czwartek, 2 maja 2013

22. Ograniczona Magia.

Usiadł na łóżku dziewczyny po czym wziął do ręki poduszkę, która nią pachniała. Jak cały pokój. Zapach, który zawsze go uspokajał, który wywoływał jego uśmiech. Teraz, żeby go poczuć będzie musiał przychodzić tutaj... A wcześniej miał ją zawsze przy sobie i mógł się tym cieszyć ciągle. Nie mógł uwierzyć, że to naprawdę koniec.. 


Słyszała jak Natsu wołał jej imię, słyszała jak uderza o drzwi, które zaczęły nagle pękać. Szybko od nich odskoczyła myśląc, że zaraz się rozpadną, jednak one po prostu zniknęły. Dziewczyna rozglądnęła się, od razu przypomniała sobie groźne ryki, które słyszała zeszłej nocy. Od razu odruchowo złapała za swoje klucze, jednakże było spokojnie... Atmosfera w tym miejscu nie była miła, a ludzie, którzy obok niej przechodzili patrzyli na nią złowrogo. Zmarszczyła brwi widząc, że tutaj zamiast nieba była jakaś poświata koloru ciemno granatowego, który mieszał się z czarnym. Jej serce biło szybko i tak głośno, że była w stanie go usłyszeć. Zamknęła na chwilę oczy i wzięła głęboki oddech.
-Layla i Jude Heartfilia! Powiedziała głośno a przed nią pojawiła się złotawa, delikatna poświata, która była dla niej przyjemna, w przeciwieństwie do reszty, która się tutaj znajdowała. Po chwili ujrzała swoich rodziców, takich jakich zapamiętała. Matka jak zawsze ubrana w suknie, a ojciec w garnitur, mimo że nie sprawiał już wrażenia tak surowego ojca jak niegdyś.




Stali uśmiechnięci, jednak w ich oczach można było dostrzec smutek. Lucy stała oszołomiona, nie wiedziała co zrobić, jak się zachować. Stała przed swoimi rodzicami, którzy tak dawno już zmarli. Dostrzegła teraz, że jej matka wygląda tak samo jak ona, tylko widać było po twarzy, że jest nieco starsza. Lucy zagryzła wargę a w jej oczach stanęły łzy. Tak bardzo chciała przytulić się do swoich rodziców, jednak nawet nie potrafiła wydać z siebie dźwięku, co dopiero stawić krok ku nim.
-Wyrosłaś na bardzo piękną dziewczynę, kochanie... Kiedy usłyszała słowa swojej matki po jej po policzkach spłynęło kilka łez. Postawiła krok w stronę rodziców, jednak zadrżała na moment z niepewności. Widząc jednak wyciągnięte ku niej dłonie matki wtuliła się mocno w jej ciało.
-Mamo... Powiedziała cicho mocząc swoimi łzami różową suknię Layly. Dopiero po chwili poczuła chłód, który bił od ciała jej ukochanej mamy. Jakby właśnie teraz zdała sobie sprawę, że jest w zaświatach, a jej rodzice są martwi. Mimo wszystko nie przeraziła się tym, bo sam fakt, że mogła jeszcze ich zobaczyć, żywych czy nie żywych, jednak było to dla niej szczęściem. Spojrzała na swoją rodzicielkę i cofnęła się o krok aby wpaść w ramiona swojemu ojcu. Jednak jej szczęście nie trwało długo, bo usłyszała za sobą ten sam ryk co wczorajszej nocy. Jej serce podeszło wręcz do gardła, obróciła się odruchowo, a to co zobaczyła niemalże strąciło ją z nóg. Sama nie wiedziała co to było. Duża istota sięgająca co najmniej trzech metrów, nie posiadała skóry. Wszędzie były tylko mięśnie, gdzie nie gdzie wystawały kości, w miejscach, gdzie udało im się przebić niewielką ilość czerwonych mięśni. W niektórych miejscach pokryta czymś podobnym do bandaży, z których na ziemię kapała czerwona krew. Oczy potwora wydawały się świecić, a były koloru czerwonego, niemalże tak intensywne jak jego krew. Długie kły, po których spływała krew wraz z lepiącą się śliną były udręką nawet dla samego potwora. Za każdym razem, kiedy zamykał paszczę wbijały się do jego dziąseł, co właśnie było powodem tego, że pokryte one były krwią. Nos, który był czarny i mały z daleka wydawało się, jakby była to jakaś dziura, jakby jego nos został ucięty. Jego nienaturalnie długi język plątał się między jego kłami, a jego oczy obserwowały ją przenikliwie. Zaciągnął się jej zapachem i ryknął przeraźliwie. Ku jej zaskoczeniu jej rodzice nawet się nie przerazili. Dlaczego? Ponieważ potwory te były stworzone tylko i wyłącznie do zabijania żywych, aby zaraz dołączyli do nich już jako martwi. Dlatego też potwór nawet nie zwracał uwagi na pozostałych, tak samo jak oni nie zwracali uwagi na niego. Nie byli przyzwyczajeni do jego ryku czy widoku, bo żywy człowiek w tym wymiarze pojawiał się tutaj raz na kilkaset lat, jednakże zmarli postrzegali go jako kociątko, które po prostu cicho miauczy. Było to zrobione celowo, aby nie budzić strachu wśród martwych mieszkańców świata. Mimo wszystko rodzice Lucy podążyli za nią, kiedy tylko zaczęła uciekać. Zapewne domyślili się, lub wiedzieli o co w tym wszystkim chodzi, a nie chcieli stracić córki. Nie mogli pozwolić aby coś jej się stało, jednak z drugiej strony nie mogli nic zrobić, bo za każdym razem kiedy próbowali zbliżyć się do owego 'kotka' uderzali o coś dla nich nie widocznego, a było to tak naprawdę jego prawdziwe ciało. Lucyna biegła co sił w nogach, a po jej policzkach spływały łzy. Nie sądziła, że tak szybko ją namierzą, nie sądziła że nie przyjdzie jej nawet porozmawiać z rodzicami, a już zostanie zabita przez potwora z jej najgorszych koszmarów. Nie wyobrażała sobie, że kiedykolwiek przyjdzie jej zobaczyć coś takiego. Jej serce ogarniał coraz większy niepokój. Z każdym krokiem coraz bardziej traciła siłę, jednak gdyby teraz się zatrzymała, nie dałaby rady nawet się odwrócić a już leżała by na ziemi poszatkowana przez długie, ostre pazury, które będąc brudne wydawały się być jeszcze bardziej przerażające. W końcu Lucy zamknęła na sekundę oczy i biorąc głębszy wdech dała z siebie wszystko i kiedy była już w dosyć bezpiecznej odległości zatrzymała się nagle. Odwróciła się przodem do owego potwora. Była tak przerażona, że wszystko przed niej oczami niebezpiecznie wirowało, jednak pochwyciła jeden ze swoich kluczy i głośno zawołała, a raczej zapiszczała.
-Bramo Panny, Virgo! Przekręciła kluczem w powietrzu jakby otwierała bramę a tuż przed nią pojawiła się różowowłosa dziewczyna w stroju pokojówki z kajdanami na dłoniach.
-Zostanę ukarana? Powiedziała miłym głosem, jednak nie dostała odpowiedzi, ani nawet nie ujrzała uderzenia w czoło swojej właścicielki, nie było na to czasu. Widząc jak bardzo przerażona jest jej pani spojrzała w tym samym kierunku co ona. Potwór właśnie zamachnął się swoją długą, wielką łapą kiedy dziewczyna zniknęła w ziemi. Po chwili Lucy ujrzała jak potwór znika pod ziemią a obok niej znów pojawia się zmęczona dziewczyna.
-Przepraszam księżniczko, ale w tym świecie magia ma znaczniej większe ograniczenia niż w świecie ludzi. W tym momencie dziewczyna zniknęła. Lucy przełknęła głośniej ślinę i nie zdążyła nawet pomyśleć, kiedy poczuła jak czyjaś zimna ręka wplata się w jej dłoń i ciągnie za sobą. Była to jej matka, która od razu wraz z ojcem zaprowadzili ją do ich nowego 'domu' w tym świecie. Nie był on tak duży jak jej dom rodzinny i nie posiadał aż tak wielkiej działki, jednak nawet nie przeszło jej to przez myśl. Weszła do środka i od razu rozglądając się znalazła coś podobnego do salonu i wszyscy tam usiedli. Wszędzie panowała tak ponura atmosfera, że nawet teraz Lucy czuła się źle. Ciągle jej serce ogarniał niepokój a jej zmysły były bardziej wyostrzone. Musiała być teraz bardziej ostrożna, musiała być w ciągłej gotowości, bo jej magiczna moc była ograniczona. 
-Jak ja mam stąd uciec? Zapytała blondynka patrząc na swoich rodziców, jednak w odpowiedzi otrzymała tylko smutny wzrok rodziców. Czyli nie miała szans na powrót tak? Czyli mogła uciekać ile chciała, jednak w końcu i tak będzie musiała tutaj zginąć? 
-Tutaj jesteś bezpieczna, przynajmniej przez pewien czas... Powiedziała jej matka, która mimo tego że była martwa miała uczucia. była smutna, że prędzej czy później będzie musiała ujrzeć śmierć córki, która była taka sama jak ona. Westchnęła cicho i spojrzała na córkę.
-Mamo... Powiedziała cicho a jej brzuch w końcu dał o sobie znać. Dziewczyna zarumieniła się lekko jednak spojrzała na matkę pytająco. 
-Martwi nie jedzą, Lucy. Dziewczyna otworzyła szerzej oczy i uniosła głowę do góry. Czyli miała dwie opcje. Albo umrzeć z ręki potworów, albo umrzeć z głodu. Świetnie. Mruknęła cicho pod nosem i wyłożyła się wygodnie na sofie, na której siedziała. Chciała się na chwilę przespać, jednak brak poczucia bezpieczeństwa nie pozwolił jej zamknąć oczu na dłużej niż na dziesięć sekund. Każdy szmer powodował przyspieszenie jej serca. Spojrzała na matkę która nagle wyszła z dużego pomieszczenia i wróciła z jakimś dziwnym naczyniem nie przypominającym jej żadnej rzeczy z ludzkiego świata. Jednakże była w nim woda. Mimo wszystko mieli tutaj wodę. Dziewczyna ucieszyła się, bo przynajmniej tak będzie mogła zapełnić swój żołądek. Wypiła to całe, a jej rodzice mieli oczy jak pięciozłotówki. Dziewczyna po prostu chciała zapełnić swój żołądek, chociaż zawała sobie sprawę, że za jakieś dziesięć minut będzie musiała chodzić co chwila do toalety. O ile coś takiego tutaj mają... Żołądek Lucy uspokoił się na całe szczęście, a dziewczyna w końcu jakimś cudem zasnęła. Obudziło ją szarpnięcie. Wstała na równe nogi i pierwsze co ujrzała to jej przerażeni rodzice, którzy poprzez pomaganie żywej osobie widzieli teraz potwora tak samo dokładnie jak Lucy. Udało mu się wydostać z dziury wykopanej przez Virgo i jakimś cudem udało mu się ją wyniuchać, albo wiedział, że będzie właśnie z tymi 'ludźmi'. Potwór, którego Lucy jakoś nazwała Koji stał teraz w dziurze w ścianie, którą przed chwilą rozwalił swoją pięścią. Lucy niewiele myśląc zerwała się do ucieczki. Zastanawiała się ile razy jeszcze będzie musiała uciekać zanim się w końcu podda. Za bardzo bała się śmierci, żeby dobrowolnie dać się zabić. Wybiegła z domu rodziców i pobiegła w kierunku jakiegoś lasu, czego szybko pożałowała. Gęsto wyrośnięte drzewa raniły jej skórę i rozrywały jej piękną sukienkę, jednakże w końcu dziewczyna się zatrzymała i rozejrzała.
-Chyba go zgubiłam... Powiedziała zadowolona do siebie i zerwała rękawy sukienki, oraz jej dół tak że teraz sukienka sięgała jej połowy uda. Kiedy uniosła znów twarz do góry ujrzała tuż przed sobą Kojiego, a jego zmieszana z krwią ślina kapała tuż przed jej stopy. Dziewczyna odruchową sięgnęła po bicz i jednym ruchem związała jego paszczę, po czym w przypływie adrenaliny pociągnęła bicz w dół i wyskoczyła w górę. Stopami odbiła się od czubka jego głowy i robiąc fikołka w powietrzu opadła lekko za potwora, który leżał na ziemi. Chciała uwolnić swój bicz, kiedy nagle Koji zniknął wytwarzając tylko czarną poświatę. Jednak nie mogła się długo cieszyć, zdziwiona tym co właśnie zrobiła wbiegła w głąb lasu starając się osłonić jakoś swoją twarz i okolice oczu przed zadrapaniami. W końcu wbiegła na jakąś większą polanę. Może by była zadowolona, jednak trawa tutaj była koloru ciemno szarego, podchodzącego już pod czerń, podobnie jak liście czy igły drzew. Zresztą cały ten świat miał takie barwy. Uniosła głowę aby ujrzeć granatowo czarne niebo. Zacisnęła pięści i pomyślała o Salamandrze.
-Nie pozwolę się pokonać... Chociaż nie miała szans na powrót do domu, do samego końca będzie wierzyć, że jednak jej się uda...
-Natsu... Powiedziała cicho i upadła na kolana. Tak bardzo za nim tęskniła, nie wyobrażała sobie życia bez niego... Miała tyle sprzecznych myśli w głowie... No bo dla niego chciała przeżyć, ale jaki sens ma życie, w którym trzeba ciągle uciekać. W końcu i tak ją złapią chociaż nie dopuszczała do siebie tej myśli. Chciała przeżyć, ale nawet nie było tutaj jedzenia... Naprawdę chciała żyć i mimo wszystko wmawiała sobie że będzie dobrze... Po jej policzkach spłynęły łzy a w sercu poczuła dziwne ukłucie.


Z tego rozdziału nie jestem już tak zadowolona... No ale cóż, może następny pójdzie mi nieco lepiej :33 

Do zobaczenia ;33

Aiko.

7 komentarzy:

  1. Co sie stalo ze 23 rozdzial sie nie wyswietla ????? Blagam dodaj go

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dwudziesty trzeci był dodany przez pomyłkę xDDD

      Usuń
    2. Nie zala moj blagam ;( ok ale jutro sie pojawi ??? Powiedz ze tak

      Usuń
    3. Jutro będzie na 100000% w godzinach wieczornych, jak dzisiaj xDD

      Usuń
  2. Ten powtór jest straaaaaaszny! :O Masakra... ale super to opisałaś, to mięsne coś bez skóry (Kojinuś xDDD), Layla i Jude, cały ten świat i przede wszystkim uczucia Lucy na końcu rozdziału. Jak dla mnie rozdział genialny, tylko skąd ty takie pomysły masz?! :D :*
    I jutro ma być następny rozdział! ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny pomysł miałaś, świetny rozdział! ^^ Taki straszny, jak z horroru jakiegoś. O.O A Lucy mam nadzieję, że się stamtąd wydostanie. Czekam na kolejny rozdział, weny! ;33

    OdpowiedzUsuń
  4. Aż się popłakałam kiedy to czytałam, łzy same lecą. Oby Lucy przeżyła i wróciła. Idę czytać dalej! Weny! ;33

    Nin-nin!

    OdpowiedzUsuń