poniedziałek, 6 maja 2013

26. Już nie musisz się bać niczego.

Nie było jej trzy miesiące. Teraz dziękując Królowi Gwiezdnych Duchów znikała, aby pojawić się za chwile w swoim świecie.Pojawiła się w tym miejscu, gdzie zniknęła. A raczej na ruinach tego budynku. Od razu domyśliła się, że to Dragneel rozwalił ze złości całą siedzibę Kenjego. Jej serce zabiło mocniej na samą myśl o nim. Jak miała ich przywitać? Natsu zapewne i tak niedługo wyczuje jej zapach, więc postanowiła od razu pobiec do gildii. Nawet bieganie stało się dla niej takie jakieś łatwiejsze. Nie musiała przebiec długiego dystansu, jednak biegła tak szybko jak umiała. Mimo to nie zmęczyła się prawie wcale. Stanęła pod drzwiami a w jej oczach stanęły łzy. Była szczęśliwa, że mimo wszystko udało jej się wrócić na Ziemię. Niewiele myśląc otworzyła drzwi, które z hukiem uderzyły o jedną ze ścian. Wyprostowała się i mimo, że chciało jej się płakać, oczywiście ze szczęścia, jej mina na to nie wskazywała. Uśmiechała się szeroko a kiedy wszystkie spojrzenia padły prosto na nią od razu postanowiła się przywitać tak, jak to zwykle robił Natsu. 
-Wróciłam! Zawołała a wszyscy spojrzeli na nią z przerażeniem. Może myśleli, że po śmierci mogła tutaj wrócić jako duch, którego widzą tylko magowie Fairy Tail tak samo jak pierwszego mistrza Mavis? Nie, na pewno nie, bo swoim strojem z świata gwiezdnych duchów przykuwała wzrok innych. Ciągle było cicho, nie było słychać nawet oddechów. Erza padła jak długa i gdyby nie silne ramiona Jellala zapewne leżałaby teraz na podłodze. Juvia wypluła sake, które piła a Lisanna zazgrzytała zębami. Spodziewała się jakiegoś entuzjastycznego przywitania, ale chyba nikt nie wierzył w to, że uda jej się wrócić. Jej uśmiech zniknął z twarzy a pojawił się żal. Myślała, że ludzie tutaj w nią wierzą, a kiedy wróci usłyszy coś w stylu "wiedzieliśmy, że dasz sobie radę", ale chyba się przeliczyła. Spojrzała teraz na Dragneela, który wpatrywał się w nią tępo jak w jakiś obraz. Wtedy właśnie ciszę przerwał głos mistrza, który schodził po schodach.
-Lucy, zapraszam do gabinetu. Dziadunio był nad wyraz poważny, aż po plecach przeszły jej ciarki. Mimo to ruszyła na górze szybko stwierdzając, że nie ma tutaj póki co nic do roboty, bo niedowiarki muszą sobie sami wytłumaczyć, że Lucy żyje i wróciła...
-Mistrzu... Powiedziała cicho blondynka starając się uspokoić swoje emocje. Przetarła kciukiem pojedynczą łzę spływającą po jej policzku i na znak mistrza usiadła na krześle przed biurkiem. On natomiast zajął krzesło z drugiej strony i wpatrywał się w nią w ciszy. Ciągle zastanawiała się co usłyszy. Jednak już chyba dziesięć minut siedziała i wgapiała się bez celu w podłogę. Dopiero teraz usłyszała lekkie odchrząknięcie.
-Jak to zrobiłaś? Spodziewała się wszystkiego, ale nie tego pytania, mimo, że było oczywiste że ją o to zapyta. Dziewczyna zastanawiała się chwilę nad odpowiedzią i w końcu wzięła głęboki wdech.
-W zaświatach spędziłam kilka dni, które były udręką. Nie miałam nawet pojęcia, że tam są takie potwory! Jednak dzięki nim nauczyłam się więcej niż na treningu Erzy, choć szczerze mówiąc kiedy zobaczyłam po raz pierwszy to monstrum myślałam, że się popłaczę ze strachu! Dziewczyna opowiadała jak najęta robiąc przy tym tak dziwaczne miny, że mistrz mimo starań nie zdołał utrzymać powagi. Uśmiechał się pod nosem, jednak wiedział, że mimo, że dziewczyna opowiada jakby to było nic była naprawdę przerażona. Było to widać po niej, chociaż nawet nie zdawała sobie z tego sprawy.
-No i kiedy już myślałam, że to koniec zjawił się Król gwiezdnych duchów. Nie było mnie aż trzy miesiące, bo spędziłam w tamtym świecie cały dzień, bo Król zniknął, aby zaradzić coś temu, żeby mógł mnie odesłać na Ziemię... No i kiedy już tutaj trafiłam zjawiłam się na gruzach siedziby Kenjego... Dziewczyna już z mniejszym entuzjazmem skończyła swoją jakże ciekawą opowieść i spojrzała smutno na Makarov'a. 
-Oni wszyscy we mnie nie wierzyli prawda? Uśmiechnęła się krzywo, a dziadek trochę zdziwił się tym pytaniem. Szczerze mówiąc on także nie robił sobie nadziei na powrót blondynki. Zmarszczył brwi i zeskakując z krzesła podszedł do siedzącej blondynki.
-Lucy, z zaświatów nie ma wyjścia... Nikt nie robił sobie nadziei bo wszyscy myśleliśmy, że nie będziesz mogła tam użyć swoich kluczy, a co dopiero, żeby Król Gwiezdnych Duchów Cię stamtąd zabrał. Masz niespotykane szczęście... Lucy otworzyła szerzej oczy. Dziadunio miał rację. Jak mogli sobie robić nadzieję, skoro byli pewni, że nie będzie mogła tam użyć nawet swoich kluczy, a bez pomocy Gwiezdnych Duchów zginęłaby tam pierwszego dnia. Złapała się odruchowo za pasek przy spódniczce do którego dopięte były jej klucze jakby w geście podziękowania.
-Kilka osób naprawdę bardzo za Tobą tęskniło moje dziecko... Idź tam do nich, daj się im sobą nacieszyć. Dziadunio zaśmiał się i usiadł znów na swoim miejscu biorąc do ręki sake. Dziewczyna spojrzała na niego pytająco a on pomachał dłonią w stronę wyjścia.
-Nie martw się, ja też później dołączę. Lucy uśmiechnęła się do mistrza i wyszła z jego gabinetu. Przeszła do głównej sali w której już wszyscy z niecierpliwością czekali na jej powrót. Kiedy tylko ją ujrzeli zaczęli głośno krzyczeć, oczywiście z radości, nie przerażenia. Pierwsza podbiegła do niej Marvell i nic nie mówiąc po prostu ją przytuliła mocząc swoimi łzami jej koszulkę. Po krótkiej chwili do uścisku dołączyła Erza, Gray a na końcu Salamander. Członkowie gildii widząc tą scenę sami się popłakali mimo, że grupa w uścisku <prócz Wendy> nie uroniła ani jednej łzy. Erza wpatrywała się na swoją przyjaciółkę z radością, to samo Gray. Wendy choć już nie płakała nie zamierzała wypuścić Lucy z uścisku. A Natsu mimo, że miał ochotę się na nią rzucić stanął już teraz z boku bacznie obserwując poczynania magów. Lucy była teraz najszczęśliwszą osobą na świecie. W końcu wróciła do swoich przyjaciół i do niego... Spojrzała teraz na Salamandra, który mimo, że tego nie okazywał chciał skakać z radości. Podeszła do niego i nie zwracając uwagi na innych magów wtuliła się w niego mocno. Ona nie widziała go kilka dni, on jej trzy miesiące... Przytulił ją mocno i zaciągnął się zapachem jej ciała <znów ćpuny!>.


<strasznie podoba mi się ten FanArt>


 W końcu mógł poczuć ten zapach nie w jej pokoju, lecz od niej samej. Nie miał pojęcia jak dziewczynie udało się przeżyć i wrócić tutaj, co było niemożliwe, ale był szczęśliwy. Jeszcze tak szczęśliwy jak teraz nie był nigdy. Trwali w uścisku już dobre pięć minut i choć oboje nie chcieli się z niego wyrywać w końcu dziewczyna zrobiła krok w tył i uśmiechnęła się do niego szeroko.
-Nigdy we mnie nie wątpcie. Powiedziała niby cicho, jednak przy ciszy, która panowała wszyscy dokładnie ją usłyszeli i zaczęli się śmiać. Wtedy właśnie dziadunio zszedł po schodach w dół i wyskakując na bar głośno zawołał.
-Robimy dzisiaj imprezę na cześć Lucy! Wszyscy zaczęli wołać zadowoleni i obijali już ze sobą swoje kufle z piwem, a dziewczyna, na której cześć miała zostać zorganizowana impreza zaczerwieniła się teraz niczym burak. Tęsknili za nią... Naprawdę za nią tęsknili. Kiedy emocje już zdążyły trochę opaść do blondynki podeszła Erza. Miała w oczach łzy, a to był rzadki widok u Tytanii.
-Lucy... Po chwili blondynka poczuła jak zostaje wgnieciona do zbroi Erzy. Mimo, że sprawiało jej to trochę bólu uśmiechnęła się i dłońmi objęła ją w pasie. Wendy wciął płakała przytulona do swojej exceedki, a Gray natomiast wtulał w siebie radosną Juvię. Mimo, że były momenty w których uważała Lucy za swoją rywalkę w miłości bardzo ją lubiła. Sama też za nią tęskniła, a fakt że dzięki niej jej ukochany Gray też ma już lepszy humor była jej wdzięczna. Mimo wszystko widziała w oczach Graya smutek, żal przez utratę przyjaciółki, a teraz to wszystko prysnęło ustępując miejsce szczęściu. Jej przyjaciele mieli jej tak wiele do powiedzenia, w końcu nie było jej trzy miesiące, jednak na razie chcieli dać jej czas, żeby mogła odpocząć od tego co spotkało ją w zaświatach, bo było po niej widać, że to wszystko znacznie na nią wpłynęło... 
-Jesteś cholernie odważna Lucy... Jeszcze nigdy nie usłyszała od Erzy takich słów i szczerze mówiąc nie spodziewała się usłyszeć. W jej oczach momentalnie stanęły łzy, a wszystkie chwile z zaświatów, które przyprawiały ją o nieprzyjemne dreszcze znów zaczęły ukazywać się w jej myślach. Momenty, w których z przerażenia chciało jej się płakać, a mimo to się nie poddała. Tak, była odważna i ludzie mogą gadać co chcą, ale odwagą jest pokonanie swojego strachu, a ona tam, w zaświatach robiła to niejednokrotnie. Miała bowiem dwie opcje. Albo pokonać strach i przeżyć, albo się temu poddać i zginąć marnie bez starania się o życie, które przecież jest, a przynajmniej powinno być najważniejsze. Dzień się już kończył, a wszyscy zaczęli imprezę bez zbędnych przygotowań. To jest Fairy Tail, do zrobienia świetniej imprezy nie potrzebują niczego. Jedyne co mogło się stać to zabraknąć alkoholu, przez Canę, która tego wieczoru wcale sobie nie szczędziła. Lucy naprawdę chciała zostać do samego końca, jednak nie minęła godzina, kiedy siedząc przy stoliku z przyjaciółmi zaczynała przysypiać. Potrzebowała snu, bo tam w zaświatach nie spała prawie w ogóle. Jej przyjaciele widząc tą scenę zaśmiali się cicho pod nosem, a Natsu wykorzystując sytuację uśmiechnął się delikatnie patrząc na zasypiającą Lucynkę.
-Odprowadzę ją do domu. Powiedział szybko widząc jak Erza próbuje wstać, a Lucy była już w takim stanie, że mimo braku alkoholu we krwi wyglądała jakby wypiła co najmniej butelkę sake. Człapała bez życia w kierunku wyjścia gildii, a widząc jej niezdarne ruchy Natsu wziął ją na ręce. Dziewczyna czuła się tak bezpiecznie jak nigdy. Przyłożyła swoje dłonie do jego rozgrzanego jak zawsze torsu i zamknęła oczy.
-Cieszę się, że wróciłaś... Po tych słowach otworzyła szeroko oczy a cała chęć na spanie jakby jej przeszła. Jej policzki zrobiły się czerwone, a jej oczy wpatrywały się teraz wprost na niosącego ją Dragneela. On patrzył przed siebie. Spojrzał na nią, kiedy dopiero poczuł jak ciało dziewczyny zaczyna drżeć. Nie mogło być jej zimno, bo ciągle opierała się o jego zawsze rozgrzane ciało. Wpatrywała się w niego swoimi zaszklonymi od łez oczami, a jej policzki były już od nich wilgotne. 
-Tak bardzo się bałam... Powiedziała cicho i wtuliła się w niego jeszcze bardziej. Nie chciał sobie nawet wyobrażać, jak bardzo musiała się bać, skoro mówiąc o tym płacze. Lucy była wbrew pozorom silna psychicznie i mało co potrafiło ją złamać do tego stopnia jak teraz... Po dłuższej drodze dziewczyna zaczęła się trochę niecierpliwić, w końcu nie mieszkała tak daleko od gildii. Uniosła głowę i rozglądnęła się po okolicy. Zbliżali się do domu, jednak nie jej, tylko Natsu. Otworzyła szerzej swoje zmęczone oczy i spojrzała na ciągle poważnego Dragneela.
-N...Natsu? Zapytała zdziwiona wciąż na niego patrząc. On tylko uśmiechnął się domyślając, o co może jej chodzić i wszedłszy do domu cicho westchnął.
-Nie było Cię trzy miesiące, jakoś mi się nie wydaje, żeby Gospodyni wpuściła Cię do domu po trzech miesiącach nie płacenia czynszu... Natsu miał rację, nie pozwoliłaby pewnie nawet podejść jej do drzwi a co dopiero wejść do środka. Dziewczyna westchnęła czując, jak chłopak kładzie ją na swoimi hamaku. Sam także położył się tuż obok niej i przytulił ją do siebie. Nie miał już zamiaru bać się tej bliskości, bo po trzech miesiącach, kiedy ona wróciła <choć nawet nie miał na to nadziei> potrzebował mieć ją blisko siebie. Nie miał zamiaru odstępować jej nawet na krok, bo nie wybaczyłby sobie, gdyby znowu znalazła się w niebezpieczeństwie. Dziewczyna wtuliła się w jego ciało i zamknęła ponownie oczy.
-Już nie musisz się bać niczego... Nie pozwolę Cię skrzywdzić. Po tych słowach dziewczyna aż zadrżała. Słowa te wypowiedział z taką czułością i troskliwością, że Lucy uśmiechnęła się odchylając głowę do tyłu, tak żeby móc go zobaczyć.
-Przy Tobie czuję się bezpieczna... Spojrzała w jego oczy i mimo, że dostrzegła na jego twarzy delikatny rumieniec zagryzła swoją dolną wargę. Powiedziała mu to, co myślała. Naprawdę czuła się przy nim tak bezpiecznie. Fakt, że był z nią tutaj, teraz... Nie bała się już zasnąć jak w zaświatach. Zresztą nigdy się nie bała, bo dobrze wiedziała, że Natsu zawsze ją ochroni, nawet kiedy będą w innych domach no bo... Nie musiała się długo domyślać, że różowowłosy nocami potrafi przyjść do jej domu zerknąć na nią po kilka razy. Ale to właśnie sprawiało, że dziewczyna nigdy się nie bała. Świadomość, że Natsu zawsze jest gdzieś przy niej dodawała jej otuchy. Te słowa naprawdę zdziwiły Dragneela, nie spodziewał się usłyszeć od niej czegoś takiego, bo w sumie choć zawsze starał się ją chronić, nie sądził, że jakoś jej to okazywał. Westchnął cicho i delikatnie musnął wargami jej ciepłe czoło. Dziewczyna zamknęła przy tym oczy a po jej ciele przeszły przyjemne ciarki. Kiedy poczuła jak chłopak odsuwa swoje wargi od jej czoła ponownie spojrzała w jego tęczówki. 
-Tęskniłam, przez te kilka dni... Byłabym szybciej, gdybym nie spędziła w Świecie Gwiezdnych Duchów całego dnia... Powiedziała trochę żartobliwie, a chłopak uśmiechnął się. Ona tęskniła za nim przez kilka dni, a on męczył się bez niej trzy miesiące... Po chwili poczuł jak delikatna dłoń dziewczyny gładzi go po policzku. Uśmiechnął się i znów przytulił ją do siebie mocno.
-Te trzy miesiące bez Ciebie, były najgorszymi miesiącami w moim życiu, błagam nie rób mi tego więcej... Ich rozmowa pewnie ciągła by się dłużej, gdyby nie to, że dziewczyna pod wpływem uczucia bezpieczeństwa i zmęczenia zasnęła w tak krótką chwilę, że chłopak nie zdążył się nawet zorientować. Zaśmiał się cicho pod nosem i wtulając się w nią również po chwili zasnął...




Po pierwsze chciałam przeprosić, bo obiecałam, że dodam rozdział wczoraj, albo dzisiaj z rana, jednakże powiem wam szczerze, że miałam tyle zajęć, że dopiero teraz skończyłam go pisać. Drugą sprawą jest taka, że Yasha-chan miała rację, ale oczywiście głupiutkiej Aiko nie chciało się tego pisać <leń ze mnie nad leniami> no i kiedy przyszło mi pisać ten rozdział wyszło zupełnie inaczej niż chciałam. Od teraz będę słuchać rad, obiecuję :33 

Dlatego też ten rozdział <kolejny już> dedykuję mojej kochanej Yashy <mogę tak to odmieniać?XD> bo naprawdę dużo mi tutaj pomaga :33 Dziękuję Yasha-chan! :3

No to do następnego kochani ;)

Aiko.

10 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Słooodkie, szczerze mówiąc inaczej sobie wyobrażałam reakcję Natsu, ale tak też jest wspaniale :3 Nikogo nie zdziwiło, że przez 5 minut stali i się do siebie przytulali? XD Natsu to jej chyba teraz nie będzie spuszczał z oka i nie pozwoli żeby miała chociaż zadrapanie. No dodaj szybko kolejny rozdział bo nie mogę się doczekać. Też czasem mam tak, że mam jakiś pomysł na rozdział, a później wychodzi zupełnie inny niż powinien, no ale co zrobisz :3
      WENY *__*

      Usuń
    2. Właśnie w tym jest problem, że ja też sobie inaczej wyobrażałam reakcję Natsu, ale jak już przyszło do pisania to szlak trafił moje pomysły... :C xD Pewnie nie tylko ty się zawiodłaś czytając to, ale to przez moją głupotę, więc nie ma się co dziwić xD

      Usuń
  2. Yasha wie co mówi, trzeba się jej słuchać xD I chyba każdy czasem tak ma, chce chce coś napisać a wychodzi zuepłnie inaczej. No ale i tak ten rozdział wyszedł Ci super, szczególnie końcówka , która rozczuliła mnie do granic możliwości <3.
    A reakcja jak się pojawiła Lucyna w gildii (ta pierwsza).. no co za chamy xD Już sobie wyobraziłam jak jej musiało być smutno :c
    I dziękuje za dedykację, wcale tak dużo nie pomagam ^.^ ten blog to 99% twojego talentu i pomysłów oraz 1% moich rad i czegoś tam jeszcze xD O ile jest ten 1% ;p No ale wiesz, że jak coś zawsze jestem chętna do pomocy ^.^ :* Do następnego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I Natsu znowu pierwsza!!! :[ xD

      Usuń
    2. Tak po dłuższym zastanowieniu reakcji Natsu. Jakoś teraz tak myśle, że nie pasowałoby to do niego, gdyby rzucił jej się w ramiona z utęsknieniem :OOO

      Usuń
    3. COOOO?!Yasha!J-ja nie wiedziałam że PAN Natsu to dz-dziewczyna! D: do dziś ma mnie jeszcze zaskoczyć D:(Kurwa!Wykrakałam!Deszcz pada jak miałam iść teraz do sklepu !)xddd

      Usuń
  3. rozdział piękny jak zawsze błgam na next życze ci weny ::):)):):):):)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale to było słodkie ;* Choć mnie też zdziwiło, że przez 5 minut stali i się przytulali, ale mniejsza z tym :)
    A i nie waż mi się tutaj nazywać leniem - a jakie odstępy ja robię między notkami na blogu, no? xD Chodzi o jakość, nie o ilość ;*
    Ślę wenę!

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak długo czekałam, aż Lucy wróci do Fajry Tejla, żeby się przekonać o ich reakcjach! A tu co? Smutasek, a nie. Biedna Lucynka! T.T
    ...
    Ale potem się naprawiło i się wszyscy cieszyli, a potem było NaLu (fajnie *o*) i przytulanko i ten teges. xD No po prostu cudo! ^.^

    Czekam na następny rozdział, weny! ;**

    OdpowiedzUsuń