czwartek, 5 kwietnia 2018

Rozdział #5. Atak

   Blondynka weszła do gildii pewna siebie. Rozglądnęła się po nieznajomych jej twarzach, uśmiechając się przy tym zadziornie. Gwar w gildii momentalnie ucichnął, a ona opierając dłoń na swym odkrytym biodrze, świdrowała wszystkich przenikliwym wzrokiem. Natsu spojrzał na nią a czas nagle się zatrzymał. Widział Lucy, jednak wyglądała zupełnie inaczej. Odważnie ubrana, z mocnym makijażem i rozpuszczonymi włosami wyglądała jak nie ona. Zdecydowanie wolał jej łagodniejszą wersję, jednak teraz nie było czasu na rozmyślanie o jej wyglądzie. Ona stała, wpatrując się w nich z wyższością, a on wstał od stolika i podszedł do niej niepewnie.
- Lucy? - zapytał cicho, jednak po chwili zmarszczył swoje brwi w niezadowoleniu. Chciał zaciągnąć się jej zapachem, jednak to nie było to, co czuł zawsze. Jakby nowa Lucy pachniała inaczej, nieprzyjemnie a zarazem gdzieś za pierwszą ohydną wonią, można było wyczuć nutkę słodyczy, którą tak dobrze znał. Nic z tego nie rozumiał, choć bardzo pragnął to pojąć. Podszedł bliżej, jednak szybko tego pożałował. Gdy znalazł się dość blisko niej, ta uśmiechnęła się kpiąco i jednym uderzeniem posłała go w ścianę, w której głową wybił dziurę. Wszyscy zastygli w bezruchu.
- Co jest nędzne muchy? - zaśmiała się złowieszczo, a towarzystwo poczuło nieprzyjemne ciarki na plecach. Nie tylko jej zapach się zmienił. Jej głos stał się wredny, żmijowaty dodatkowo co najmniej ton niższy, niż był dotychczas. Jedyną osobą, która była w stanie ruszyć się z miejsca była Lisanna, która wściekła rzuciła się do ataku. Nie mogła odpuścić tego, jak podstępnie posłała Dragneela na ścianę, pozbywając go przy tym przytomności.
- Dusza zwierzęcia! Tygrysica - zawołała namłodsza Strauss i pędem zbliżała się do ewidentnie rozbawionej tym faktem Heartfilli.
- Kotek? Serio? - po raz kolejny z ust dziarskiej dziewczyny można było usłyszeć pełen pewności siebie śmiech. Lisanna rzuciła się na nią, chcąc zaatakować, jednak szybko przekonała się, że nie miała szans dosięgnąć atakiem przeciwnika. Lucy złapała ją za nadgarstek i wbiła w podłogę, a następnie kładąc stopę na jej głowie, wgniatała ją w parkiet. - Nie wiem na co liczyłaś dziewczynko. - wyszczerzyła się w szerokim uśmiechu, a Strauss bezskutecznie próbowała uwolnić się spod podeszwy blondynki. Widząc to Mirajane z Elfmanem nie zamierzali dłużej zastanawiać się, dlaczego Lucy zachowuje się tak a nie inaczej. W tym momencie ich priorytetem była ochrona najmłodszej siostry. Mirajane, która z bólem serca zamieniała się właśnie w demona, ruszyła do ataku. Nie chciała skrzywdzić Lucy, jednak musiała wyciągnąć Lisannę z potrzasku, w którym się znajdowała.Wszyscy z przerażeniem obserwowali, jak ich przyjaciółką, która zaginęła, poradziła sobie z Mirajane jak ze zwykłą muchą, która goni wieczorami pod sufitem. Nie wierząc w to co się dzieje. Najstarsza Strauss leżała teraz na szczątkach baru, który zniszczyła swoim ciałem.
- Lucy, zostaw ją! - zawył nagle Salamander, który ocknąwszy się po bliskim spotkaniu ze ścianą, podchodził szybkim krokiem do blondynki. - Co się z Tobą dzieje Lucy? - będąc coraz bliżej, zacisnął swoje pięści tak mocno, że poczuł wbijające się paznokcie do wewnętrznych stron swych dłoni. Nie wiedział co się dzieje, tak samo jak towarzystwo. Wszyscy czuli się jak w koszmarze widząc, jak jedna przyjaciółka, przygniata głowę drugiej do podłogi.
- Skąd Ty w ogólnie znasz moje imię? - na to pytanie wszyscy wzdrygnęli się i przecierając swoje oczy, otworzyli je szeroko, patrząc z niedowierzaniem. Salamander aż cofnął się o krok, słysząc jej niski, żmijowaty głos. Co prawda był to głos Lucy, niezaprzeczalnie. Jednak jakby ktoś o potwornym sercu przemawiał przez jej struny głosowe.
- Nie pamiętasz nas? - zapytał smoczy zabójca a w tym momencie blondynka prychnęła pod nosem. Podniosła swoją nogę, by wziąć szybki zamach i kopnąć Lisannę tak mocno, że próbujący złapać ją w locie Elfman uderzył o jedną ze ścian. Dziewczyna najwyraźniej miała fetysz na obserwowanie, jak jej ofiary obijają się głucho o ściany jak nic nie znaczące, szmaciane lalki.
- Nie wiem kim jesteś, ale działasz mi na nerwy - powiedziała w końcu, obdarzając łaskawie wzrokiem swojego rozmówce, którego oczy rozszerzały się ze zdziwienia. - Koniec tej zabawy muszki. Nie macie z nami szans. - zawołała wyraźnie poirytowana, pokazując im swoją prawą dłoń. Widniał na niej znak gildii Raven Tail. Widząc to Natsu od razu przypomniał sobie, jak dziewczyna z radością pokazywała mu znak Fairy Tail na ręce. Była taka szczęśliwa tamtego dnia. Nie mógł uwierzyć, że zastąpiła go znakiem Ravenu, pogrywając sobie z nimi jak z dzieciakami. W tym momencie dziewczyna zaczęła wypełniać misję, z którą tutaj przybyła. Z radością i szyderczym śmiechem zaczęła rozwalać gildię, jak gdyby nigdy nic dla niej nie znaczyła.
- Lucy, co robisz?! Przestań! - rzuciła się na nią w końcu Tytania, jakby ciągle nie docierało do niej to, że ta dziewczyna nie ma pojęcia kim oni są. Odrzucona przez wybuch Erza, w ostatniej chwili została złapana przez Fernandesa, który z równie wielkim przerażeniem wpatrywał się w poczynania blondynki. Nie wiedzieli co jej się stało, jednak na pewno nie była to ich ukochana przyjaciółka. - Odwrót! - zawołała w końcu Scarlet, wyczuwając powiększające się pokłady energii od dziewczyny. Ludzie spojrzeli na nią z przerażeniem, ale nie było wyjścia. - Nie mamy szans, teraz kiedy mistrz jest na zebraniu świętych magów! - Ci, którzy byli wstanie się ruszyć, zaczęli w popłochu wybiegać z budynku tylnym wyjściem. Jej moc była tak przytłaczająca, że większość osób odczuwała jedynie sparaliżowanie. Nie mogąc się ruszyć, obrywali stołami i krzesłami, które latały po gildii pod wpływem mocy Heartfilli. Bisca i Alzack, w ostatnim momencie się ocknęli, szybko zasłaniając swoją córkę przed atakiem. Nic jej się nie stało, jednak jej rodzice leżeli nieprzytomni, przygnieceni stołem.
- Mamo, tato! - darła się przerażona dziewczynka, jednak nie miała czasu na płacz. Poczuła mocne szarpnięcie i podniosła głowę. Zobaczyła Canę, która wraz z tymi, którzy trzymali się jeszcze na nogach, wybiegała tylnym wyjściem. Z przerażeniem obserwowali jak wnętrze ich gildii jest dewastowane przez ciągle śmiejącą się blondynkę.
- Co za słabeusze - wydukała z siebie, gdy kurz zaczął powoli opadać. Z zadowoleniem chwilę wpatrywała się w totalne pobojowisko i rannych magów, przygniecionych stołami i innym umeblowaniem. Rzuciła pogardliwy wzrok na leżącego pod jej stopami Salamandra, który oberwał jako pierwszy. Złapała jego różową czuprynę i uniosła do góry. Spojrzała na jego twarz, na której malował się grymas bólu. Uderzyła go wolną dłonią w policzek, jakby chcąc go ocucić. Po chwili chłopak zaczął otwierać oczy, czując przy tym ból i wyrywane włosy. Ujrzał przed sobą zadowoloną Lucy, która przyglądała mu się uważnie, niemalże stykając się z nim nosem.
- Lu...cy - powiedział ledwie, czując gulę w gardle. Jego serce jakby nagle stanęło, a oczy wpatrywały się ze smutkiem na podle uśmiechniętą dziewczynę. Ta zamrugała kilka razy oczami, po czym przybliżyła swe usta do jego lewego ucha. Czuła jak chłopak zadrżał i uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- To dopiero początek. Następnym razem nie będę tak miła - z zadziornym uśmiechem spojrzała mu w oczy. On patrzył w nie, próbując dostrzec w nich swoją przyjaciółkę, jednak na marne. Nie było tam nic, co by ją przypominało. W tym momencie dziewczyna nachyliła się nad nim i przygryzła jego dolną wargę, jakby co najmniej miała na niego chrapkę. Ten ze zdziwienia uniósł brwi zastygając w bezruchu. Dziewczyna zaśmiała się szyderczo z jego zawstydzenia i puściła jego różowe, zakurzone włosy. Chłopak opadł na podłogę, obserwując jak dziewczyna z gracją poruszając biodrami, opuszcza gildię.
- Do zobaczenia - zawołała gdy była tuż przy wyjściu. Ostatnie co pamiętał Natsu, to jej wyciągniętą w górę dłoń, na której widniał znak Raven Tail. Chwilę później stracił przytomność, przywalając czołem w zniszczoną podłogę.
  Tymczasem na zebraniu rady.
Drzwi od sali, w której znajdowała się dziesiątka najpotężniejszych magów, otworzyły się z hukiem. Lahar wraz ze swoją strażą pospiesznie kierowali się w stronę stołu, przy którym obradowali. Zdziwieni tym faktem obserwowali widocznie zdenerwowanego mężczyznę.
- Dlaczego nam przerywasz, Laharze? - odezwał się przewodniczący rady, spoglądając na mężczyznę, który podchodzi do niego i salutuje.
- Muszę zgłosić, że gildia Fairy Tail została zaatakowana - Makarov wytrzeszczył swoje oczy. Kiedy usłyszał "Fairy Tail" był pewien, że jego dzieciaczki znów nabroiły, a nie, że zostały zaatakowane. Wzrok Lahara przeniósł się na zmartwionego mistrza, tak samo jak wzrok członków rady.
- Jeżeli sobie pan życzy, sprowadzę Doranbolta, by niezwłocznie teleportował Pana na miejsce. - Makarov zaciskając pięści w gniewie, pokiwał tylko głową twierdząco. W tym momencie nie interesowało go już nic innego. Żadne zebranie nie miało znaczenia, nie przejmował się nawet gniewnym spojrzeniem przewodniczącego, który wyraźnie nie był zadowolony, że Dreyar postanowił opuścić obrady. Wstał z miejsca i ruszył za Laharem. Teraz priorytetem były jego dzieci. Szedł z nadzieją, że nikomu nic się nie stało. Wiedział, że Gildarts jest na misji i na pewno odczuli brak ich dwójki podczas tego haniebnego ataku.
- Doranbolt - odezwał się w końcu Lahar, stając tuż przed mężczyzną. - Musisz teleportować mistrza Makarova do Fairy Tail - rozkaz wydany - rozkaz wykonany. Doranbolt tylko złapał dziadka za ramię i po krótkiej chwili znaleźli się w siedzibie. Dziadek otworzył szeroko oczy widząc zupełnie zniszczone wnętrze ich siedziby. Alzack i Bisca leżeli nieprzytomni pod jednym ze stołów. Natsu tuż pod jego stopami, leżał bez kontaktu z otoczeniem. Mirajane powalona na doszczętnie zniszczonym barze, a tuż obok niej, Elfman, który próbował swym ciałem ochronić siostrę przed mocą Lucy. Parkiet był zupełnie zniszczony. Deski wystające z podłogi zakrywały twarze nieprzytomnych osób, na których powalone były meble. W ścianie zobaczył dziurę, którą Natsu zrobił, uderzając o nią głową. Nad nimi wszystkimi unosił się kurz, który z każdą chwilą spokojnie, coraz bardziej opadał na ciała nieprzytomnych magów. Dziadek zacisnął pięści widząc krzywdę swoich podopiecznych. W tym momencie dostrzegł tych, którym udało się uciec w porę tylnym wyjściem. Tytanię, Jellala, Canę, która trzymała w swych ramionach płaczącą Asukę. Zaraz po nim wkroczył Gray z poważną jak nigdy Juvią u swego boku. Na samym końcu wszedł Gajeel, który trzymał na swych rękach półprzytomną Levy, która oberwała krzesłem w głowę, jednak nie mógł po prostu jej tak zostawić w całym tym pobojowisku. Wielkie szczęście mieli Ci, którzy tego dnia udali się na misje.
- Co tu się stało? - zapytał dziadek wściekle, obserwując nadchodzącą w jej stronę Tytanię. Pozostali członkowie, którym udało się uciec, zaczęli odgrzebywać spod gruzu tych, którzy nie mieli tyle szczęścia.
- Lucy - to było chyba jedyne, co Erza mogła z siebie wydukać. Makarov ze zdziwienia aż otworzył usta, jakby nie rozumiał, co do niego mówi.
- Jak to.. Lucy? Zrobiła coś... Dlaczego? - dziadek nie był w stanie składnie ułożyć swoich myśli. Spojrzał na smutną i zmartwioną Scarlet. Nie mógł uwierzyć, w to co słyszy. Przecież Lucy, jej dzieciaczek. Zawsze łagodna i przyjazna. Swoim dobrem chciałaby uchronić cały świat od zła, a teraz nagle atakuje ich bez powodu. Nie mógł nic z tego rozumieć, wlepiał więc swoje pełne przejęcia oczy w kobietę, która przed nim stała.
- Mówiła, że nas nie zna. Miała na dłoni znak Raven Tail - dodała Erza, widząc zakłopotanie dziadka. On tylko zacisnął pięść i z nienawiścią wypisaną na twarzy wziął głęboki wdech.
- Ivan... 

3 komentarze:

  1. O Boże!!! Co za rozdział. Czytałam go jednym tchem. Tyle akcji!!! Ciekawe co się takiego stało, że Lucy się tak zmieniła. Scena, gdy szepcze Natsu do ucha, a następnie go gryzie jest mistrzowska *_*.
    Już nie mogę się doczekać reszty. Z niecierpliwością będę jej oczekiwać Weny !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. No to się porobiło :o Lucy nieźle ich pokiereszowała... Ciekawa jestem skąd wzięła się jej amnezja (bo co innego, skoro nie pamiętała nikogo z gildii?). No i ewidentnie evil Lucy ma chrapkę na landrynę xD. I skąd jej ta moc, że nawet Natsu, Mira i Erza nie dali jej rady. Ona jest strasznaaa :o!
    Bardzo fajnie wyszła ci także scena z Makarovem, który mam nadzieję teraz nie popuści Ivanowi :D Tylko co ten Lahar taki oficjalny jak w urzędzie... Ale nic, rozdział mega <3 Pochłonęłam go na raz, ale mnóstwo się działo!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dajcie mi tego Ivana, a chłoptaś się nie pozbiera, po tym jakie piekło mu urządze 😣😣
    Ach, tyle emocji! I tyle akcji! I chwilowej sceny z Nalu, jak możnaby tak to nazwać!
    Jejku, szczerze jestem​ciekawa jak to się stało, że Lucy straciła pamięć. Nie wiem czemu ale śmierdzi mi tu magią Mesta...
    Cóż, prawdopodobnie się mylę. Przesyłam wenę i czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy ❤

    OdpowiedzUsuń