piątek, 3 maja 2013

23. Trzy miesiące


-Natsu... Powiedziała cicho i upadła na kolana. Tak bardzo za nim tęskniła, nie wyobrażała sobie życia bez niego... Miała tyle sprzecznych myśli w głowie... No bo dla niego chciała przeżyć, ale jaki sens ma życie, w którym trzeba ciągle uciekać. W końcu i tak ją złapią chociaż nie dopuszczała do siebie tej myśli. Chciała przeżyć, ale nawet nie było tutaj jedzenia... Naprawdę chciała żyć i mimo wszystko wmawiała sobie że będzie dobrze... Po jej policzkach spłynęły łzy a w sercu poczuła dziwne ukłucie.


Salamander nie mógł pogodzić się ze stratą Lucy. Czuł się jakby pewna jego część umarła bezpowrotnie. Do gildii zaglądał coraz rzadziej, no bo bez Heartfilii to nie było to samo. Siedział teraz w swoim domku i oglądał pamiątki z misji. Z każdej misji z Lucy ma jakąś pamiątkę, i nawet pobyt w domu sprawiał mu ból. Wszystko mu ją przypominało, a nie mógł jej mieć przy sobie. Nie potrafił sobie z tym poradzić, nie potrafił się z tym pogodzić, ale musiał. Musiał żyć dalej, bo jeżeli nadal będzie się tak zachowywał całe życie spędzi na rozmyślaniu o tym 'co by było gdyby'. Uniósł się z miejsca i choć jego serce wyło z bólu musiał żyć normalnie. Wrócił do gildii oczywiście otwierając drzwi kopniakiem.
-Wróciłeeeeeem! Zawołał z wielkim uśmiechem a wszyscy jak zawsze powitali go z uśmiechem unosząc kufle z piwami do góry. Wszyscy się śmiali i bili jak zawsze, jednak każdy w sercu odczuwał pewną pustkę. Ale każdy z nich musiał dalej żyć, choć wszystkim brakowało blondwłosej Magini Gwiezdnej Energii.
-Natsu! Pomachała do różowowłosego Lisanna a on uśmiechając się do niej podszedł do baru za którym stała jak zwykle pomagając swojej starszej siostrze.
-Jak się trzymasz? Zapytała z przesłodzonym uśmieszkiem na twarzy, jednak Natsu nawet nie zwrócił na to zbytniej uwagi.
-Wszystko dobrze. Powiedział uśmiechając się do niej promiennie i rozejrzał się po całej gildii szukając swoich najbliższych przyjaciół. Erza i Gray właśnie zmierzali w jego stronę, więc uśmiechnął się pod nosem. Cieszył się że ich widzi, oni także przeżywali stratę Lucy. Może nie tak bardzo jak on, ale oni zawsze starali się go zrozumieć. Erza podeszła do niego i łapiąc go za różowe włosy przytuliła do swojej zbroi. Oczywiście jego mina wszystkich wprawiła w śmiech, ale kto nie miałby takiej miny, gdyby był wgniatany w zbroję Erzy?
-Erza, dusisz... Wydyszał fioletowy już Natsu, a Erza z uśmiechem odsunęła go od siebie i tak jak Gray zajęli miejsca obok niego. Siedzieli tyłem do baru opierając się o niego i obserwując sytuację w gildii. Żadne z nich nie odezwało się ani słowem. Wszyscy zastanawiali się jak długo zajmie im powrót do normalności.

Minęło kilka dni, a Lucy nadal dzielnie się trzymała. Ciągle piła wodę a w lesie udało jej się znaleźć trochę owoców. Może wyglądały dziwnie i smakowały nie najlepiej, jednak nie były trujące. Dzięki temu mogła zaspokajać swój głód i pragnienie co dawało jej siłę na dalszą obronę. Jednak prawie wcale nie spała. Ciągle się bała, że podczas snu zjawi się potwór, bo jak się okazało jest ich tutaj cała masa... Tak sobie myślała, że wyobrażała sobie ten świat całkiem inaczej. Pomijając te potwory myślała, że ludzie którzy tutaj są, to będą trupy w zaawansowanym stanie rozkładu, jednak wyglądali oni normalnie. Po prostu nie jedli, i byli wyjątkowo zimni, jak na trupa przystało. Brakowało tylko kłów i mogliby być wampirami. Dziewczyna usiadła pod jednym z drzew i przymknęła na chwilę oczy. po kilku dniach spędzonych tutaj walka z potworami wcale nie była taka trudna, a z dnia na dzień mogła pozwolić sobie na użycie większej ilości magii. Śmiało mogła powiedzieć, że jest to lepsze niż trening Erzy. Nie dość, że przez to musiała rozwinąć swoje umiejętności fizyczne, to także zwiększała swoją siłę magiczną. Ale z czego tu się cieszyć, jak nie będzie miała okazji się pochwalić ani jej, ani Natsu, ani nikomu... Od dwóch dni nie widziała swoich rodziców, i pewnie ich też już więcej nie zobaczy, bo zupełnie nie wie gdzie jest. Jak na razie dbała o to, aby mieć blisko wodę i jedzenie które dostarcza jej gęsty las. Lucy nie była pewna czy dobrze robi, jednak chciała żyć... Po chwili uśmiechnęła się szeroko i zerwała się z miejsca.
-Królu Gwiezdnych Duchów! Zawołała najgłośniej jak umiała licząc, że Król pojawi się i jakimś cudem przeniesie ją do świata żywych... Czekała jednak dłuższą chwilę, jednak nic się nie działo. Zamiast tego swoim krzykiem zwabiła trzy potwory. Pokiwała tylko z niedowierzaniem głową i odskoczyła od nich na bezpieczną pozycję. Potwory, których tak bardzo się bała, teraz nie wywoływały u niej nawet niepokoju.
-Bramo Lwa, Leo! Zawołała wyciągając swój klucz, a kiedy jej przyjaciel stał tuż obok niej uśmiechnęła się tylko i sama pochwyciła za swój bicz. Podczas gdy Loki rozprawiał się z dwoma potworami ona zwinnie swoim biczem oplątała całe ciało przeciwnika i pociągając bicz mocno do siebie powaliła go na ziemię. Wskoczyła na jego głowę, która była czułym miejscem u Kojich i od razu zniknął. Wtedy od razu rzuciła się na pomoc przyjacielowi, jednak to, co musiała zrobić to tylko zwinnie wskoczyć na głowę jednego z nich. Spojrzała na Lokiego i delikatnie się uśmiechnęła. Wysoki chłopak w garniturze przytulił dziewczynę do swojego boku i cicho westchnął.
-Lucy, nie możemy tak w nieskończoność... Powiedział cicho a Lucy od razu posmutniała. Wiedziała bowiem że przyjaciel ma rację, jednak co miała zrobić? Spojrzała na niego i znowu usiadła pod drzewem. Loki kucnął tuż przed nią kładąc swoje ciepłe dłonie na jej kolanach.
-To co mam zrobić? Powiedziała po cichu patrząc na Lokiego. Wtedy Loki nagle zniknął. Lucy skrzywiła się przeklinając go pod nosem. Najpierw mówi jej, że nie może tak postępować, a kiedy prosi go o radę on nagle znika? Cholerny Duch... Dziewczyna zamknęła oczy i wzięła kilka głębszych wdechów. Wtedy jej serce ogarnęło niepokój, jakby wiedziała, że stanie się coś niedobrego. I tak też się stało, po chwili usłyszała głośny ryk. Myślała przez chwilę, że to po prostu jakiś kolejny potwór ją namierzył, jednak kiedy weszła na środek polany szykując już swój bicz do ataku zewsząd otoczyły ją Koji. Było ich zbyt wielu. Wszystkie ostrzyły sobie na nią swoje krwiste kły. Ale dziewczyna mimo wszystko uśmiechnęła się do siebie.
-Może nie poradzę sobie z wami z pomocą moich gwiezdnych duchów, ale od czego mam uranometrię? Powiedziała niby do nich, jednak do siebie. Postawiła wszystko na jedną kartę. Albo jej się uda i przeżyje, albo jej się nie uda i Koji ją zabiją. Rozstawiła szeroko swoje nogi <tylko nie wyobrażajcie sobie za szeroko, bo to będzie komiczne xDD> i zamknęła oczy. Wokół niej wytworzyła się złotawa poświata, która kontrastowała z wszystkim innym wokół niej. Jej blondwłosy uniosły się delikatnie ku górze, a jej jasną twarz otulało ciepło jej magii.


Zajrzyj w niebiosa, otwórz je na oścież
Poprzez poświatę wszystkich gwiazd na nieboskłonie,
Pozwól im siebie poznać poprzez mnie
O Tetrabibliosie...
Jam ta, która gwiazdami włada
Uwolnij swą postać, swą wrogą bramę...
Niech 88 znaków
Zabłyśnie...
URANOMETRIA!


Nagle wszędzie zrobiło się jeszcze ciemniej niż było, a zdezorientowane Koji'e rozglądały się na wszystkie strony. Kiedy wokół Lucy pojawiły się kule przypominające planety wszystkie zaczęły ryczeć, jednak po krótkiej chwili wszystkie zniknęły, a cała polana przypominała jeden wielki krater. Mimo, że dziewczyna miała mało siły po tym ataku, zważając na to, że w tym świecie wszystko co związane z magią przychodziło jej trudniej wbiegła znowu do lasu. Obawiała się, że to wszystko zwoła jeszcze więcej Koji, a nie ma już siły magicznej no ani fizycznej żeby się dobrze obronić. Uciekała więc znowu raniąc swoje ciało, jednak najważniejsze teraz było to, żeby uciec jak najdalej od pola bitwy, inaczej będzie z nią marnie. Biegła chyba dziesięć minut kiedy wbiegła znów na polanę. Obiegła w koło pół lasu i znów wbiegła na zniszczoną już polanę. Widok polany zamroził jej krew w żyłach. Co najmniej kilkanaście potworów skierowało na nią swój wzrok. To był koniec, nie miała szans na ucieczkę, nie miała szans na żadną obronę.
-Baka... Powiedziała sama do siebie jednak zaśmiała się pod nosem, a sprawiło to, że wyglądała trochę jak psychopatka. Ale co miała zrobić? Sama się wpakowała w to gówno, i musiała wypić piwo, które naważyła. No trudno, tak przyjdzie jej odejść z tego świata. Kiedy już zamknęła oczy szykując się na ból, który teraz poczuje, jednak przez zamknięte oczy zdołała 'zobaczyć' jakiś błysk. Otworzyła szeroko oczy i pierwsze co ujrzała to jednego Koji'ego który już miał wbić w nią swoje ostre jak brzytwa kły, jednak jakby czas stanął. Od razu uniosła głowę do góry i zobaczyła króla gwiezdnych duchów. Niemalże popłakała się ze szczęścia i nagle poczuła jak wokół niej wytwarza się przyjemnie ciepła złota po świata, a jej ciało zaczyna się rozpływać w powietrzu. Po chwili rozglądała się już po Królestwie Gwiezdnych Duchów. Była tutaj drugi raz, jednak było to dosyć dawno temu, więc ponownie chciała jeszcze raz wszystko obejrzeć. Po chwili dużo gwiezdnych duszków takich jak Plue zawiesiło jej się na rękach. 


Oczywiście jej postrzępione ubrania zamieniły się na te od gwiezdnych duchów, które jakoś zawsze były dopasowane do ubrań Natsu, kiedy też takie dostawał. Uśmiechnęła się i spojrzała na Króla Gwiezdnych Duchów.
-Dziękuję, że mnie uratowałeś, czy możesz odesłać mnie na Ziemię? Spojrzała na niego z nadzieją w oczach, liczyła, że teraz skoro już tutaj jest od razu dostanie się na Ziemię.
-To nie takie łatwe, mój stary przyjacielu... Powiedział delikatnie pocierając dwoma palcami swoje długie wąsiska i marszcząc brwi.
-Mogę Cię przenieść tam, skąd Cię zabrałem, ale domyślam się, że tam nie chcesz wrócić. Powiedział poważnie a dziewczyna złapała się za głowę. Musiał być jakiś sposób, po prostu musiał...
-Ale postaram się coś na to zaradzić, w tym czasie odpocznij i zjedz coś normalnego, tutaj jesteś już bezpieczna. Po tych słowach Lucy uśmiechnęła się szeroko, była wdzięczna Królowi, przecież gdyby nie on zginęłaby. Nawet jeżeli nie uda jej się wrócić na Ziemie, to przynajmniej za zgodą Króla zostanie tutaj... Usiadła przy stole z różnymi potrawami, który właśnie pojawił się tuż przed jej nosem. Od razu wzięła się do jedzenia. Tak dawno nie miała w ustach nic normalnego, że to wszystko rozpływało się w jej ustach. Siedziała tam już pół dnia, co oznaczało, że na Ziemi minął już jakiś miesiąc. Zastanawiała się co u nich, i co przez ten miesiąc robili... Siedziała bawiąc się z Nikora'mi <jak to sie odmienia?:O>. Po jakichś dwóch godzinach ponownie pojawił się Król. Spojrzała na niego z nadzieją, widząc jego uśmiech na twarzy od razu wstała przez przypadek przewracając kilka kolorowych Nikor. 
-Mogę Cię przenieść na Ziemię, pamiętaj, że jesteś tutaj cały dzień, więc nie było Cię trzy miesiące... Powiedział głośno, a wokół Lucy ponownie pojawiła się złota poświata. Uśmiechnęła się a w oczach stanęły jej łzy. Liczyła, że nikt o niej nie zapomniał, a najbardziej nie mogła doczekać się spotkania z jej ukochanym Natsu. 
-Dziękuję... Powiedziała cicho i w tym momencie zniknęła.



Kolejny raz anonimowi udało się zgadnąć jak potoczy się akcja xD jestem aż tak przewidywalna ? :CC

haha xD no dobra, do następnego kociaki :3

Aiko.

12 komentarzy:

  1. Wredna Lissana pewnie przez całe 3 miesiące próbowała się podlizać Natsu :c...
    Co do rozdziału, był boski! ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Biednyy Natsu smutny i w ogóle, a później szczęślwiego udaje ;__; Czy on się boi uczuć? Ale Lucy wróci i znów będzie szczęśliwy, chyba...no tak czy tak czekam na kolejny rozdział. Jak czytałam o tym, że jej nie było 3 miesiące to mi się anime przypomniało i ta załamka Natsu, Erzy i Graya bo stracili tyle czasu a nie trenowali XD Nie no rozdział świetny i już nie mogę się doczekać powrotu Lucy i reakcji Natsu.
    WENY :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Niezłą szkołę przetrwania tam Lucyna dostała, ale nie ma to jak trening przy presji xD Jak Loki uciekł to wybuchłam śmiechem, tak głośnym że domownicy spojrzeli na mnie ze zgrozą ;p No ale to chyba on poszedł po króla? Czy może Lucy zdołała go przywołać? Nie ważne, ważne że jest bezpieczna i może wrócić na ziemię ^.^ Ciekawi mnie czy coś ciekawego stało się przez te trzy miesiące na ziemi, przyznam że mam złe przeczucie (cholerna Lisanna, to wszystko przez nią xD). Czekam z niecierpliwością na twój następny rozdział i rewelacyjne pomysły! :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Szczerze współczuję Fairy Tail, no bo, żeby bez Lucynki przez całe 3 miesiące? A Natsu, to już w ogóle!
    Z drugiej strony, wyobrażam już sobie ich reakcję na powrót Lucy! Chyba popłaczą się ze szczęścia. ^_^
    Tak po za tym, to zastanawiam się, jak bardzo silna musiała stać się Lucy, skoro jest lepsza, niż po treningach z Erzą. Jak by nie było, nawet wtedy udało jej się z nią normalnie walczyć (bardzo silna... O.o).

    Czekam na efekty. xD

    Świetny rozdział, weny! ;33

    OdpowiedzUsuń
  5. kochana rozrdział piekny dodałaś tak jak powiedziałaś błagam niech natsu nie bedzie z lisanna bo ja powiesze na lampie i zabije ..lucynka wraca chce widziec mine natsu erzy i greya i reszty padna na zawałjak ja zobacza i moze mały pojedynek erza kontra l;ucy ale by były jaja jak nasza lucyna by ja pokonała a natsu nie hehehe życze ci weny i błagam na kolanach dodaj jutro wieczorem rozdział bo nie moge sie doczekać reszty pozdrawia i życze weny
    p.s nie jesteś tak przewidywalna tylko wpadłam tak o na taki pomysł dalszej części opowiadania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz, udało ci się zgadnąć mój niecny plan :PP

      Usuń
    2. Powiesisz się na lampie? o.o

      Usuń
    3. A Kto wtedy będzie pisał za mnie rozdziały? ;O

      Usuń
    4. Dodasz dzis rozdzial blagammm !!!!

      Usuń
    5. Dodam, dodam :33 Tylko dopiszę :)

      Usuń
  6. Super rozdział! Nie spodziewałam się tego! Dla mnie nie jesteś przewidywalna. ^.^
    Weny życzę~

    OdpowiedzUsuń
  7. Ś W I E T N E <3
    Pewnie lissanka (grr xD nie lubię jej ;/) omotała Natsu -.- xD

    OdpowiedzUsuń