręcznie ze swoimi przeciwnikami. Z jego dłoni raz po raz wystrzeliwały strumienie ognia, które uderzając o Kojich powodowały niemalże natychmiastowe ich zniknięcie.
-Otworzyłeś moją bramę Hayate. Usłyszał nagle w swojej głowie czyjś głos, męski głos. Był on miły, łagodny i przez niego na twarz młodzieńca wkradł się delikatny uśmiech, co z boku sprawiało wrażenie, jakby cieszył się tą całą walką. 
-Dlaczego udało mi się to zrobić, myślałem że nie mam mocy. Powiedział cicho omijając kolejnych przeciwników. oczywiście pozostali członkowie również borykali się ze swoimi przeciwnikami. Erza i Gray nie wyglądali na zdziwionych, bowiem widzieli już owe potwory. Ale teraz nawet Laxus zdawał być się lekko poddenerwowany. Chyba nigdy w życiu nie walczył z czymś takim, a w życiu przyszło mu się zmierzyć z wieloma potworami. 
-Celujcie w głowy! Zawołała Erza i wszyscy od razu efektowniej powrócili do walki. W tym czasie Hayate czekał na odpowiedź swojego ducha.
-Widzisz Hayate, wtedy Twoja podświadomość nie chciała uwolnić magii, która była głęboko w Tobie. Teraz pragnąłeś całym sobą wesprzeć swoją siostrę co pozwoliło Ci na otworzenie tych bram. Hayate zmarszczył brwi i spojrzał na swoją siostrę, która teraz tuż obok swoich gwiezdnych duchów pomagała im walcząc swoim biczem. Raz po raz wyskakiwała ku górze, aby zwinnie wskoczyć na głowę potwora, który tuż po tym znikał. Królowie, którzy stali z boku nawet nie przyglądali się walce. Nie dlatego, że bali się jej efektów, lecz dlatego iż posyłali sobie nawzajem piorunujące spojrzenia, które wywoływały jeszcze gorszą atmosferę na świecie. 
-Nie rozumiem, skoro jesteś gwiezdnym duchem, to dlaczego wygląda to zupełnie inaczej niż u Lucy? Chłopak został uderzony łapą potwora i odleciał kilka metrów w tył powalając przy tym kilka innych Kojich, jednak nie odczuł zbytniego bólu, co sprawiało, że zadawał sobie kolejne pytania. Usłyszał tylko ciche syknięcie swojego gwiezdnego ducha. Czyżby on odbierał za niego ciosy? Chłopak już chciał zadać pytanie, jednak rzuciwszy się do walki jego duch sam zaczął mówić.
-Jesteś Magiem Gwiezdnej Energi drugiej generacji. Twój duch nie walczy za Ciebie tak jak jest w przypadku Lucy, tylko wchodzi do Twojego ciała przekazując Ci swoją moc. Jestem kluczem czwartego żywiołu - ognia. Jest dziesięć takich kluczy na całym świecie, masz cztery. Chłopak mimo, iż był skupiony na walce starał się dokładnie słuchać swojego ducha. Był nie mało zszokowany tym co usłyszał. Wszystko mu to wyjaśniło, chociaż i tak większości się domyślał, a teraz tylko utwierdził się w swoim przekonaniu. 
-Posiadam ogień, ziemię, powietrze i błyskawice... Czym są kolejne klucze? Zapytał nagle i usłyszał ciche westchnięcie w swojej małej główce.
-Widzisz, klucze te są odpowiednikami mocy smoczych zabójców.
Ogień jak u pana Natsu
Błyskawice jak u Laxusa
Powietrze jak u Wendy
Trucizna jak u Cobry, który obecnie jest więziony przez Radę
Ciemność i Jasność jak u dwóch braci Rogue i Stinga
Żelazo jak u Gajeela
Lód, woda i ziemia. Niestety nie mam żadnych informacji na temat tych smoczych zabójców i nawet nie wiemy czy nadal żyją. Żyli na pewno w momencie stworzenia kluczy... Chłopak po tej długiej wypowiedzi był naprawdę zdruzgotany. Nawet nie wiedział czym są smoczy zabójcy a jedyny, którego znał to Natsu, bo nawet nie zdążył się zapoznać z wszystkimi, a już znalazł się na polu walki.
-Jako że jestem twoim gwiezdnym duchem mam także za zadanie przyjmować na siebie wszystkie obrażenia. Przy każdym uderzeniu moja moc drastycznie maleje, bo nie masz jeszcze doświadczenia. Dlatego bądź ostrożny, bo kiedy zniknę nie będziesz miał więcej mocy magicznej, aby wezwać któregoś z duchów. Po tych słowach Hayate nie kontynuując rozmowy starał się skupić całym sobą na walce, musiał pomóc Lucy. Walka o nią, była jego walką. Może i był młodszy, ale zawsze będzie chronił swoją ukochaną siostrzyczkę, która jest dla niego najważniejsza, bo ma tylko ją, nie licząc Pani Spetto. A przecież mogła go zostawić, ale nie zrobiła tego. Pani Spetto miała racje mówiąc, że Lucy ma dobre serce. Wracając do niej... Dziewczyna na skraju wyczerpania trzymała się za swój bok z którego sączyła się krew przebijając się przez małe szparki między jej palcami. Wiadomo, ciecz pcha się gdzie tylko może. jej ubrania były podarte, jej brzuch odsłonięty. 
-Lucy! Zawołał Salamander widząc, jak dziewczyna kolejny raz zostaje odepchnięta na kilka metrów do tyłu. Starał się jak najszybciej do niej dostać, ale zewsząd otoczyły go potwory.
-Cholera! Zawołał rozwścieczony i już chciał prosić Hayate o nową porcję ognia, ale kątem oka zauważył że i on coraz szybciej traci siły. Nie chciał nawet myśleć o tym, co by się stało, gdyby reszta gildia nie przyszła z pomocą. 
-Panienko Lucy! Do blondynki podbiegła Wendy wraz z ochraniającą jej tyły Erzą i Jellalem. Scena jak z horroru. Wendy mimo swojego zmęczenia postanowiła uleczyć Lucy. Po chwili Lucy stanęła do walki, jednak zaniepokojona stanem swojej młodej przyjaciółki postanowiła nie spuszczać jej z oka, chociaż do obrony miała tylko swój bicz, a ona nie była uleczona do stanu idealnego, bo ilość mocy magicznej Wendy jej na to nie pozwalała. Miała na ciele jeszcze liczne rany a z tej na boku nadal delikatnie sączyła się krew, jednak nie sprawiała jej już tyle bólu co wcześniej.
-Lokie, Virgo! Zawołała głośno i już chwilę później obok niej stanął zmęczony już lew i  dziewczyna ubrana jak pokojówka z kajdanami na dłoniach.. Wszystkie jej duchy rozproszone były po całym polu walki, ale wiedziała, że gdy tylko ich przywoła znajdą się obok niej. Jednak nie przywołała ich po to, aby ją chronili. Czuła się za to wszystko winna i jeżeli już ktoś miałby tutaj zginąć, to właśnie ona... 
-Lokie, pilnuj Wendy, Virgo znajdź mojego brata błagam i pomóż mu. Gwiezdne duchy niechętnie wykonały jej rozkazy. Nie to, że nie chciały chronić Wendy czy Hayate, ale oboje bali się o blondynke. Jednak z uchyloną głową ruszyli tam, gdzie im nakazano.
-Natsu... Wyszeptała cicho dziewczyna szukając wzrokiem swojego ukochanego. Mimo iż było tam niesamowicie głośno Natsu minimalnie, bo minimalnie ale usłyszał głos Lucy. W końcu udało mu się pozbyć zewsząd otaczających go Kojich i w momencie znalazł się obok niej kierowany jej zapachem. Dziewczyna już miała łzy w oczach widząc go w takim stanie. Nie tak to wszystko miało być... Wszystko miało być inaczej, miało być już dobrze. Już chciała użyć swojej uranometrii, kiedy uderzona przez potwora wpadła wprost w ramiona Salamandra i razem z nim odlecieli kilka metrów gdzieś za pole walki. 
-Lucy... Powiedział cicho zaciskając pięści. Była przytomna, ale oberwała już któryś raz z kolei. Może gdyby Wendy uleczyła ją do końca nic wielkiego by się nie stało, ale teraz dziewczynie ból sprawiało nawet oddychanie.
-To wszystko moja wina Natsu... Przepraszam. Powiedziała mimo bólu i spojrzała na niego, a po jej policzkach spłynęły łzy. Zawsze przez nią gildia ma problemy, dlaczego zawsze ona musi sprawiać wszystkim problemy? Chłopak pokiwał przecząco głową.
-Nie gadaj głupot, to nie Twoja wina. Powiedział stanowczo. Nie uważał tego za problem, bo tak naprawdę to ona wcześniej uratowała jego i wręcz cały świat od zagłady. 
-Gdybym nie przeżyła, nie mielibyście tego problemu... Powiedziała coraz bardziej łamiącym się głosem.W tym momencie szczerze żałowała, że tam przeżyła... Swoim życiem narobiła tyle problemów swoim ukochanym przyjaciołom... Swojej rodzinie... 
-Cholera lucy przestań tak mówić! Powiedział w końcu zdenerwowany jej postawą Salamander. Wziął ją na ręce i zacisnąwszy pięści na poszarpanych ubraniach Lucy wziął głęboki oddech.
-Loki! Tym razem to Salamander przywołał lwa, który teraz wyglądał jeszcze gorzej niż poprzednio, kiedy Lucy go widziała.  Zostawiając Wendy pod opieką Jellala i Erzy zjawił się obok nich tak szybko jak mógł. Salamander przekazał mu szybko i płytko oddychającą Lucy i bez słowa rzucił się do walki, przez te cholerne stworzenia nie mogli żyć normalnie. Przez te cholerne stworzenia Lucy obwiniała się za wszystko i to właśnie przez nie żałowała, że przeżyła... Nie mógł im tego darować... Postanowił, że nawet gdyby miał zginąć... Dla niej zrobi wszystko.


No kochani, mam nadzieję że rozdział się podoba i że podejdziecie pozytywnie do magii Hayate :P 
Nie było mnie długo, ale powiem wam że udało mi się mniej więcej ustabilizować swoją sytuację z geografią i teraz tylko zostało mi podwyższyć kilka ocen :3 obiecuję, że już będę dodawać rozdziały normalnie :33 Jeżeli mi się uda, jutro dodam kolejny. A teraz walcie śmiało co myślicie o rozdziale. Krytyka także miło widziana, bo to dzięki niej mogę się poprawiać :33

Do następnego kochani < 33

Aiko.


6 komentarzy:

  1. Ja cie kręcę!!! Superowski Rozdzialik!!! Ja chce kolejny!!!, bardzo mi się podobały słowa króla duch ów że o nią walczą. Ale końcówka mnie zaniepokoiła... mam nadzieje że nie uśmiercisz Natsu w obronie Lucy.
    Kochana ślę wenę
    czekam z niecierpliwością na kolejne
    Pozdrowionka ^.^

    OdpowiedzUsuń
  2. "najwyraźniej jej ojciec miał słabość do kobiet z kluczami" nie wierze, że jednak to napisałaś xDDD
    Jejciu, magia Hayate wyszła jeszcze lepiej niż się spodziewałam, to zacne, superaśne, mraśne i w ogóle ahh! Genialne! Druga generacja magów gwiezdnej enegii... ty już wiesz, ale napiszę to jeszcze raz - kłaniam się godnie za ten pomysł :D
    I cała gildia rzuciła się w wir walki, już widziałam oczami swojej wyobraźnie ich poobijane buźki :D
    Końcówka... mimo sytuacji, w jakiej się znaleźli - słodka. Taka.. NaLowska xD Czytałam to siedząc jak na szpilkach!
    I cieszę się, że gegra już poprawiona : ) Zdolna dziewczyna, wierzyłam w Ciebie :*
    Przesyłam wene, tone buziaków i czekam na cd :***

    OdpowiedzUsuń
  3. Łooo.. Natsu wkurw level hard ^^
    I Mag Gwiezdnej Energii drugiej generacji? Czemu ja na to nie wpadłam?
    Jesteś genialna! :*
    No i rzeźnia będzie nie ma co.. całe Fairy Tail.. ojj tu nawet wizji Carli nie trzeba, żeby było wiadomo jak to się skończy ^^
    Szacun moja droga <3

    Weny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Łoooo *o* Odzyskałam internet i muszę wszystkie blogi nadrabiać, ale ta walka była zajebista. Natsu wkurw power up! Będzie się działo, Salamander stracił cierpliwość i na maxa jest wkur...rzony XD Dodaj szybko kolejny rozdział bo już nie mogę się doczekać.

    OdpowiedzUsuń
  5. NOMINUJE CIĘ DO Korean Dreams Blog Tag
    WIĘCEJ INFOMACJI NA http://nalu-moja-historia.blogspot.com/p/korean-dreams-blog-tag.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Uff przeczytałam wszystko i jestem na bieżąco, a przynajmniej postaram sie być ;3

    Szkoda mi biednej Lucynki, choć z drugiej strony trochę ma racje. Biedny Natsu, biedni wszyscy, ehh. No niech im sie ułoży i wygrają tą bitewke *\(^o^)/*

    Pozdrawiam [ mtears.blogspot.com ]

    Ps. Nie wiem czy będziesz widzieć, a wole sie przypomnieć - to nie jest mój pierwszy komentarz na twoim blogu ^^ ( zabrzmiało chamsko ;c )

    OdpowiedzUsuń