środa, 1 maja 2013

21. To naprawdę koniec?

-Nie, wciąż liczy, że wrócisz, żeby się z nią pożegnać... Na te słowa w oczach chłopaka zebrały się łzy. Nie dość, że go ochroniła, to... Nie mógł o tym myśleć. Nie mógł. Musiał wrócić, Igneel może poczekać, a on musiał powstrzymać Lucy. Nie mogła tego zrobić.
-Cholera! Zawołał tak głośno jak potrafił, a Erza aż złapała się za głowę słysząc jego ryk. Ludzie na ulicy patrzyli na niego jak na idiotę, a on tracąc kontakt z przyjaciółką pędem ruszył w drogę powrotną do gildii..

Czyli co? Lucy chciała umrzeć dla gildii, chciała się poświęcić. A on, zamiast siedzieć na dupie w gildii, i nie dopuścić jej nawet do takiej myśli, jak głupi znów wyruszył na poszukiwania Igneela, a nawet nie wiedział, czy jest w tym świecie. 
-Baka! Zawołał sam do siebie przyspieszając przy tym jeszcze bardziej. Tak bardzo się bał, że gdy wróci będzie już za późno. Zapuścił się w takie pustkowie, że nawet nie było tam cholernego pociągu, który mógł by go szybko zawieźć tam gdzie chce. Ale chyba zrobił to celowo, żeby nie musieć używać środku transportu. W tym momencie przeklinał sam siebie pod nosem, karcąc się za swoją słabość. 

Lucy siedziała przed bramą cały dzień, przyjaciele szukali jej wszędzie, jednak nikt nie wpadł na to, żeby zajrzeć do siedziby Kenjego. Wszyscy bowiem wiedzieli, że Lucy będzie czekać na Natsu tak długo, jak to tylko możliwe. Przetarła swoje załzawione oczy i pociągnęła nosem. Wyglądała jak piękna księżniczka, jednak łzy i smutek szpeciły jej słodką buźkę. Bawiła się końcem materiału na swojej sukience i zastanawiała się nad tym, jak to jest umrzeć. Czy przyjdzie jej umrzeć w męczarniach, czy też Ci, którzy już nie żyją zrobią to szybko, tak, żeby nie poczuła. Jednak myśl o tym, że ratuje gildię, a wręcz cały świat dodawał jej odwagi. Tak samo jak to, że spotka się ze swoimi rodzicami, których wezwie zza światów tuż przed wejściem do bram. Żeby pomogli jej przez to wszystko przejść. Dlaczego nie zrobi tego teraz? Dlaczego nie spędzi z rodzicami całego dnia i całej nocy, aby następnie przekroczyć bramę? Bo bała się, że przez ten jeden dzień i jedną noc rozmyśli się i narazi cały świat, ba! cały wszechświat na niebezpieczeństwo, na zagładę. Uśmiechnęła się sama do siebie nadal wpatrując się w wnętrze bramy. Uniosła się i podeszła bliżej.
-Natsu, mógłbyś się pospieszyć. Mruknęła do siebie marszcząc brwi, chciała już mieć wszystko za sobą, żeby skończył się narastający w jej sercu strach i żal. Nie oczekiwała od niego wiele, chciała po prostu jeszcze raz, ten ostatni raz poczuć ciepło jego ciała. Ten ostatni raz móc przytulić się do zawsze rozgrzanego Dragneela, spojrzeć w jego oczy, które dawały jej tak dużo ciepła. Nie chciała nic więcej, tylko móc ujrzeć go tuż przed śmiercią? Jak to dziwnie brzmiało. Kiedy stała tak przy bramie poczuła niesamowity chłód, a po jej ciele przeszła fala nieprzyjemnych dreszczy. Potrząsnęła głową i cofnęła się trzy kroki w tył, żeby ponownie usiąść. A co jeżeli on nie przyjdzie? A co jeżeli Igneel naprawdę jest tak ważny, że nawet nie zechce się z nią pożegnać? A co jeśli nawet nie wie o jej zamiarach, nie prosiła przecież nikogo, żeby dzięki Nakano się z nim skontaktowali... Westchnęła cicho i nagle usłyszała jak ktoś wchodzi do pomieszczenia. Pierwsza myśl? Natsu. Jednak kiedy się odwróciła ujrzała małą Wendy. 
-Wendy... Powiedziała cicho dziewczyna. Owszem, liczyła, że to Natsu, ale wcale nie poczuła zawodu widząc swoją przyjaciółkę. Niebieskowłosa od razu podeszła do Lucy i upadając przy niej na kolana przytuliła ją głośno szlochając.
-Nie płacz, Wendy. Poradzę sobie! Zawołała energicznie blondynka, jakby chciała, żeby Wendy wierzyła do samego końca, że mimo wszystko wróci i wszystko będzie normalnie, jak zawsze. Dziewczynka spojrzała na nią i otarła swoje słone łzy. 
-Ale przecież nie umiesz się teleportować Lucy... Powiedziała cicho i choć Lucy w sercu chciała krzyczeć i płakać na jej twarzy pozostawał wciąż uśmiech.
-Nie martw się, na pewno coś wymyślę. Puściła jej perskie oczko blondynka, a Wendy faktycznie jakoś rozpromieniała. Naprawdę liczyła, że mimo wszystko Lucy wróci do nich cała i zdrowa, jednak fizycznie nie było to możliwe. Nikt nie dawał jej szans na uratowanie życia. Jednak ona nie chciała by Wendy w tej chwili płakała. Chciała widzieć jej uśmiech, chociaż w oczach i tak można było dostrzec głęboki żal. Westchnęła cicho i położyła dłoń na ramieniu przyjaciółki.
-Będzie dobrze, Wendy. Niebieskowłosa znowu przytuliła się do Lucy. Nie płakała, łzy były nie potrzebne, choć jej serce, podobnie jak serce Heartfili łkało cicho. Ile to czasu minęło, kiedy Lucy w końcu udało się rozweselić Wendy? Nawet sama nie wie, jednak na pewno zajęło to sporo czasu, bo na zewnątrz było już naprawdę ciemno. Heartfilia spojrzała na Wendy i poklepała ją po ramieniu.
-Chodź, odprowadzę Cię do domu. Powiedziała cicho i chociaż miała zamiar siedzieć tu cały czas to wstała razem z Wendy i obie ruszyły w kierunku domu niebieskowłosej. Na ulicach było już pusto, jedynie można było raz od czasu usłyszeć szczekanie psów, lub ich wycie. W pojedynczych oknach świeciły się jeszcze świece, a z niektórych pubów można było usłyszeć dźwięk przybijanych do siebie 'na zdrowie' kufli z piwem, oraz kłócących się ludzi. Całą drogę przeszły bez słowa. Chyba obie potrzebowały pobyć chwilę w ciszy, więc nie był to niezręczny spacer. Kiedy doszły do domku dziewczyny niemalże od razu z drzwi wyleciała Carla, która była naprawdę zaniepokojona, bo nie wiedziała, gdzie podziewa się jej przyjaciółka. 
-Do zobaczenia! Zawołała Lucy z delikatnym uśmiechem na twarzy, i poczekała aż exceedka wraz z Wendy znikną za drewnianymi drzwiami. Odwróciła się na pięcie o sto osiemdziesiąt stopni i wolnym krokiem ruszyła tam, skąd przyszła. Rozglądała się uważnie i starała się wszystkiemu dobrze przyjrzeć. Nie dlatego, że bała się, że ktoś się za nią czai <nin, nin> a dlatego, że chciała sama się przekonać czy przez tyle lat nie przeoczyła żadnego szczegółu w swoim ukochanym mieście. Po drodze przechodziła obok gildii, chciała tam wejść, jednak nikogo nie było słychać, więc zapewne wszyscy rozeszli się już do domów, bądź do akademika. Kiedy doszła do budynku westchnęła cicho i przygryzając wargę weszła do środka. Ułożyła się wygodnie obok bramy, która napawała ją przerażeniem i zamknęła oczy. Było jej zimno i marzyła o wtuleniu się do różowowłosego Dragneela, jednak wiedziała, że to nie możliwe. Więc tylko po raz kolejny westchnęła i zamykając oczy starała się zasnąć choć na chwilę. Udało się, oddała się Morfeuszowi i oddychając głęboko spała. Obudziły ją dziwne dźwięki, dochodzące z bramy, były tak przerażające dla jej uszu, że przesuwając się na siedząco po podłodze uderzyła się o ścianę na drugim końcu pomieszczenia. Przecież nie wzywała nic, ani nikogo. Dźwięki z bramy przypominało wycie jakichś potworów, które zapewne znajdywały się tuż za nimi. Lucy z przerażenia skuliła się w kłębek i ułożyła swoją głowę na kolanach. Dźwięki zdawały się być coraz intensywniejsze, a Lucy pełna przerażenia w końcu wrzasnęła niemalże zagłuszając to, co dochodzi zza bram. Wtedy do pomieszczenia nagle wpadł Gray, ni stąd, ni zowąd. Dziewczyna była tak oszołomiona tym wszystkim, że czując przy sobie przyjaciela niemalże od razu wtuliła się w jego już nagi tors. Gdyby widziała to Juvia pewnie zabiła by Lucynę, zanim ta zdążyła by wejść do bram. Łzy Lucy spływały teraz po jego torsie, a dźwięk który wydobywał się zza bram nagle zniknął. Czyżby to miało być ostrzeżenie dla blondwłosej, która zamierzała tam wejść? Czyżby coś od środka za wszelką cenę chciało zniweczyć plan zamknięcia bramy?
-Lucy, uspokój się... Mówił zaniepokojony Gray przeklinając w myślach Idiotę Salamandra, który zostawił ją samą. Gray domyślał się, jakie brzemię miała na sobie dziewczyna, a to, co stało się dosłownie przed chwilą jeszcze bardziej ją przeraziło. Lucy odsunęła się od Gray'a i otarła swoje łzy. Jej sukienka po przejażdżce po podłodze była z tyłu cała zakurzona, jednak dziewczyna nawet nie pomyślała o czymś takim. W głowie teraz miała miliony myśli, które kręciły się wokół tego, co mogło być za bramą. A co jeżeli będzie to czekało na nią, póki tam nie wejdzie i nawet nie zobaczy swoich rodziców, a już zostanie zabita? Szczerze mówiąc Lucy myślała, że będą tam tylko ludzie, a raczej miała taką nadzieję. Jednak teraz wszystko przybrało jeszcze czarniejsze barwy, a niepokój dziewczyny sięgał zenitu.
-Gray... Powiedziała cicho i znowu wtuliła się w przyjaciela, który uniósł ją do góry i przytulił mocno do siebie. Mimo, że był magiem lodu, teraz dostarczał Lucy naprawdę dużo ciepła. Chłopak nie odpowiedział na wymówienie jego imienia tylko pogłaskał ją po jej lśniących włosach. Nie chciał jej stracić, tak wiele ważnych osób w życiu już stracił, a teraz miał stracić swoją przyjaciółkę. 
-Lucy, nie musisz tego robić... Powiedział z nadzieją w głosie, że dziewczyna jednak zmieni zdanie i będą próbować zniszczyć bramę w jakiś inny sposób. 
-Muszę Gray... Powiedziała cicho, a chłopak aż zacisnął pięści, które trzymał za jej plecami. Oboje usiedli ponownie, a Lucyna zasnęła opierając się o ramię przyjaciela. Teraz, kiedy już czuła się bezpiecznie mogła spokojnie zasnąć. Tuż przed snem dziewczyna stwierdziła, że choć czuje się bezpiecznie, to i tak nikt nie przynosi jej większego poczucia bezpieczeństwa od Natsu. Kiedy zbudziła się późnym rankiem Gray'a już przy niej nie było. Zapewne wrócił do gildii, aby się o niego nie martwili. Miała jednak nadzieję, że nikt nie przyjdzie jej pocieszać, bo to by tylko pogorszyło całą sytuację. Podeszła znów bliżej do ściany przeczesując swoje włosy rozchylonymi palcami. Chciała wyglądać w miarę dobrze, jednak nie miała zamiaru teraz wracać do domu. Skoro nie było Natsu, to znaczy, że już nie wróci. Stanęła przed bramą i zamknęła oczy. Natsu właśnie wraz z Erzą i Gray'em dobiegali do budynku. Przeszli przez runy Levy i wbiegli do pomieszczenia, to co zobaczyli po prostu zamroziło im krew w żyłach.
-Lucy! Zawołał Dragneel, a dziewczyna, która już stała we wnętrzu zamykającej się bramy odwróciła się szybko i zobaczyła podbiegającego Natsu, jednak już nie miał szans przecisnąć się do niej, a ona do niego...
-Natsu! Zawołała a w jej oczach pojawiły się łzy. Głupia! Mogła poczekać jeszcze chwilę, jak mogła w niego zwątpić...
-Lucy! Po policzkach Dragneela zaczęły spływać łzy, nie mógł już nic zrobić. Uderzył pięścią w zamkniętą bramę, a jedyne co słyszał to rozpaczliwe nawoływanie jego imienia przez Lucy. Stracił ją... Dobrze wiedział, że zginie tam z czyjejś ręki i nie mógł nic zrobić. Złowroga poświata wokół drzwi zniknęła, a one same zaczęły pękać. Od dołu do góry, co powodowało nie mały hałas. Erza zawieszona na ramieniu Graya łkała cicho karcąc siebie, że nie zdążyła. Gray żałował, że siłą jej stąd nie zabrał, kiedy miał okazje, a kiedy ona była roztrzęsiona tej nocy. Obwiniał siebie za wszystko, ale ich uczucia nie mogły się równać z tym, co właśnie przeżywał Natsu. Uderzał pięścią o pękające drzwi wbijając sobie przy tym kawałki drewna do rąk. Jego policzki mokre od łez zaczęły przybierać czerwony kolor. 
-Lucy! Zawył przeraźliwie i w tym momencie drzwi do zaświatów zniknęły. Mimo, że wszystko na to wskazywało, nie została po nich nawet drzazga, nawet kawałki drewna z dłoni Salamandra nagle zniknęły. Tak bardzo żałował, że nie było go tutaj cały czas. Od razu wybiłby jej z głowy cały ten cholerny pomysł z poświęceniem się dla gildii. Chciałby zwalić teraz na kogoś odpowiedzialność, winę, jednak nie potrafił. Jego sumienie męczyły tak głębokie wyrzuty, że wstydził się sam za siebie. Dopiero teraz zrozumiał, jak bardzo dziewczyna była dla niego ważna... Jak bardzo ją kochał, jednak już było za późno. Wszystko przepadło. Lucy... Przepadła. Gray i Erza wrócili do gildii. Jednak Natsu został w siedzibie Kenjego, którego przeklinał w myślach. Siedział tam jeden dzień, dwa... Trzy. W końcu usłyszał jak ktoś wchodzi do pomieszczenia. Wyglądał, jakby siedział tam raptem dwadzieścia minut. Wyglądał i czuł się tak. Wtedy ujrzał podchodzącą bliżej do niego Lisannę, która stwierdziła, że skoro Lucy już nie ma, to teraz będzie mogła spełnić swoje marzenia dotyczące założenia rodziny z Natsu.
-Natsu... Powiedziała miło i usiadła obok niego wtulając się w jego rozgrzane ciało. On nawet nie drgnął, co trochę poirytowało dziewczynę. Pewnie liczyła że od razu wpadną sobie w ramiona i wszystko będzie cacy. Jednak Dragneel nawet nie pomyślał o osobie, która tutaj weszła. Cały czas miał obraz Lucy ubranej w piękną, różową długą suknię, która stała w bramie. Wyglądała jak prawdziwa księżniczka, jednak teraz będzie to mógł powiedzieć tylko sam sobie...
-Wracaj do gildii, do domu... Nie możesz tutaj wiecznie siedzieć, ona już nie wróci... Salamander teraz zacisnął pięści. Jakby dopiero co ktoś mu uświadomił, że siedzi tutaj bezcelowo, bo brama już się nie pojawi, a Lucy z niej nie wyjdzie... Przynajmniej na pewno nie żywa. Westchnął cicho i wstał. Jednak nawet nie patrząc na Lisannę wyszedł z siedziby, a kiedy Lisanna wyszła tuż za nim ryknął ze złości niczym prawdziwy smok i rozniósł całe to miejsce w drobny pył. Opadł na szczątki budynku i po raz kolejny rozpłakał się jak małe dziecko. Nie widział już nawet sensu w swoim życiu. Czym będzie gildia bez Lucy? Kto będzie chodził z nim na misje? Po dłuższej chwili wstał i otarł swoje łzy po czym spojrzał w końcu na zniecierpliwioną już Lisannę.
-Przepraszam, Lisanna... Powiedział cicho i pędem ruszył w kierunku domu Lucyny. Kiedy już się tam znalazł, wlazł przez okno jak zwykle i rozejrzał się pomieszczeniu. Czuł taką pustkę w sercu, jakby kolejny raz stracił Igneela. Już nawet nie myślał o tym, żeby go szukać. Usiadł na łóżku dziewczyny po czym wziął do ręki poduszkę, która nią pachniała. Jak cały pokój. Zapach, który zawsze go uspokajał, który wywoływał jego uśmiech. Teraz, żeby go poczuć będzie musiał przychodzić tutaj... A wcześniej miał ją zawsze przy sobie i mógł się tym cieszyć ciągle. Nie mógł uwierzyć, że to naprawdę koniec...



No to mamy dwudziesty pierwszy. Jak się wam podoba? Oczywiście nie martwcie się, to nie koniec opowiadania, jaką byłabym autorką, gdybym zakończyła bloga zanim powstało Nalu? XDD

Powiem wam, że jestem baardzo zadowolona z tego rozdzialiku :3

No dobra, biorę się za pisanie kolejnych rozdziałów kochani! Komentujcie, polecajcie znajomym, a niech Bóg wam w dzieciach odpłaci xDD

Aiko.

12 komentarzy:

  1. Pierwsza! Czemu takie krótkie i smutne?! Czemu uśmierciłaś Lucy, jak mogłaś. To niech od razu Natsu popełnij samobójstwo i będzie cacy, albo niech spróbuje. Zawsze byłam ciekawa czy mu to wyjdzie. Lisanna - I KILL YOU! Dobrze że dodałaś, ale szybko dodaj kolejny, bo jestem ciekawa co zrobi Natsu. JUŻ KOLEJNY CHCĘ! Weny życzę i w ogóle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, spokojnie. To że tam weszła, to nie znaczy że nie żyje xDD

      Usuń
  2. Blagam dodaj szybko kolejna notke bo nie wytrzymam tego napiecia. Ale zastanawia mnie jedno czemu lucy nie przywola jakiegos ducha i nie przeniesie sie do swiata gwiezdych duchow i z tamta do magnoli lub ze wroci i sie zmieni w dziewczyne zimna dla wrogow i mogaca zabic i byc slina ( tak jak erza ) lisanna zabije cie jak odbierzez lucy natsu zycze weny i dodaj jak najszybciej notke blaaaaagam

    OdpowiedzUsuń
  3. Aż mi się smutno zrobiło. Chwila, moment i wszystko mogło by potoczyć się inaczej i Lucy nie musiała by zamykać bramy. Biedny Nastu będą go męczyły wyrzuty sumienia. Grrr... Lisanna nawet nie próbuj zbliżać się do Natsu. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nieeeee, coś ty zrobiła . I jeszcze Lisannę wcisnęła, no co za małpa -.- Z Lisanny oczywiście ;D Ja chce następny rozdział i masz mi uratować tą biedną Lucy (widzisz co zrobiłaś? żałuje postaci, która ostatnio mnie wnerwiała...). Buziaki, ślę wene ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Diablica zło wcielone wara mi to tera zakończysz to rozszarpie cię na strzępy! Oni ma ją żyć i być razem! Czekam na następny rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Why Lucy?! Ona ma żyć! Natsu już jest załamany, a powinien teraz uganiać się za Lucynką! Kończę już, bo muszę nadrobić kolejny rozdział, oby to się ułożyło! ;_;

    OdpowiedzUsuń
  7. To pierwszy mój komentarzu na twoim blogu choć czytam go od wczoraj. Strasznie się popłakałam. Dlaczego musiałaś ich rozdzielić. Dlaczego Lucy musiała zniknąć. To takie nie sprawiedliwe. Biedny Natsu. A Lisanne to weś zamorduj- głupia flądra. Czytam dalej. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Tyyy... Baka, baka, baka, baka, baka...

    *dziesięć minut później*

    ...Baka, baka, BAKA!!!!! Dlaczego Lucyna!!!!!!!!
    Ichigo: *wyciąga zatyczki z uszów* Skończyłaś?
    *mroczna aura* Nie wnerwiaj mnie
    Ichigo: Coś ty zrobiła?! Wiesz co ja teraz będę przeżywać. Ona mi nie da spokoju!!
    ... Jeszcze do tego dodała Lisannę na sam koniec. No jak tak można. Rozdział zbyt smutny jak dla mnie. Podsumujmy: Lucyna nie żyje, Natsu załamka, Lisanna z nadzieją w sercu *siedzi w toalecie i zwraca kolację*, gildia załamka. No powiedzmy tak. ZAŁAMAŁAŚ WSZYSTKICH BOHATERÓW (Lisanna to nie bohater. To szkodnik)!!! WIDZISZ CO NAROBIŁAŚ!!! MASZ MI TO JAK NAJSZYBCIEJ ODKRĘCIĆ!!!! ALE JUŻ!!!
    Ichigo:*Załamany siedzi pod ścianą*
    WIDZISZ!!! NAWET ICHIGO SIĘ ZAŁAMAŁ!!! Czekaj...COOO!!!! TERAZ NIE MOGĘ PRZEZ CIEBIE DALEJ PISAĆ B MI SIE BOHATER ZAŁAMAŁ!!!

    Pozdrowienia Samara Glasses i *załamany* Kurosaki Ichigo

    OdpowiedzUsuń
  9. Poryczałam się

    OdpowiedzUsuń
  10. czym jest czytanie bloga przez całą noc, jeśli jest genialny?
    najgorsze co mogło być - brama zamykająca się za Lucy... normalnie poczułam się, jakbym czytała Romeo i Julię :<
    ale nie smutam, bo wiem, że są dalsze rozdziały :> (w końcu prawie rok od publikacji minął)
    pozdrawiam, Sasha :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Witaj :3 dzisiaj dotarłam do tego bloga i czytając go wylałam z jakieś 3 kubełki łez i zużyłam cały papier w domu a w patrząc na ten rozdział po prostu płaczę jak malutkie dziecko ;-; ARIGATO ZA WSPANIAŁY BLOG <3

    OdpowiedzUsuń