wtorek, 28 maja 2013

33. Pretekst do wyrównania rachunków.

-Loki! Tym razem to Salamander przywołał lwa, który teraz wyglądał jeszcze gorzej niż poprzednio, kiedy Lucy go widziała.  Zostawiając Wendy pod opieką Jellala i Erzy zjawił się obok nich tak szybko jak mógł. Salamander przekazał mu szybko i płytko oddychającą Lucy i bez słowa rzucił się do walki, przez te cholerne stworzenia nie mogli żyć normalnie. Przez te cholerne stworzenia Lucy obwiniała się za wszystko i to właśnie przez nie żałowała, że przeżyła... Nie mógł im tego darować... Postanowił, że nawet gdyby miał zginąć... Dla niej zrobi wszystko.




-Lucy... Powiedział cicho Lokie, który sam nie był w najlepszym stanie. Trochę to było dziwne, bo przecież kiedy Gwiezdny Duch wraca do swojego świata odzyskuje całą magię i siłę, jednak teraz przez Króla Zaświatów było to zwolnione do tego stopnia, że nie dało się tego odczuć wcale. Chciał już zakończyć tą cholerną wojnę. On sam tak samo jak Lucy nie był w dobrym stanie psychicznym po pobycie w zaświatach, a teraz znów musi walczyć z tymi cholernymi potworami.
-Będzie dobrze... Powiedział cicho patrząc na wymęczoną dziewczynę po czym podszedł bliżej króla duchów, wokół którego walka się nie toczyła. W tym czasie Dragneel mimo tego, że nie dostał od Hayate ognia zachowywał się jakby zjadł go co najmniej tonę. Zadawał ciosy jeden za drugim z prędkością światła i za pewne udałoby się im wszystkim dzięki niemu wygrać tą wojnę, jednak nagle wszyscy poczuli wstrząs. Potwory zniknęły a zdezorientowani magowie zaczęli rozglądać się po bokach.
-Przepraszam... Salamander usłyszał cichy głos Lokiego. Otworzył szerzej oczy z przerażenia i zaczął rozglądać się po otoczeniu.
-Lucy, Lucy, Lucy... Powtarzał cicho idąc coraz szybciej za jej zapachem. Ale nie musiał nawet iść bo widząc oczy swoich towarzyszy skierowane ku górze sam ze strachem uniósł swoją głowę. To co tam zobaczył przekroczyło jego najśmielsze koszmary. Król Zaświatów trzymał dziewczynę za głowę jak jakąś lalkę i uśmiechał sie triumfalnie w stronę Króla Gwiezdnych Duchów.
-Lucy! Zawołała szkarłatnowłosa, a cała gildia wzrastała w gniewie. Nie po to walczyli, żeby teraz znowu ją stracić, tym razem na zawsze... To nie mogło przecież tak się skończyć? Natsu, który teraz podpalał całe swoje ciało, podobnie tak jak Hayate, który wyzwolił w sobie więcej mocny poprzez gniew. Jednak nawet nie zdążyli podnieść nogi, kiedy usłyszeli spokojny, opanowany głos przyjaznego im Króla.
-Skoro już udało Ci się ją złapać, weź ją sobie... Powiedział cicho, a cała gildia spojrzała na niego z niedowierzaniem
-COO?! Zawołali wszyscy chórem, ale Król Zaświatów wolną ręką pogładził swojego tak samo długiego, tyle że czarnego wąsa.
-Poważnie? Zapytał po chwili a zdenerwowany Natsu tak samo jak reszta gildii gotowi byli na atak.
-Nie... JAJA SOBIE ROBIĘ! Powiedział, a cała gildia wywinęła orła. <spróbujcie sobie to wyobrazić, za cholerę nie mogłam sobie tego odmówićXD> W tym momencie atmosfera panująca w królestwie przybrała jeszcze ciemniejszy kolor, a powietrze stało się dziwnie cięższe. 
-To wojna między nami bracie, dobrze wiesz, że blondynka nie ma z tym nic wspólnego. Członkowie gildii już nic nie rozumieli...
-Czekaj czekaj... TO TWÓJ BRAT?! Zawołał Fullbuster patrząc na Króla.
-Chcecie mi powiedzieć, że Lucy była pretekstem do tego, żeby wyrównać wasze rachunki? Zabrała teraz głos coraz bardziej zdenerwowana Erza. To nie miało sensu. Skoro chcieli wyrównać swoje rachunki to po co do cholery ściągali tu całą gildię? Po co im była do tego potrzebna Lucy?
-Masz rację... Powiedział widocznie młodszy z braci i odrzucił Heartfillię gdzieś w bok. 
-Happy! Zawołał Natsu i już po kilku sekundach leciał razem z Happy'm za Lucy. W ostatnim momencie Dragneel wyskakując z łapek przyjaciela złapał dziewczynę w swoje ramiona i razem z nią upadł na ziemię.
-Ile razy jeszcze będę musiał łapać cię w powietrzu? Powiedział niby to na żarty, ale już po chwili wraz z dziewczyną w ramionach dołączył do przyjaciół.
-Natsu, dam radę stać sama... Powiedziała zażenowana blondynka, która mimo tych słów wyglądała niezbyt pewnie. Chłopak nawet jej nie odpowiedział. Chciała mu się wyrwać, jednak czując ogarniające ją ciepło bijące z jego ciała zamknęła oczy i oparła głowę o jego rozgrzany tors. Teraz wszyscy czekali, aż Król Duchów odeśle ich na Ziemię, jednak troooochę się przeliczyli. Obaj Królowie zaczęli walkę nie zważając nawet na ludzi, którzy byli dosłownie tuż pod ich nogami. Wszyscy jak mrówki uciekli z pola widzenia Królów i nikt więcej już nic nie widział. Najpierw rozbłysło się czarne światło, zaraz później oślepiający blask uniemożliwił im zobaczenie czegokolwiek. Dla nich trwało to może pięć minut? Kiedy wszystko wróciło do normy Król Zaświatów klęczał tuż przed Królem Duchów. Wszyscy aż otwarli swoje paszcze widząc to, co zrobili królowie w przeciągu tak krótkim czasie. Jakby to określić... Wszystko wyglądało jak po Uranometrii Lucy, tylko jakiejś pięćdziesiąt razy silniejszej, jak nie więcej. Totalne pobojowisko, piękny świat wyglądał teraz jak ruina. Nagle ni stąd, ni zowąd zjawiła się Ultear wraz małym Plue. 
-Jak? Zapytał Jellal podchodząc do ciemnowłosej dziewczyny, a ona tylko uśmiechnęła się do niego słodko i spojrzała w stronę Króla Gwiezdnych Duchów, który właśnie stał tuż przy swoim bracie.
-A nie mówiłem, że jestem silniejszy? Zaśmiał się głośno, a ten drugi zrobił to samo. Tyle zachodu o coś takiego? Magowie nie mogli uwierzyć w to, co się właśnie stało. Szczerze mówiąc niektórym przypominało to zachowanie Natsu. Wszyscy mimowolnie uśmiechnęli się pod nosem, oprócz Erzy, która mierzyła chłodnym wzrokiem Ultear, która robiła maślane oczka do Jellala. 
-Doszły mnie słuchy, że mam tu posprzątać. Powiedziała zabawnie niby to do Króla, ale wciąż zerkała co chwila na niebieskowłosego, co doprowadzało Tytanię do szaleństwa. Ultear teraz już poważnie, upewniając się wcześniej, że Jellal na nią patrzy zamknęła oczy i zaczęła przywracać świat Gwiezdnych Duchów do wcześniejszego wyglądu. Wszyscy z podziwem obserwowali magię niegdyś złej Ultear. 
-W takim razie... Moi drodzy przyjaciele... Odsyłam was do domu... Kiedy wszyscy znaleźli się wraz z Ultear do gildii aż zaniemówili. Gildia wyglądała jakby nie było ich tam co najmniej dwa miesiące... No tak, przecież byli w świecie Gwiezdnych Duchów... Natsu spojrzał na dziewczynę, którą nadal miał w ramionach i od razu stwierdził, że śpi. Westchnął cicho i od razu bez słowa wyszedł z gildii. Nikt nie miał zamiaru go zatrzymywać, dobrze wiedzieli że martwi się o nią najbardziej. Wszyscy byli poobijani, ale nie było sensu leczyć się magią Wendy, bo i tak nie starczyło by jej na wszystkich. Do akcji wkroczyła pielęgniarka Erza.
-No więc, który by się chciał przebadać? 


Z nosów pociekła krew, a połowa mężczyzn śliniła się na widok Erzy, chociaż wiedzieli już z doświadczenia, że leczenie to nie będzie należało do najprzyjemniejszych. Jedynie Jellal stał gdzieś z boku ciągle rozmawiając z delikatnie zarumienioną Ultear, i choć zazdrość rozrywała Erzę od środka postanowiła udawać że nic ją to nie interesuje. Jak zwykle zaczęła rzucać wszystkimi na boki próbując ich zabandażować, przy czym oczywiście wszyscy śmiali się do momentu, kiedy nie przyszła ich kolej na leczenie. Po sali nagle rozniósł się przesłodzony śmiech Ultear i wszyscy spojrzeli w tamtym kierunku. Dziewczyna wlepiała w niego swoje duże oczy, a chłopak zarumieniony założył rękę za głowę układając ją na swojej niebieskiej czuprynie. Teraz wszyscy odsunęli się migiem od Tytanii w obawie, że jej humor się teraz pogorszy, a jej próby pomocy staną się jeszcze boleśniejsze. Erza zamknęła oczy biorąc ogromne ilości powietrza do płuc i podczas wypuszczania go z powrotem podmieniła swoją zbroję na bojową i w momencie znalazła się przy Ultear, którą teraz miażdżyła do ściany trzymając nóż tuż przy jej gardle. Erza nienawidziła uczucia zazdrości i chcąc się go jak najszybciej pozbyć chciała wyrzucić z gildii Ultear 'delikatnie' proponując jej, aby więcej nie wracała.
-Erza? Zapytał niepewnie swojej dziewczyny zdając sobie sprawę z tego, jak to wszystko musiało wyglądać. Już chciał podejść do swojej ukochanej, kiedy ona nawet na niego nie patrząc wyciągnęła w stronę jego gardła swój drugi nóż warcząc cicho pod nosem.
-Nie wiem do jakiej gildii należysz, ale na pewno nie do tej złotko. Powiedziała niby miło do wystraszonej dziewczyny uśmiechając się złowrogo. Nie musiała długo czekać na efekty, bo po kilku sekundach za Ultear kurzyło się jak za szybko pędzącym wozem. Erza zmieniając swoją bojową zbroję na tą bardziej codzienną opuściła sztylet, który niemalże stykał się z gardłem Jellala i nadal nie obdarzając go żadnym spojrzeniem wyszła z gildii.
-Ktoś tu sobie narobił kłopotów... Powiedział jakby rozbawiony miną Jellala Gray klepiąc go przy tym po ramieniu.
-Umrę! Powiedział zrozpaczony Jellal myśląc o konsekwencjach swoich poczynań i ze spuszczoną głową doczłapał się leniwie do drzwi gildii. W pożegnaniach dało się wyczuć rozbawienie, jednak zarazem współczucie. Bowiem zadzierać z kimś takim jak Erza, to tak jakby komuś życie było nie miłe. 
-Idiota... Powiedział do siebie wychodzący z gildii chłopak i ruszył przed siebie. Nie miał nawet pojęcia że zmierza w tym samym kierunku co jego ukochana. Nie minęło wiele czasu, kiedy docierając nad mały strumyk rzeki dojrzał swoją dziewczynę siedzącą przy samym jej brzegu, wpatrującą się gdzieś w dal. 
-Erza? Po raz kolejny pytając niepewnie podszedł do niej bliżej, ale nie otrzymał ani odpowiedzi, ani nie poczuł przy swoim gardle jej zimnego jak lód sztyletu. 
-Długo będziesz się gniewać? Chciał obok niej usiąść, jednak widząc jak dziewczyna zaczyna dokonywać podmiany cofnął się o kilka kroków w tył, czego efektem było przerwanie podmiany. Dziewczyna spojrzała na niego mierząc go chłodnym wzrokiem.
-Obróć się. Powiedziała oschle, a kiedy chłopak odwrócił się do niej tyłem dostał pięknego kopa w tyłek przez co lecąc kilka metrów dalej wylądował tuż przy nogach Ultear, która stała tam już przed przyjściem Jellala. 
-Przepraszam za nią. Powiedział niby to przepraszająco, ale wiedział, że on zawinił. Może nie było tego widać po szkarłatnowłosej, ale mimo wszystko wewnętrznie była naprawdę delikatną osobą, którą było łatwo zranić. A on najwyraźniej swoim zachowaniem wywołał u niej zazdrość tudzież na pewno poczuła nie małe ukłucie swojego czułego jak na obudowę serca. Uniósł się z ziemi i otrzepując z trawy i ziemi po czym spojrzał na Ultear.
-Po co tu przyszłaś? Mimo tego, że starał się być miły w jego głosie wydało się wyczuć nutkę poirytowania, bo zdawał sobie sprawę że tylko pogarsza swoją sytuację w oczach Erzy. Dziewczyna na jego słowa drgnęła i zaczerwieniła się. Przyglądająca się im Erza robiła dosyć dziwne miny, które przypominały jej ćwiczenia przygotowujące do występu przed publiką. 
-Jaaa, ee... Chyba to ja już pójdę. Powiedziała nerwowo się śmiejąc i szybkim krokiem odeszła od zdezorientowanego Jellala, który uderzył się otwartą dłonią w czoło. Kiedy się odwrócił Erzy już nie było.
-Cholera. Powiedział i ruszył przed siebie licząc, że intuicja znów go do niej zaprowadzi. 





Króciutki taki, ale musicie mi wybaczyć. :33 Mimo wszystko myślę, że wam się spodoba. W przyszłości postaram się dodawać lepsze rozdziały i nieco częściej. Na razie mam straszne urwanie głowy :C 
Dziękuję wam za cierpliwość do mojej osoby :P

Do następnego

Aiko.

3 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Ty wiesz co?
      Na początku myślałam, że rozegra się tu jakiś dramat, rzeźnia, rozpierdziel.. a tu wyszła Ci z tego hmm niezła komedia ^^
      To dopiero ciekawe.. zwłaszcza ta 'walka' dwóch Królów.. myślałam, że zły braciszek dostanie niezłe baty, a tu coś takiego.. ehh.. ale podobało się mi! Bardzooooo~ ! ;3
      Natomiast wątek Jerza.. hmm.. i tak Erza łagodnie go potraktowała sprzedając mu tylko kopa w tyłek.. I znów myślałam, że będzie kolejna masakra.. kurczę! :P Ale co jak co.. szkoda mi jej :(
      Jellal, ty idioto! Grabisz sobie! ^^

      Weny Mordko kochana! no i czasu też ;)
      Buziaki ;**

      Usuń
  2. No fakt, Ci królowie to jak Natsu xD Chamsko z ich strony, że tak wystraszyli Lucy i całą gildię dla takich powódek, mogli to od razu załatwić między sobą. Ale nie powiem rozbawiło mnie to, prócz momentu gdzie król zaświatów chwycił blond łeb w swoje łapy - tu się wystraszyłam :P
    Ultear... Ja ją generalnie lubie, jest silna i aż szok, że tak uciekła przed Erzą, choć się domyślam że musiała wyglądać przerażająco, w końcu to Tytania. Tak jak mam być szczera, to dla mnie Erza ciutkę przesadziła, nawet jak na jej wbew pozorom uczuciową naturę, Jellal przecież nie zrobił nic złego, tylko rozmawiał z koleżanką (która aż ślini się na jego widok, ale pomińmy to xD). Jednak to w jakim stylu kopnęła Fernandesa wynagrodził mi wszystko :D To było boskie ! Szkoda tylko, że z Ultear zrobiłaś taką ciape troszki, mogłaby się posprzeczać trochę z Erziątkiem - to by mogło być zabawne i pewnie skończyłoby się jeszcze większym sajgonem niż w świecie Gwiezdnych Duchów czy Zaświatach xD.
    Rozdział rzeczywiście ciut przykrótkawy, choć jak dla mnie w sam raz i spodobał mi się bardzo! Weny życzę i większej ilości wolnego czasu byś mogła dotrzymać danego nam słowa :*

    OdpowiedzUsuń