wtorek, 25 czerwca 2013

41. Worek treningowy.

-Przepraszam za spóźnienie! Zawołała blondynka podbiegając do wyraźnie znudzonego czekaniem Jellala. Jednak kiedy ujrzał jej przepraszający uśmiech wyszczerzył swoje ząbki i wstał z kamienia, na którym spoczywał już dobre pół godziny.
-Nic się nie stało, ale na przyszłość... Powiedział groźnie mrużąc przy tym oczy, a speszona dziewczyna spuściła głowę w dół. Jednak już po chwili poczuła jak silna, męska dłoń czochra ją po jej blond włosach. Zarumieniła się nieco po czym patrząc ku górze ujrzała jego znowu uśmiechniętą twarz.
-Dzisiaj poćwiczymy walkę. Z magią. Niestety nie mam zbyt wiele czasu, bo... ERZA! Ostatnie słowo wypowiedział patrząc gdzieś w dal, a wokół rozbrzmiał się huk uderzających o ziemię błyskawic ( Straszna Erza xD ). Lucy zaśmiała się głośno widząc jego przejętą minę, a on tylko zmarszczył brwi i nadymał swoje policzki.
-Dobra, przejdźmy do walki. Oprócz duchów, chcę, abyś używała także Fleuve d'etoiles. Powiedział stanowczo, a dziewczyna kiwnęła tylko głową przytakująco. Oboje stanęli w bezpiecznej odległości od siebie. Dziewczyna rozwinęła swój bicz, i pochwyciła za klucze.
-Ile? Zapytała nagle a Jellal marszcząc brwi spojrzał na nią pytająco.
-Ile duchów mam przywołać? dopełniła swoje pytanie, a Fernandes prychnął pod nosem chwilę się zastanawiając.
-Trzy. Po krótkiej chwili Lucy usłyszała odpowiedź. Przymknęła swoje oczy i wybrała trzy zodiakalne klucze.
-Bramy Barana, Aries! Bramy Lwa Leo! Bramy Panny, Virgo! Po chwili trzy duchy stanęły tuż obok siebie. Stanęli po prawej stronie blondynki, która przełożyła swój bicz do prawej ręki. Jellal obserwował każdy jej ruch. Miał tylko nadzieję, że będzie potrafił się kontrolować i nie zrobi jej krzywdy.
-Zaczynajmy. Powiedział z uśmiechem i nabierając powietrza przez nos rozszerzył nieco swoje nozdrza, a wypuszczając dwutlenek węgla przez rozchylone teraz usta wydał przy tym charakterystyczny dźwięk świstu.  Uśmiechnęła się pod nosem i czekała na atak.
-Gwiezdna Dłoń! Zawołał nagle Fernandes i złapał jedną ręką przedramię drugiej.Wyprostował dłoń, w której znalazła się teraz Niebiańska Magia. Momentalnie wystrzeliła w stronę Lucy. Blondynka odrzucona w powietrze starała utrzymać się równowagę.


< wiem, że tam jest Natsu, ale chodzi o te ruchy >

-Aries! Na komendę swojej pani różowowłosa dziewczyna o puchatym stroju stanęła między przeciwnikiem a odlatującą wciąż w górę i w tył blondynkę. Rozłożyła ręce na boki i zamknęła oczy wyraźnie skupiając się nad tym, co musiała zrobić.
-Wełniany Strzał! Z obu jej rąk w stronę magów wyleciała różowa wełna. Lucy, która upadła teraz na Ziemię bez żadnych obrażeń dzięki wełnie swojego Gwiezdnego ducha została od razu z niej uwolniona przez Lokiego, natomiast Jellal bez większego zainteresowania uniknął ataku różowowłosej.
-Gwiezdne Załamanie. Fernandes wykonując jeden prosty zamach ręką spowodował, że Lucy wraz ze swoimi gwiezdnymi duchami znalazła się pod ziemią.




Blondynka nie musiała nic mówić, bo już po chwili znów stała na powierzchni trzymana przez Virgo. Rozejrzała się wokół, jednak nigdzie nie zobaczyła Jellala. Po chwili jednak ujrzała, jak z jednej z dziur unosi się złotawa poświata. Nie zdążyła się nawet zastanowić, kiedy Jellal używając swojej magi Meteoru poruszał się tak szybko, że był w stanie unosić się nawet w powietrzu przez kilka dobrych sekund. Szybko wydostał się z dziury, którą urządziła dla niego Virgo i z rozszerzonymi źrenicami zbliżył się do blondynki. Ta szybkość była dla niej przerażająca. Ledwie widziała swojego przeciwnika, nie mówiąc nic o ataku.
-Fleuve d'etoiles! Zawołała głośno, a jej bicz zmienił się w wodny strumień o dosyć długim zasięgu. Swoją płynącą rzeką ozdobioną gwiazdami starała się za wszelką cenę dosięgnąć Jellala.


Jednak to wszystko było na nic. Jellal nawet nie musiał się wysilać, żeby omijać jej ataki. Gwiezdne Duchy blondynki stały natomiast niedaleko niej i starały się wzrokiem wychwycić pędzącego jak Meteor Jellala. Ten zaś zapominając zupełnie, że znajduje się tutaj ktoś jeszcze prócz Lucy skupił się zupełnie na niej. Lucy stała oszołomiona starając się skupić całą uwagę na przeciwniku, by móc go w końcu dosięgnąć. Minęło raptem kilka sekund, odkąd jej bicz zmienił się znów w zwykły, a już poczuła na swoim policzku piekący ból. Odleciała do tyłu, a jej Gwiezdni przyjaciele nie byli w stanie nawet zareagować. Lucy musiała przyznać, że Jellal mimo, że na takiego nie wygląda potrafi zadać naprawdę silny cios fizyczny, a zapewne przy niej jeszcze stara się to ograniczać. Nie chciałaby być jego prawdziwym wrogiem, raczej długo by nie pożyła. Syknęła z bólu czując na swoim ciele kolejne ciosy Fernandes'a, które zaczęły rosnąć w siłę.
-O nie... Powiedziała dziewczyna i szybko się uniosła. Odskoczyła na bok, a Jellal wbił pięść w ziemię, na której przed chwilą siedziała. Wykorzystując moment zamachnęła się porządnie noga. Trafiając go prosto w brzuch ujrzała mały stróżek krwi wypływający z jego ust. 
-Virgo! Zawołała, kiedy zdezorientowany Jellal wyleciał na dwa metry w górę. 
-Supika Rokku! Virgo przyłożyła swoje dłonie do podłoża i w momencie wokół Jellala pojawiły się skały, które zablokowały go stanowiąc teraz jego więzienie. 


W tym czasie do Lucy podbiegł Loke od razu patrząc na jej nieco poobijaną twarz.
-Lucy, Jellal jest zbyt silnym przeciwnikiem. Nie mamy szans go nawet dotknąć. Na jego twarzy widać było zdenerwowanie. Na zmarszczonym czole pojawiły się kropelki potu. Byli bezradni, a Jellal chyba jednak trochę się zagalopował.
-Damy radę. Powiedziała twardo Lucy przez zaciśnięte zęby, a jej dłoń złożyła się w pięść. Poczuła jak pod wpływem mocnego ścisku paznokcie wbijały się w jej wewnętrzną stronę dłoni. Nagle kamienne więzienie Virgo zaczęło się mienić złotawymi kolorami a Gwiezdne Strzały Jellala rozwaliły go na tysiące małych kawałków, które pod wpływem magi odlatując na wszystkie strony raniły Lucy i jej gwiezdne duchy.
-Lokie! Zawołała, kiedy Jellal zbliżał się do nich niebezpiecznie. 
-Regurusu Inpakuto! Lokie wyciągnął przed siebie jedną rękę. W tym momencie pojawił się magiczny, złoty krąg z którego wyłania się łeb lwa powstający z wiązki światła. Jellal był zbyt blisko, aby uchronić się od ataku. Co prawda próbował jeszcze zmienić położenie dzięki szybkości zyskanej z magii Meteoru, jednak prawa część jego ciała została pokryta złotym światłem. Poczuł ból i pod wpływem siły uderzeniowej odleciał w bok wbijając się w ziemię z impetem, natomiast światło Regulusa zniszczyło wszystko, co było na jego drodze przez kolejnych kilka metrów.
-Jellal! Zawołała blondynka podbiegając do swojego trenera. Prawa część jego ubrań była podarta a skóra, która była zza nich widoczna była dosyć mocno poharatana. Jednak Jellal mimo bólu wykorzystał opuszczenie gardy blondynki i łapiąc ją za nogę szybko uniósł się razem z nią i odrzucił ją gdzieś w bok. Natomiast ona szybko reagując wyciągnęła swój bicz i nie zmieniając go w wodny strumień zdołała okręcić jego końcówkę na dłoni Jellala. Przyciągając się do niego chciała kopnąć go w podbródek, jednak tylko drasnęła go samym początkiem buta, bo zdążył się odchylić do tyłu. Zawinąwszy mocniej bicz na swojej dłoni zaczął okręcać się w koło na trzymającej go dziewczynie. Nie mogła go puścić, bo wiedziała, że Aries może nie zdążyć na czas z wełną, a zapewne taki upadek nie byłby dla niej zbyt korzystny. Czuła jak jej dłonie ześlizgują się z uchwytu bicza, a z jej ust wydobył się cichy pisk, jakby chciała dzięki temu dodać sobie mocy. Jednak na marne. Palce dziewczyny zjechały do samego końca, a Jellal puścił bicz, który leciał wraz z blondynką w stronę pobliskiego lasu. Dziewczyna otworzyła szeroko oczy, chociaż tak naprawdę miała ochotę go zamknąć. Virgo podczas nieuwagi Jellala zdołała związać go swoimi łańcuchami. 
-TERAZ, ALBO NIGDY! dziewczyna wołała sama do siebie. Nie miała pojęcia jak to zrobiła, ale odbiła się stopami od drzewa i ruszyła w stronę związanego Jellala. Nawet nie miała pojęcia co ma teraz zrobić, jak zaatakować. Przecież jej uderzenia nie będą sprawiały na niemu większego wrażenia. Nie mogła wykonać uranometrii bo nie była pewna czy uda jej się dosięgnąć trenera, a gdyby jej się nie udało, to nie miałaby więcej magi, by kontynuować walkę. Zresztą. Jej gwiezdne duchy nie miały pojęcia jak walczyć z takim przeciwnikiem, więc wykorzystywali tylko momenty jego nie uwagi, tak jak teraz Virgo. Więc i tak nie mogła polegać tylko na nich. Kolejny raz rozwinęła swój bicz, który złapała w locie i tworząc strumień wody ozdobiony gwiazdami zaatakowała na oślep. Trafiła w poranione już ramie Jellala, na co ten wydał z siebie ciche syknięcie. Dziewczyna ujrzała stróżkę krwi, która rozprysnęła się na wszystkie strony, kiedy jej bicz trafił w prawe ramie chłopaka. 
-Virgo! Zawołała przerażona Heartfillia, kiedy to Jellal niewiadomą dla niej siłą rozwalił mocne łańcuchy Panny, a ją samą wysyłając do świata duchów swoim Gwiezdnym Podmuchem.
-Guran Shario! Zawołał Fernandes który wyskoczył wysoko w górę. Ułożył jedną wyprostowaną rękę na drugiej wyciągając palce w charakterystyczny dla tej magii sposób. Tuż przed nim pojawiło się siedem połączonych ze sobą promieni, które wyglądem przypominały konstelację. Nagle każda pieczęć uwolniła promień światła, który z ogromną siłą leciał wprost na Lucy. Lokie wiedząc, jak może się to skończyć skoczył i odepchnął dziewczynę przyjmując na siebie atak. Zresztą Aries chciała zrobić to samo, i tym właśnie sposobem wszystkie duchy Lucy zniknęły. Co prawda na dużo jej się nie przydały, no ale i tak pewnie teraz będzie jej jeszcze trudniej. Tym bardziej, że czuła, jak jej moc magiczna z każdą chwilą maleje. Rozchyliła swoje suche wargi widząc, jaką dziurę w ziemi zostawił po sobie atak jej przeciwnika.
-Chciałeś mnie zabić! Zawołała z wyrzutem, jednak widząc uśmiech Fernandesa przeraziła się nie mało. Nie miała wyjścia, musiała zrobić to, na co miała ochotę od samego początku.

Zajrzyj w niebiosa, otwórz je na oścież
Poprzez poświatę wszystkich gwiazd na nieboskłonie,
Pozwól im siebie poznać poprzez mnie
O Tetrabibliosie...
Jam ta, która gwiazdami włada
Uwolnij swą postać, swą wrogą bramę...
Niech 88 znaków
Zabłyśnie...
URANOMETRIA!



Jellal nie sądził, że dziewczyna użyje na nim Uranometrii, i chyba dopiero teraz zdał sobie sprawę, że trochę przeholował. Przecież mógł ją zabić, nie nadawał się na trenera, przynajmniej tak sądził. Był pewien, że teraz Lucy będzie się bała nawet na niego spojrzeć. Przez ciągłe zastanawianie się nawet nie zdążył odeprzeć ataku, a co dopiero go uniknąć. 

-Natsu, idę na trening Lucy i Jellala, chcesz iść ze mną? Był to bardziej rozkaz, niźli propozycja, który miał na celu wyciągnięcie Jellala z treningu. Erza była trochę zazdrosna, że Lucy nie poprosiła ponownie jej o trening ( Natsu i Erza bijący się o miejsce trenera Lucynki xDD ).  Jednakże Jellal spóźniał się już pół godziny, a był z nią umówiony. 
-Hai. Powiedział Natsu i biorąc ze sobą Hayate no i oczywiście Happiego ruszyli w stronę polany. Już kiedy byli niedaleko słychać było odgłosy walki. Nagle wszystko ucichło a przerażeni magowie ruszyli pędem na miejsce, w którym przed chwilą rozbłysło dobrze im znane światło Uranometrii. Kiedy dotarli na miejsce cała polana była doszczętnie zniszczona. Ogromnych rozmiarów kratery gdzie nie gdzie miały swoje miejsce na owej polanie. Teraz dostrzegli półprzytomnego Jellala i nieprzytomną Lucy. Jellal z pokiereszowaną prawą stroną ciała leżał w jednym z owych kraterów. Lucy,  która leżała kilkanaście metrów przed nim oddychała płytko, a całe jej ciało drżało. 
-Co do cholery?! Zawołali chórem wszyscy magowie łącznie z unoszącym się u ich boku Happym. Oczywiście Hayate jako pierwszy oprzytomniał i omijając głębsze dziury dotarł do swojej siostrzyczki, która nie wyglądała zbyt dobrze, zresztą tak samo jak Jellal. Jej ubrania były podarte, twarz w niektórych miejscach opuchnięta oraz rozcięta skóra nie tylko na twarzy ale także i na pozostałych częściach ciała. Spowodowane to było rozwaleniem kamiennego więzienia przez Jellala. Erza ujrzała jak jej ukochany stara się unieść na obu łokciach, jednak jego ramie tak bolało, że nie był wstanie nim nawet ruszyć. Podeszła do niego i pierwsze co zrobiła to uderzyła go otwartą dłonią w tył głowy.
-Idioci! Zawołała niezadowolona po czym westchnęła cicho i pomogła mu wstać. Mimo wszystko martwiła się widząc pokiereszowaną prawą stronę jego ciała.
-To moja wina. Powiedział cicho a Salamander, Erza oraz Hayate spojrzeli na niego pytająco, a ona z pomocą Erzy, na której się opierał doszedł wolno do nieprzytomnej Lucy.
-Trochę się zapomniałem. Powiedział zmieszany, ale Natsu tylko mrucząc coś niezrozumiałego pod nosem wziął dziewczynę na ręce.
-Oboje jesteście tacy sami! Zamiast pomagać jej w poprawieniu umiejętności robicie sobie z niej worek treningowy! Koniec tego! Wrzasnął nagle rozdrażniony różowowłosy widząc stan swojej ukochanej. Jak zwykle to samo. Lucy obrywała jak w walce z prawdziwym przeciwnikiem, mimo, że miał to być tylko trening. Erza i Jellal spojrzeli na siebie i nieco zmieszani opuścili głowy w dół.
-Nie macie jakichś lepszych sposobów na trenowanie słabszych od siebie? Chcecie ją zabić idioci? Natsu był wściekły. Nie miał pojęcia dlaczego jego przyjaciele traktują Lucy jak worek treningowy, jak jakąś lalkę, która wcale nic nie czuje. Pomruczał jeszcze coś pod nosem i razem z Hayate i Happym ruszyli w stronę gildii zostawiając zmieszaną parę w tyle.
-On ma rację... Powiedziała po chwili Erza, a Jellal z coraz większym poczuciem winy szedł przed siebie patrząc na czubki swoich zniszczonych butów. Czuł się okropnie. Lucy mu zaufała, powierzyła mu doskonalenie jej umiejętności, a on po krótkiej chwili walki zupełnie stracił świadomość różnicy między ich magią i nie starał się nawet być łagodny. Gdyby nie Lokie i Aries Lucy leżałaby teraz martwa przez niego. 
-Myślisz, że Lucy nam to wybaczy? Zapytał nagle a Erza uśmiechnęła się blado. Teraz wszyscy mówią o tym przez "my", "wy" przez co i ona zaczęła mieć wyrzuty sumienia przez coś, co miało miejsce jakiś czas temu.
-Wendy! Zawołał Natsu otwierając drzwi do gildii kopniakiem. Jeszcze trochę, a wszyscy przyzwyczają się do tego, że Lucy z każdego treningu wychodzi w opłakanym stanie. Niebieskowłosa dziewczynka podeszła do Heartfilli, jednak ta uniosła swoją rękę w górę, żeby ją zatrzymać. Odzyskała świadomość już w połowie drogi do gildii, ale nie była w stanie nawet się odezwać. Uśmiechnęła się nikle, przy czym jej suche usta delikatnie spękały ukazując kilka kropel krwi.
-Dam... Sobie... radę. Miał to być zakaz na używania na niej magii leczenia. Obawiała się bowiem, że przez tak częste jej używanie w końcu się na nią uodporni i w momencie kiedy naprawdę będzie jej potrzebowała nic nie będzie w stanie jej pomóc. 
-Ale Lucy... Powiedział załamany Natsu, ale w tym momencie odezwał się siedzący z kuflem piwa dziadunio.
-Lucy ma rację. Po prostu zanieś ją do domu. Niech sama zregeneruje swoje siły. Natsu mimo, że nie był z tego zadowolony znów mrucząc coś pod nosem opuścił gildię kierując się w stronę jej domu.
-Nastu, nie denerwuj się. Powiedział przestraszony nieco brat półprzytomnej i już w ciszy przeszli całą drogę. Salamander starał się przemyć jej rany, jednak było ich zbyt dużo. Musiałby obracać jej ciałem niczym kolbą kukurydzy przy jedzeniu, aby pozbyć się całej zaschniętej krwi i brudnych od ziemi miejsc. Udało mu się pozbyć tych największych zabrudzeń i zaschniętej krwi, po czym położył ją do łóżka.
-Lucy... Jesteś taka uparta... Powiedział niby to do niej, ale bardziej do siebie różowowłosy i splatając palce swoich dłoni ze sobą oparł na nich swoją głowę... Miał nadzieję, że stan Lucy szybko wróci do normy. Heartfillia spojrzała jeszcze raz jednym okiem na Salamandra, nie miała siły uchylić ich obu. Ale wiedząc, że teraz ma czas na odpoczynek po prostu pozwoliła sobie odpłynąć do końca. Musiała odpocząć. Musiała się przespać...






No i mamy kolejny :3 Mam nadzieję że wam się podoba, ;) No cóż, więcej się nie rozpisuję bo strasznie chce mi się spać xD Czekam na szczere opinie ;) 

Tak wgl, to dużo obrazków trochę nie? Ale są takie fajnie, że nie mogłam się powstrzymać xD miałam zamiar dodać jeszcze więcej, ale stwierdziłam, że to nie photoblog haha, mądra Aiko xD

A nooo i z tym Zmierzchem faktycznie macie rację xDD haha, nie zorientowałabym się, gdybyście mi nie powiedzieli xDD Do zobaczenia ;**





5 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Skomentuję jutro :) W każdym razie świetny rozdział ^^

      Usuń
  2. A ja skomentuje dzisiaj ale wieczorkiem :*** (czytam już od wczoraj po kawałku i się wkurzam, wieczorem na spokojnie usiąde i czytne jeszcze raz od deski do deski :D:*)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra, znalazłam chwilkę i czytnęłam już teraz (ciekawość zbytnio mnie zżerała :D)
      Jellal na początku jak starszy brat <3 I to jak się bał Erzy haha ! A potem ... potem to prawie ją zabił xD
      Przyznam, że Lucyna jak na takiego przeciwnika świetnie sobie poradziła. Bo bo to w końcu Jellal, był jednym z 10 świętych magów. A Lucy... :P Cud, że go chociaż drasnęła, ale ona go normalnie zlała :D
      No ale jej się też oberwało. Znowu(standard :D). W sumie Natsu dobrze im powiedział, mieli ją trenować, stopniowo pomagać podnosić umiejętności, a nie.. jak to super określiłaś i użyłaś w tytule rozdziału - robić z niej worek treningowy :P
      Z rozdziału jestem zadowolona i czekam na następny :* Weny!

      Usuń
    2. W sumie z tą siłą Jellala masz racje. haha mogłam od razu zabić Lucynkę, żeby było jakoś ciekawie xDDD hahahaha xd

      Usuń