środa, 8 maja 2013

27. Miasto Oak.


-Te trzy miesiące bez Ciebie, były najgorszymi miesiącami w moim życiu, błagam nie rób mi tego więcej... Ich rozmowa pewnie ciągła by się dłużej, gdyby nie to, że dziewczyna pod wpływem uczucia bezpieczeństwa i zmęczenia zasnęła w tak krótką chwilę, że chłopak nie zdążył się nawet zorientować. Zaśmiał się cicho pod nosem i wtulając się w nią również po chwili zasnął...




-Nieee! Chłopaka obudził w środku nocy głośny krzyk dziewczyny. Dziewczyna usiadła na hamaku omal z niego nie spadając i zaczęła głośno płakać. 
-Lucy! Powiedział głośno przytulając do siebie dziewczynę, jednak wcale jej to nie uspokoiło. Wyglądała jakby wpadła w jakąś histerię, a jej szeroko otwarte oczy były pełne przerażenia. Dragneel nie miał pojęcia jak ma ją uspokoić ale widząc ją w takim stanie jego serce było, jakby ktoś walił w nie młotem. Nie mógł tego znieść. Ujął jej ramiona i potrząsnął ją patrząc w jej puste teraz oczy. 
-Lucy! Krzyknął przy tym i dziewczyna jakby się teraz opanowała. Spojrzała na niego oczami przepełnionymi strachem. Schowała swoją głowę w podwinięte ku sobie kolana a Natsu ponownie ją przytulił. Obojgu przyspieszyło bicie serca, Natsu był przerażony tym co widział, a Lucy była przerażona tym, co jej się śniło. Chyba już nigdy nie uwolni się z tego koszmaru, który trwał przez kilka dni. Ponownie widziała scenę, w której kilkanaście Kojich biegło wprost na nią, jednak tym razem Król Gwiezdnych Duchów się nie pojawił i czuła swoją śmierć. Czuła ten ból, kiedy nienaturalnie duże zęby potwora wbijały się w jej ciało. Było to dla niej tak realistyczne, że nie mogła opanować się tuż po przebudzeniu. Dopiero podniesiony głos Natsu był w stanie uspokoić jej przerażone krzyki. Cała się trzęsła, a jej nadal szeroko otwarte oczy wpatrywały się w materiał hamaku. Nie mogła żyć tym wiecznie, ale jak na razie myślała tylko o tym. Nigdy wcześniej nie przeżyła nic tak traumatycznego i przerażającego. I mimo że dawała tam sobie radę to wszystko ją przerosło. Myślała, że gdy już wróci na Ziemie wszystko to zniknie, pójdzie w niepamięć... A jednak było zupełnie inaczej. Dziewczyna ku niezadowoleniu Dragneela wyrwała się z jego objęć i zeskakując z hamaku wyszła pospiesznie z jego domu. Wiedziała, że nie ma dokąd pójść, no bo przecież do domu wrócić na razie nie mogła, jednak wcale nie chciała odchodzić od Natsu. Po prostu potrzebowała trochę samotności, musiała wszystko to przemyśleć. Natsu po chwili oszołomienia wstał i wyszedł za blondynką. Nie mógł jej teraz zostawić samej, chciał być przy niej. Wybiegł z domu jednak nigdzie jej nie widział. Przymknął oczy i czując jej oddalający się zapach pobiegł w jej stronę. Dziewczyna nie miała pojęcia gdzie prowadzą ją nogi, ale doprowadziły ją do na polanę z której niedawno została porwana. Usiadła na samym środku i otarła swoje ostatnie łzy. Dlaczego tutaj przyszła? Nawet sama tego nie wiedziała, po prostu czuła, że jeżeli ma już gdzieś to wszystko przemyśleć to właśnie to miejsce jest odpowiednie. Westchnęła cicho i podkulając do siebie nogi oparła głowę o kolana. Wpatrywała się w zimną i wilgotną ziemię, a raczej na trawę, która z niej wyrastała. Jej oczy zaczęły mimowolnie się zamykać. Była już tym wszystkim wykończona. Prosiła Boga o powrót do normalności. Dragneel wbiegł między drzewa obawiając się o to co mogła wymyślić Lucy w przypływie emocji. Kiedy jednak wbiegł na polanę, widząc ją już spokojną odetchnął z ulgą. Dziewczyna drżała tym razem z zimna. Gdyby nie Salamander pewnie zaraz by zasnęła. Słyszała czyjeś kroki, ale nie obawiała się niczego, dobrze wiedziała, że to Natsu. Uniosła głowę do góry i spojrzała na chłopaka, który ukucnął teraz tuż przed nią opierając swoje dłonie na jej zimnych kolanach.
-Lucy... Powiedział cicho, a usta dziewczyny zwinęły się w wąską linię. Widziała w jego oczach tyle troski, czułości. Wiedziała, że chłopak chce ją chronić. Spuściła głowę w dół i ponownie cicho westchnęła.
-Przepraszam. Nie chciała go martwić, ani budzić w środku nocy swoimi histerycznymi krzykami, ale teraz nie miała dokąd pójść. Musiała zapłacić czynsz za cztery miesiące. Za te trzy, w których nie było jej wcale i za ten bieżący. Niewiele już myśląc wstała z zimnej ziemi razem z Dragneelem i oboje ruszyli znów do domu. Mógł się tylko domyślać jak dziewczyna potrzebowała snu, nawet teraz, kiedy idzie ulicą prawie zasypia, wygląda trochę jak jakiś lunatyk. Chłopak przyglądał się jej uważnie jakby bał się że zaraz upadnie. Mimo wszystko doszli do domu spokojnie, choć żadne z nich się nie odzywało. Lucy trzęsła się z zimna niczym galaretka z blond włosami. Jednak nie była w stanie o tym nawet myśleć. Rzuciła się na hamak Natsu jak na swoje łóżko, co nie skończyło się dla niej zbyt dobrze. Hamak okręcił się, a ona leżała teraz na ziemi. Wstała pospiesznie otrzeźwiona i dostrzegła na swoich włosach materiał hamaku, który na niej teraz leżał. Salamander widząc jej minę nie mógł powstrzymać się od śmiechu. Jednak widząc jej groźny wzrok niemal od razu się uciszył.
-Czemu nie możesz mieć normalnego łóżka jak normalny człowiek? Powiedziała złośliwie i poprawiła hamak jak należy. Rozglądnęła się i kiedy dojrzała w jego pokoju małą sofę niemalże od razu się na nią rzuciła. Tym razem bez przykrych niespodzianek, chociaż w sumie... Sam fakt, że na sofie nie było jakichś jego brudnych rzeczy było niespodzianką, jednak raczej nie przykrą. Zamknęła oczy i niemalże od razu zasnęła. Salamander wziął krzesło, z którego zrzucił swoje ubrania i usiadł tuż obok sofy. Chociaż również był trochę zmęczony nie zamierzał jej spuszczać z oka, w razie gdyby coś znów jej się przyśniło nie pozwoliłby jej znów uciec z domu. Westchnął ciężko patrząc na spokojną twarz dziewczyny. Po chwili uniósł się i wziął z hamaku koc, którym okrył dziewczynę. Usiadł znowu i przymknął na chwilę oczy. Nawet się nie obejrzał, kiedy spał na siedząco ze spuszczoną głową w dół. 
Kiedy Lucy obudziła się z rana usiadła jeszcze z zamkniętymi oczami. Przetarła je dłońmi, a kiedy rozchyliła powieki ujrzała Dragneela, który nadal spał na siedząco, oraz syf, który panował w całym domu. Westchnęła i wstała. Podeszła do Salamandra, który siedział tuż przy sofie i starając się go nie obudzić przewaliła go na sofę. Chciało jej się przy tym śmiać, bo na samą myśl jak to musiało wyglądać po prostu miała dosyć, jednak nie mogła go tak zostawić. Natsu miał twardy sen, więc nawet nagłe przewrócenie go nie przerwało tej sielanki. Poprawiła tylko jego nogi i ruszyła w stronę kuchni nadal się uśmiechając. Zastanawiała się jak to możliwe, że się nie obudził. Ją wystarczy mocniej dotknąć i już owa osoba dostanie kopa w twarz, a on nawet nie drgnął, a wręcz się przy tym uśmiechnął. Kiedy Lucyna weszła do kuchni złapała się za głowę. Jeszcze nigdy nie widziała takiego syfu. W zlewie pełno brudnych półmisków, kubków, po blatach było to samo, a wolę nawet nie wspominać o stole, na którym powinno się jeść, a nie trzymać... różne dziwne rzeczy. Dziewczyna widząc ten wszechobecny w jego domu bałagan wzięła się za sprzątanie. Zmyła brudne naczynia, których było w cholerę. Poukładała to wszystko w i tak pustych szafkach, po czym wzięła się za czyszczenie blatów i stołu, z którego pozbyła się różnych dziwactw. Brud był tak zaschnięty, że musiała to wręcz szorować. Wyglądała jak perfekcyjna pani domu, fartuszek, który wytrzasnęła nie wiadomo skąd, chustka, którą zawiązała sobie na głowie sprawiały wrażenie, że jest w tym domu sprzątaczko-kucharką. Nie ma pojęcia ile jej to zajęło, ale zrobiła się cholernie głodna. Natsu spał w najlepsze z szeroko otwartą buzią, a jego chrapanie roznosiło się po całym domu. Dziewczyna znalazła w jego lodówce trochę jedzenia, co było cudem, bo zawsze zjadał wszystko co było i postanowiła przyrządzić jakieś śniadanie. Ułożyła na stole dwa talerze, widelce oraz noże. Wzięła się za robienie naleśników, bo na nic więcej nie było produktów... Westchnęła cicho, a kiedy skończyła smażyć naleśniki chrapanie Dragneela nagle ustało. Kiedy do jego wyczulonego nosa dostał się zapach jedzenia od razu skoczył na równe nogi i podążał do kuchni a po podłodze kapała tylko jego ślina. To się nazywa dosłowne znaczenie "aż mu ślinka cieknie". Dziewczyna widząc jak chłopak podąża ku niej jakby był zaczarowany zaczęła się śmiać. Natsu potrząsnął głową na boki i spojrzał na nią? Widząc ją w takim stroju sam zaczął się śmiać. Na czole Lucy pojawiła się niebezpiecznie pulsująca żyłka.
-I z czego się śmiejesz idioto?! Walnęła go tym co trzymała w ręce czyli umytą przed chwilą patelnią, na której przed chwilą skończyła smażyć naleśniki. Chłopak spojrzał na nią oburzony, trzymając się za głowę w bolącym miejscu.
-Zrobiłam Ci śniadanie, a ty tak się odpłacasz? Powiedziała kolejny raz zamachując się, aby mu przywalić, jednak uderzyła w powietrze, bo chłopak nie zwracając nawet na nią uwagi zaczął pożerać swoją porcję naleśników. Odłożyła patelnie na swoje miejsce i usiadła naprzeciw różowowłosego. Widząc z jaką prędkością Natsu pochłania naleśniki ją przeraził. 
-No czo? Powiedział nagle z pełnymi ustami wgapiając się w Lucy, ona na ten widok omal nie spadła z krzesła. Nie dosyć, że policzki napchane miał jak chomik, to próbował przy tym mówić. Spojrzała na niego niby z załamaniem i ciężko westchnęła. Bez słowa zabrała się za swoją porcję naleśników. Dopiero kiedy zjedli Natsu rozglądnął się po pomieszczeniu.
-Posprzątałaś? Lucy, która właśnie zmywała naczynia zrobiła tak głupią minę, że gdyby ją ktoś teraz widział pewnie umarłby ze śmiechu.
-Krasnoludki posprzątały... Powiedziała poważnie, chyba zbyt poważnie jak na mały móżdżek Salamandra, który teraz rozglądał się uważnie po pomieszczeniu, jakby szukał owych krasnali. Kiedy Lucy odwróciła się do niego przodem oparł dłonie na biodrach i z zadowoleniem jej się przyglądał.
-To powiedz krasnoludkom, że mogą jeszcze posprzątać tam. W tym momencie skierował swój palec w stronę pokoju. Lucy uderzyła się otwartą dłonią w czoło nie wierząc w to, co słyszy. Spojrzała ponownie na swojego różowowłosego przyjaciela i pokiwała głową.
-Idź do gildii i znajdź dla nas jakąś dobrze płatną misję, cztery miesiące się same nie zapłacą. Wyszczerzyła swoje ząbki w szerokim uśmiechu, a Natsu zrobił minę 'myśliciela' co tylko rozbawiło blondynkę.
-Zawsze możesz zostać u mnie. Po tych słowach dziewczyna uniosła prawą brew ku górze i wpatrywała się w Salamandra dłuższą chwilę. Szczerze mówiąc chłopak miał nadzieję, że Lucy się na to zgodzi, bo wtedy mógłby ją mieć ciągle przy sobie, jednak ona podeszła bliżej i popukała go po czole.
-Na tym hamaku? Chyba się przegrzałeś. Powiedziała rozbawiona swoimi słowami dziewczyna <ale go zdissowała xDD> i wygoniła go z domu. Chłopak opuścił budynek w naprawdę dobrym nastroju. Miał tak dobry humor pierwszy raz od kilku miesięcy, więc kiedy wszedł taki do gildii jak zwykle wołając
-WRÓCIŁEM! Usłyszał głośne krzyki w ramach przywitania i obijanie o siebie kufli z piwem. Od razu poszedł pod tablicę z ogłoszeniami. W tym samym czasie Lucy próbowała posprzątać jego dom w zastępstwie za krasnoludków <XD> Jego brudne ubrania wrzuciła do wanny, której też przydałoby się porządne szorowanie, a talerze które jeszcze walały się po pokoju od razu umyła i schowała. Kiedy jego pokój był czysty wzięła się za łazienkę. Nie szło jej to trudno bo jakoś zawsze lubiła sprzątać, więc robiła to chętnie, tym bardziej, że jeżeli nie znajdą wystarczająco dobrze płatnej misji będzie musiała tutaj spędzić kolejną noc. Raczej nie lubiła patrzeć na taki burdel więc sprzątanie tego było dla niej ulgą. Kiedy pozbyła się wszelkiego brudu z domu Dragneela wyniosła jego pranie na zewnątrz, po czym robiąc prowizoryczną suszarkę ze sznurka przywiązanego od drzewa do drzewa powiesiła kilka mokrych ubrań. Kiedy wszystko było skończone pobiegła do gildii, gdzie tym razem od razu powitano ją entuzjastycznie. Podeszła do Dragneela, który stał przy tablicy już dobre dwie godziny i nadal niczego nie wybrał. Dziewczyna wzrokiem przejechała po wynagrodzeniach i kiedy znalazła wystarczająco duże pochwyciła kartkę i przeczytała na głos nagłówek 
-Pierścień demonów. Brzmiało dla niej trochę strasznie, ale stwierdziła, że nie ma innego wyjścia, nie doczytując nawet reszty misji podała kartkę Dragneelowi. Spojrzał na nią i doczytał się, że chroniony jest przez potwory zza światów, ten kto go posiądzie zyska moc dwunastu najpotężniejszych demonów, dlatego trzeba go odnaleźć a następnie zniszczyć. Szukać owego pierścienia muszą na z wzgórzach miasta Oak. 
-Jedziemy do Oak. Powiedział niechętnie wyobrażając sobie pociąg od którego od razu zrobił się zielony. Wtedy właśnie podeszła do nich Tytania i Gay.
-Oak? To nie tam swój oddział miał Phantom Lord? Erza zmrużyła oczy i spojrzała na Dragneela, który podawał kartkę Miranaje. Oczywiście na walkę był napalony, jednak jego emocje tłumiły wyobrażenia dotyczące podróży do owego miasta. Westchnął cicho i odwrócił się spoglądając na Erzę.
-Jedziemy z wami! Powiedział Gray, a Lucy uśmiechnęła się szeroko, cieszyła się na wspólną misję, więc od razu podeszła bliżej do Erzy. Po chwili zastanowienia jej mina trochę zrzedła, a widząca to Erza uśmiechnęła się do niej.
-Co jest Lucy? Spojrzała na nią zaciekawiona nagłą zmianą nastawienia, myśląc, że dziewczyna pewnie chciała odbyć tą misję sama z Dragneelem.
-Nie mam żadnych ubrań. Załamana blondynka została nagle pociągnięta za rękę w stronę wyjścia.
-Widzimy się na peronie! Zawołała na odchodne i wyciągnęła Lucy na zewnątrz. Zdezorientowana blondynka dopiero teraz spojrzała na Erzę, która miała dobrze znany jej błysk w oku. Zawsze tak wyglądała, kiedy wybierała się na zakupy. Lucy westchnęła i stanęła przed dziewczyną ze zrezygnowaniem.
-Erza, nie mam żadnych pieniędzy. Erza mimo to nawet się nie zatrzymała, lecz złapała Lucynę za rękę i pociągnęła za sobą zdzierając obcasy z jej butów. Jednak na ulicy nikogo to nie dziwiło, wystarczyło, że zobaczyli na dłoni Lucy znak Fairy Tail i wszystko stało się dla nich jasne. Tylko nieliczni podśmiewając się pod nosem przechodzili obok nich. Kiedy Lucy zdołała w końcu wyrwać się z uścisku Tytanii ruszyła równie szybkim krokiem tuż obok niej. 
-Oddasz, jak będziesz miała. Erza uśmiechnęła się serdecznie do swojej przyjaciółki i już po kilku chwilach obie biegały po sklepach jak szalone. Lucy potrzebowała tylko kilku rzeczy, w które mogłaby się przebrać tuż przed wyjazdem, po przyjeździe z misji zapłaci gospodyni i odzyska swoje ubrania, i wszystko co należało do niej. No o ile Gospodyni nie przywłaszczyła sobie już połowy jej ubrań. Dziewczyna westchnęła cicho szukając jakiejś spódniczki i bluzki. Kiedy obie z Erzą znalazły to, czego chciały zapłaciły i wyszły ze sklepu. Nie były to jakieś fascynujące zakupy, przynajmniej nie dla Lucy, bo nie lubiła, gdy ktoś za nią płaci, jednak nie miała wyjścia. Podczas gdy ona kupiła sobie tylko potrzebne rzeczy Erza wykupiła połowę sukni, w których i tak zapewne chodzić nie będzie. Lucy rozstała się z Erzą pod Gildią i pędem ruszyła do domu Dragneela, aby wziąć jeszcze gorącą kąpiel przed wyjazdem. Kiedy weszła do domu zastała Dragneela, który drzemał na swoim hamaku, a cały pokój znów wyglądał jak pobojowisko.
-Jak ty to robisz?! Zawołała na tyle głośno, że przysypiający Natsu spadł z hamaku uderzając twarzą w podłogę. Dziewczyna pewnie by się zaśmiała, gdyby nie to, że próbowała teraz pojąć tok myślenia Natsu.
-Sprzątałam tutaj godzinę temu, a tutaj znowu jest taki syf?! Zawołała ku zdezorientowanemu Smoczemu zabójcy, który teraz pocierał dłonią swój bolący nos.
-Przecież mówiłaś, że to krasnoludki. Lucy słysząc jego słowa spuściła głowę załamana, po czym wręcz rzuciła się na Dragneela z chęcią mordu. Uderzyła go otwartą dłonią w głowę, a on spojrzał na nią zdziwiony.
-Dlaczego tam mocno? Powiedział nadal pocierając swój nos jedną dłonią, a drugą pocierał się po włosach. Dziewczyna spojrzała na niego i ze zrezygnowaniem wzruszyła beznamiętnie ramionami, po czym udała się do łazienki. Na szczęście Dragneela nie było tam jeszcze pełno syfu. Dziewczyna zamknęła się po czym nalała do wanny gorącej wody. Rozebrała się i odrzuciła stare ubrania gdzieś w bok, a te nowe położyła na krześle tuż obok wanny. Weszła do niej i zamknęła oczy z uśmiechem. Tego potrzebowała, gorącej kąpieli. Chociaż wanna nie była tak duża jak u niej w domu, była wystarczająca, nie mogła narzekać. Zamknęła oczy i westchnęła głośno. 
-Pierścień demonów, tak? Powiedziała cicho do siebie zastanawiając się nad tym wszystkim. Normalnie nie wybrała by takiej misji, a przynajmniej przeczytała by dokładnie o co w niej chodzi, ale musiała mieć te pieniądze, po prostu musiała. Za niedługo mieli pociąg więc nie mogła się nacieszyć swoją gorącą kąpielą. Wyszła i dokładnie wytarła swoje ciało niebieskim ręcznikiem zapożyczonym od Salamandra, po czym założyła swoje ubrania. Krótka, brązowa spódniczka, do której dopięła swoje ukochane klucze, żółta koszulka z rękawkami z delikatnym dekoltem, oraz kozaki pod kolano w kolorze spódniczki na lekkich obcasach. Przeczesała swoje włosy zastanawiając się przy tym po co Salamandrowi grzebień skoro i tak go nie używa i związała dwa kucyki. Wyszła z łazienki, kiedy Natsu zbierał się do wyjścia. Zbierał, czy wstał leniwie ze swojego ukochanego hamaku i poczłapał powolnie do drzwi. Nie spieszyło mu się na pociąg, a wręcz już było mu niedobrze. Lucy spojrzała na niego ze współczuciem i podbiegła do niego. Wspólnie ruszyli w stronę peronu, gdzie czekała już Erza ze swoimi walizami oraz rozebrany już Gray. Kiedy wsiedli do pociągu Natsu wręcz rozpłynął się na jednym z siedzeń. Zanim Gray i Lucy zdążyli zareagować różowowłosy oberwał od Tytani, która zawsze traktowała to, jako środek przeciwbólowy na jego męki. Lucy mimo wszystko uśmiechnęła się pod nosem, a zrezygnowany Gray, który siedział tuż obok wpatrywał się za okno. Chyba wszystkich zastanawiała ta misja, bo tak naprawdę tylko Natsu wiedział o co w niej dokładniej chodzi. Jednak nie był w stanie im teraz odpowiedzieć na to pytanie.
-Myślę, że zleceniodawca wszystko dokładnie nam wyjaśni. Powiedziała Erza po dłuższej ciszy, a Gray i Lucy tylko przytaknęła im ruchem głowy. 
-O ile ten palant zapamiętał adres... W tym momencie trójka magów wyglądała, jakby zostali zesłani na śmierć. 
-No to jesteśmy w dupie. Powiedziała stanowczo Lucy, chociaż służyło to tylko do rozluźnienia towarzystwa, i szczerze mówiąc nawet jej się to udało, bo oboje magów zaśmiało się cicho, jakby się bali, że nieprzytomny Dragneel to usłyszy. Dziewczyna nie czuła żadnych obaw przed zadaniem, no bo w końcu miała ze sobą najsilniejszą drużynę Fairy Tail, więc czego mogła się obawiać? Westchnęła cicho i spojrzała na wciąż zamyśloną Erzę. Czyżby ona nie podzielała jej zdania? Ehh, Tytania nie boi się niczego, no oprócz tego, że ktoś zrzuci jej truskawkowe ciasto na podłogę. No ale w sumie wtedy Jellal zawsze biegł po następne, więc chyba jednak nie boi się niczego. Lucy uśmiechnęła się pod nosem do swoich myśli, a kiedy wyszli z pociągu wszyscy odetchnęli z ulgą, a Natsu jak zwykle całował ziemię.
-Już więcej nie wsiądę do tego potwora! Zawołał rozpaczliwie patrząc na pociąg od czego od razu zrobił się zielony na twarzy.
-Zawsze to mówisz. Pokiwała głową Lucy, a Erza chwyciła Dragneela za płaszcz i pociągnęła go za sobą w stronę miasta. Magini Gwiezdnej Energi i Mag Lodu od razu do niej dołączyli.
-Natsu, pamiętasz może adres zleceniodawcy? W odpowiedzi usłyszeli tylko zdenerwowany śmiech Dragneela który wyrwał się Erzie i szedł tuż obok nich.
-A pamiętasz chociaż jak się nazywa? Zapytał Gray, który zniecierpliwiony był głupotą przyjaciela. Natsu zmarszczył brwi, chyba starał się stwarzać osobę myślącą, jednak tym spowodował tylko śmiech swoich przyjaciół.
-Shirai Takara... Powiedział zrezygnowany Natsu, a Erza pokiwała głową jakby chciała sama sobie potwierdzić.
-To już wiemy dlaczego nagroda jest tak wysoka... Powiedziała cicho Erza i niemalże od razu skręciła w boczną uliczkę. Nikt o nic więcej nie pytał, choć ciekawiło ich co to za człowiek i dlaczego pragnie zniszczenia pierścienia demonów. Kiedy doszli pod rezydencje swojego zleceniodawcy wszyscy byli pod wrażeniem ogromnych rozmiarów budynku i jego wystroju. No wszyscy prócz Lucy, która w dzieciństwie mieszkała w takim domu więc nie robiło to dla niej najmniejszego wrażenia. Westchnęła cicho, kiedy weszli do pomieszczenia. Mężczyzna ten był wysoki i przystojny, jego czarne włosy zakrywały jego czoło co tylko dodawało mu uroku. Erza znała owego mężczyznę. Należał kiedyś do rady magii, jednak zrezygnował po sprawie z Systemem R. Posiadał naprawdę potężną moc magiczną oraz potrafił wyczytać myśli każdego, kogo tylko chciał, więc zastanawiała się dlaczego sam nie podjął się tego zadania.
-Po co mam sobie brudzić ręce Erzo? Odpowiedział od razu na jej myśli a ona tylko przewróciła swoimi myślami. Mogła się domyślić, że ktoś taki jak on będzie zbyt leniwy na wykonywanie jakiejkolwiek pracy, wolał za to zapłacić i mieć z głowy...
-To naprawdę dziwne, że nie mogę przeczytać twoich myśli... Zwrócił się teraz do Lucy i podchodząc do niej bliżej ujął jej twarz w swoją dłoń ściskając jej policzki. Blondynka była zdezorientowana jego śmiałością, jednak nie musiała wykonywać nawet ruchu, bo rozzłoszczony tą sceną Salamander odepchnął go do tyłu.
-A więc jest dla Ciebie aż taka ważna? Lucy spojrzała ze zdziwieniem na Natsu, a on zaś z zaciśniętymi pięściami wpatrywał się w Shirai'a. Nie mógł nawet nic pomyśleć, żeby ten idiota nie wypowiedział na głos jego myśli. W tym momencie Erza przerwała tą głupią scenę i uniosła się z miejsca na którym siedziała.
-Opowiedz nam dokładnie o tym pierścieniu. Powiedziała dosyć głośno a wtedy wzroki wszystkich padły na Shirai'a. Usiadł z poważną miną przy swoim biurku i okręcił się na swoim fotelu, po czym spojrzał na magów Fairy Tail.
-Widzicie, Pierścień Demonów jest potężną bronią, która posiada w sobie moc dwunastu najbardziej nikczemnych demonów świata. Muszę go zniszczyć, więc po prostu dostarczcie mi go tutaj. Jednakże... Pierścienia bronią potwory zza światów. W tym momencie Lucy otworzyła szerzej oczy. Jak to, potwory zza światów? Znów miała się z nimi zmierzyć? Ten koszmar chyba nigdy się nie skończy... Jej rozmyślania przerwał zleceniodawca.
-Nie mogę czytać w twoich myślach, ale w twoich oczach widzę przerażenie. Powiedział jakby triumfalnie, że udało mu się cokolwiek wyczytać, a wzrok przyjaciół padł na Lucy. Faktycznie wyglądała nie najlepiej.
-Czy są mocne? Zapytał milczący dotąd Gray niby Shirai'a, jednak wzrokiem szukał odpowiedzi u Lucy.
-Nie... Powiedziała dziewczyna i spojrzała na przyjaciół. Przecież gdyby były szaleńczo mocne nigdy by tam nie przeżyła, więc niby nie miała się czego bać, ale ponowne spotkanie z nimi trochę ją przerażało. W końcu były członek rady wręcz wyrzucił ich z domu, a oni ruszyli w kierunku gór miasta Oak.




Boże ! W końcu skończyłam ;o Miałam totalną pustkę w głowie, a kiedy już coś wymyśliłam stwierdzałam, że to nie ma sensu. Jednak  w końcu postanowiłam zrobić tak, jak zrobiłam <xD> Z góry mówię, że nie będzie z tego żadnej większej afery. Po prostu misja jak misja i wgl takie tam xD Boże już umieram xD

Do następnego misiaki <3

Aiko.

7 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Kolejny świetny rozdizał :) Rozwaliło mnie, że Lucy to "galaretka z blond włosami".
      No to pewnie po tej misji zastaniemy jakąś nową aferę :) Nie mam natchnienia na pisanie komentarzy, więc tylko życzę ci weny :)

      Usuń
  2. po az kolejny umieram ( w sensie pozytywnym) czytając twoje opowiadanie<3
    Czaekam na kolejny rozdział z niecierpliwością !!!

    w sumie dzieki temu ze czytałam twoje opowiadanie stwierdziłam a czemu nie też coś napisze <3

    wiec zapraszam cie do przeczytania ;)
    http://natsuxlu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział cudo! ^^

    Najpierw była uciekająca Lucy i Natsu, który jej szukał! *o*
    Potem Lucy, która biła Natsu patelnią i opowiadała o krasnoludkach! xD
    I jeszcze ta misja! Super. *o*
    Chociaż szkoda, że będzie normalnym zleceniem. xD
    ...
    "A więc jest dla Ciebie aż tak ważna?" = NaLu!! <3 ^^ I w ten oto sposób rozwija się mój ulubiony paring! ^o^

    No nic, czekam na kolejny rozdział, weny! ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Dłuuugi rozdział co mnie bardzo cieszy! I zajebiaszczy :D Ten początek aż mnie rozczulił, biedna Lucy... A potem pięknie, wybrała misję z "kochanymi" potworkami nawet nie zwracając na to uwagi, materialistka jedna tylko jej kasa w głowie xD Przeczytałam niedawno twojego maila, trochę za późno -.- Ale widzę, że świetnie sobie poradziłaś, jestem zachwycona tym pomysłem :D
    Weny!!! Żeby Ci pomysłów nie brakło, ale jak coś zawsze masz też mnie i moją zrytą banie xD :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodam jeszcze, że Lucy idealnie nadaję się na gosposie :D Albo panią domu :O.
      "A więc jest dla Ciebie aż tak ważna?" - jak to przeczytałam, wydałam z siebie Hohoho xDDD Brawo Takara, że nie umiesz trzymać mordy na kłódkę xD Chwała ci za to! ^.^

      Usuń