poniedziałek, 10 czerwca 2013

"Czuła miłość dwóch metalowców" - Gajeel x Levy

Pewnie po przeczytaniu będziecie się zastanawiać czemu sprzątaczka ma na imię Frania. Otóż nie mogłam się powstrzymać, bo mnie kiedyś Pani Franka goniła z miotłą xDD Z góry wam mówię, że one-shoot trochę... żałosny. Ale bolała mnie głowa jak go pisałam, a chciałam w końcu dodać jakiegoś one-shoota. Błagam Kita, wybacz mi, że zepsułam twój paring, błagam o wybaczenie... :C Nic nie wyszło tak jak miało wyjść, ale już nie mam siły, ani pomysłu ;o




-Gajeel! Zawołała drobna dziewczyna podbiegając do wysokiego, dobrze zbudowanego chłopaka, który przyglądał jej się swoimi czerwonymi oczami. Po jej twarzy błąkał się delikatny aczkolwiek niepewny uśmiech, a na policzkach widniał jasno różowy rumieniec.
-Co jest mała? Zapytał uśmiechając się do niej szeroko, przy czym ukazywał szereg swoich białych zębów. Dziewczyna sięgała mu raptem do połowy klatki piersiowej, więc wyglądała przy nim jak kruszynka.
-Dlaczego wychodzisz? Spojrzała na niego z wyraźnie smutną miną, nie mogła zrozumieć, dlaczego Gajeel zawsze uciekał w połowie lekcji do domu. Westchnęła cicho widząc jak jego zadziorny uśmiech tylko się powiększa.
-A co, chciałabyś iść ze mną? Dotychczas ich rozmowa opierała się na samym zadawaniu pytań. Teraz Levy miała dwie opcje. Albo pierwszy raz pójść na wagary, żeby spędzić z chłopakiem swoich marzeń trochę czasu, albo jak zawsze stchórzyć i wrócić do swoich ukochanych, grubych książek opatulonych w miękką okładkę na której przeważnie widniały wizerunki jej ulubionego zespołu rockowego.
-Hai! Powiedziała nagle czerwieniąc się jeszcze bardziej i spuściła głowę w dół a niesforne kosmyki włosów przedarły się przez jej opaskę opadając na twarz. Gajeel nie mało się zdziwił jej odpowiedzią. Był pewien, że dziewczyna nie zechce uciec z nim lekcji, BA. Myślał, że będzie próbowała go zatrzymać, ale taki obrót spraw też mu pasował. Kiedy chcieli wyjść ze szkoły wściekła woźna ruszyła za nimi. Była niską kobietą o czarnych jak smoła, krótkich włosach. Lekko zgarbiona pochwyciła swoją miotłę i ruszyła w pościg za dwójką uciekinierów.
-Szybciej! Zawołał Gajeel śmiejąc się z niezdarnej dziewczyny, która praktycznie co chwila się potykała i łapała jego skórzanej kurtki. W końcu złapał ją za rękę i ciągnąc za sobą przyspieszył. Oczywiście dziewczyna nie biegła za nim, tylko przeskakiwała, bo inaczej by nie nadążała. Kiedy w końcu dobiegli do parku, który znajdował się niedaleko szkoły chłopak o długich do pasa, czarnych włosach opadł na ławkę.
-Gihi. Jego słynne 'gihi' jak zwykle nie uszło uwadze niebieskowłosej, która uwielbiała kiedy to robił. Zaśmiała się teraz cicho wyobrażając sobie, jak ta scena musiała wyglądać. Wysoki chłopak ciągnący za sobą małą, drobniutką dziewczynę, która nie mogąc biec przeskakiwała niczym baranek przez płot. Opadając na ławkę obok Gajeela ciężko dyszała i starała się opanować bicie swojego serca, które zdawało się pragnąć wydostać z jej klatki piersiowej. Po chwili uspokojony Gajeel spojrzał na nią ciągle łobuzersko się uśmiechając.
-Więc, masz jakieś plany co teraz będziemy robić? Zapytał nagle a Levy spojrzała na niego marszcząc swoje brwi, nie miała pojęcia co może z nim robić. Nie wiedziała co się robi na wagarach, bo nigdy na nich nie była. Westchnęła tylko cicho i spojrzała na swojego towarzysza ponownie.
-A co zwykle robisz na wagarach? W tym momencie Gajeel zrobił minę, jakby się nad czymś zastanawiał. Gdyby robił z nią to, co zwykle robi na wagarach, zapewne by ją zgorszył. No ale skoro chce się dowiedzieć, to... Gihi, czemu nie?
-Chodź! Zawołał i z uśmiechem wstał, po czym łapiąc dziewczynę za rękę pociągnął ją w nieznanym jej kierunku. Dziewczyna widząc jego błysk w oku, wiedziała, że ten dzień będzie naprawdę dłuuuuuuugim dniem. Nie miała pojęcia ile tak szli, a raczej ile ją tak ciągnął, ale kiedy w końcu doszli rozejrzała się chcąc coś ustalić.
-Dlaczego... Dlaczego jesteśmy pod mostem? Zapytała dziewczyna trochę zdezorientowana.

<nie zwracajcie uwagi na dziewczynkę>

Gajeel usiadł sobie spokojnie na ziemi i oparł się o mur mostu gestem ręki zapraszając do siebie Levy. Dziewczyna chociaż niepewnie, jednak podeszła do niego i usiadła obok. Wtedy chłopak wyciągnął ze swojej kieszeni paczkę fajek i stylową zapalniczkę. Dziewczyna zmarszczyła brwi.
-Nie potrafię palić... Powiedziała cicho, kiedy chłopak podał jej papierosa, jednak uśmiechnął się tylko i pochwyciwszy jej dłoń włożył do niej fajkę.
-Nauczę Cię. Zaśmiał się, jednak dziewczyna nie była pewna, czy dobrze robi. Jedno było pewne, Gajeel pogarszał dziewczynę. Ale cóż, raz się żyje prawda? 
-Daj. Powiedział widząc, że dziewczyna nie radzi sobie z odpaleniem papierosa i kiedy zrobił to za nią włożył jej między palec wskazujący a palec środkowy.
-Teraz pociągnij do siebie. Obserwował dziewczynę uważnie, a kiedy dziewczyna pociągnęła do płuc dym papierosowy zakrztusiła się. Kaszlała głośno, a z jej oczu spłynęło kilka łez, ale chłopak najwyraźniej miał z tego niezły ubaw.
-To nie śmieszne! Zawołała nagle zbulwersowana dziewczyna i już chciała wstać, jednak Gajeel pociągnął ją za rękę do tyłu a w efekcie znów wylądowała tuż obok niego na twardej ziemi.
-Jeszcze raz. Powiedział stanowczo, a dziewczyna patrząc na papierosa w swojej dłoni wzięła głęboki wdech i zamykając oczy spróbowała się zaciągnąć jeszcze raz, jednak efekt końcowy i tak był taki sam jak poprzednio. Gajeel płakał ze śmiechu widząc starania dziewczyny, jednak i tak za każdym razem krztusiła się dymem. 
-Nie nadajesz się do tego. Powiedział w końcu ocierając swoje łzy, a dziewczyna spojrzała na niego z miną 'are you fuckin kidding me', po czym przyłożyła mu pięścią w ramię, co oczywiście zabolało bardziej ją niż jego
-No nie denerwuj się złotko, może kiedyś Ci się uda. Chłopak wyszczerzył swoje zęby, a załamana dziewczyna wrzuciła 1/3 papierosa do wody i opuściła głowę w dół. 
-Nie załamuj się, przynajmniej nie zniszczysz sobie zdrowia. Dziewczyna spojrzała na niego marszcząc swoje brwi, jednak po chwili z uśmiechem wydarła chłopakowi z dłoni paczkę fajek.
-Jeszcze raz! Gajeel w pierwszym momencie był pewien, że dziewczyna będzie chciała wyrzucić jego papierosy pod pretekstem jego zdrowia, jednak słysząc jej słowa zaśmiał się tylko i przez kolejne pięć minut obserwował zmagania dziewczyny z papierosem. Kiedy w końcu jej się udało normalnie zaciągnąć, wyciągnął swoje ręce przed siebie i zaczął klaskać, a dziewczyna wyraźnie tym poirytowana rzuciła czerwoną paczuszką wprost w swojego towarzysza.
-Dzisiaj jest bal, wybierasz się z kimś? Zapytała po chwili siedząc tuż obok niego i bawiąc się swoimi palcami. Na jej policzki znów tego dnia wkradły się niewinne rumieńce, a Gajeel widząc ją uśmiechnął się szeroko.
-Owszem mam parę na dzisiejszy bal. Powiedział zadowolony, a dziewczyna mimo, iż była zawiedziona uśmiechnęła się nikle i spojrzała w jego czerwone tęczówki.
-A z kim? Nadal wpatrywała się w jego oczy, a on po chwili odwracając głowę w bok spojrzał przed siebie cicho wzdychając.
-Z taką malutką, śliczną dziewczyną o niebieskich włosach i pomarańczowej opasce. Zaśmiał się, a wtedy dziewczyna od razu zorientowała się, że chodzi o nią. Zarzuciła chłopakowi ręce za szyję przytulając go do siebie mocno w geście podziękowania. Jednak zdając sobie sprawę z tego co właśnie zrobiła odskoczyła na bok i oblała się rumieńcem, który był widoczny także u Gajeela. Mimo wszystko chłopak odchrząknął cicho i wstał. Wyciągnął w jej stronę swoją dłoń, a ona z jego pomocą szybko wstała. 
-Gdzie idziemy? Zapytała po chwili, a Gajeel spojrzał na nią i ułożył swoją dłoń na jej dalszym ramieniu, przez co dziewczyna zachichotała cicho i spojrzała na niego z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Odprowadzam Cię do domu, znając życie, i biorąc pod uwagę to, że jesteś babą, zapewne potrzebujesz duuużo czasu. Dziewczyna na początku zmarszczyła brwi, jednak po chwili przyznając mu rację wygięła swoje usta w zupełnie przeciwną stronę niż do uśmiechu i pokiwała głową przytakująco, na co chłopak tylko zaśmiał się pod nosem. Nie minęło dużo czasu, kiedy dziewczyna stając na palcach musnęła na pożegnanie swojego towarzysza w policzek, a on lekko się przy tym rumieniąc wyszczerzył swoje ząbki w szerokim uśmiechu i odwróciwszy się na pięcie ruszył w stronę swojego domu.
-MAM TYLKO KILKA GODZIN! Zawołała bezradnie niebieskowłosa dziewczyna i pędem ruszyła do łazienki. Najpierw gorąca kąpiel, która zajęła jej prawie godzinę, bo trochę jej się przysnęło. Później biegała po domu jak szalona, umalowała się, rozpuściła swoje wiecznie zaczesane opaską włosy i założyła swój skromny naszyjnik. W końcu wyszła ze swojego pokoju i schodząc po schodach w dół zwróciła się do swoich rodziców.
-Jak wyglądam? Zapytała, a jej rodzice wybuchnęli tak głośnym śmiechem, że dziewczyna zarumieniła się ze wstydu.
-O co wam chodzi? Zapytała po chwili tupiąc nogą o jeden ze stopni schodów, a wtedy jej mama ocierając swoje łzy, podeszła do niej i położyła dłoń na jej ramieniu.
-Jeżeli masz zamiar iść w bieliźnie, to wyglądasz ślicznie córciu. Powiedziała jej mama znów płacząc ze śmiechu a zawstydzona tym faktem Levy wbiegła z krzykiem do pokoju, z tego całego zamieszania zapomniała się ubrać, jakiż byłby wstyd gdyby nie poszła się pokazać i zeszła by na dół dopiero, żeby otworzyć drzwi Gajeelowi? Przecież wziąłby ją za totalną idiotkę. Wyciągnęła z szafy swoją niebieską jak kolor włosów sukienkę sięgającą do połowy uda. Była skromna, aczkolwiek elegancka i podkreślała jej szczupłą figurę. Dziewczyna wsunęła jeszcze na nogi swoje czarne szpilki i poprawiając dwa loczki prawym i lewym palcem wskazującym usłyszała pukanie do drzwi.
-Już idę! Zawołała i szybko schodząc otworzyła Gajeelowi, który widząc Levy w tak niecodziennym stroju, uczesaną inaczej niż zwykle zarumienił się i zamiast jakiegokolwiek przywitania zagwizdał cicho, jednak ona nawet tego nie słyszała. Wpatrywała się w chłopaka jak w obrazek. Brak wszystkich kolczyków, garnitur, bez żadnych rockowych dodatków. Nie żeby jego styl jej przeszkadzał, absolutnie, ale w takim stroju wyglądał według niej co najmniej bosko. 
-Idziemy? Zapytał po chwili a dziewczyna przytaknęła tylko ruchem głowy i już po chwili byli w drodze na swój bal maturalny. Siedzieli tam godzinę, dwie, trzy... Teraz tańczyli powolny taniec, oboje znudzeni szukali jakichś sensownych słów, które mogliby użyć w rozmowie. 
-Cholera, możemy stąd iść? Zapytała w końcu zniecierpliwiona Levy, a Gajeel po tych słowach wyglądał, jakby jego marzenie się spełniło. Od samego początku chciał wyjść, ale zaprosił dziewczynę więc nie wypadało mu jej zostawić, ale skoro ona chciała jakoś inaczej spędzić ten czas, on nie miał nic przeciwko.
-Jasne! Zawołał uradowany i ciągnąc dziewczynę za sobą wybiegli z wielkimi uśmiechami z sali. Chłopak ciągnął ją przed siebie, aż w końcu stanęli pod jego domem, który okazał być się ze dwa razy większy od jej domu, chociaż nie miał większej rodziny - oboje byli jedynakami. Zadowolona wchodząc do domu ściągnęła swoje buciki i razem z nim weszła do jego pokoju. Wystrój był dosyć ponury, ciemno szare ściany, przyciemnione szyby, które i tak zasłaniały czarne jak smoła firany, które gdzie nie gdzie miały wypalone dziury, prawdopodobnie od gaszenia na nich papierosów. Ogólnie panował tam mrok, jednak i tak wszystko było dla niej dosyć widoczne, nie było bałaganu, więc nie miała na co narzekać. Od razu wyczuła zapach papierosów, jednak tylko się uśmiechnęła - zawsze lubiła ten zapach. Chłopak jednym ruchem nie przejmując się obecnością dziewczyny zrzucił z siebie garnitur i założył swój ukochany czarny podkoszulek i skórzaną kurtkę no i standardowo ciemne, potargane jeansy. 
-Głupio mi o to prosić, ale dałbyś mi jakąś koszulkę? Zapytała dziewczyna niepewnie, a chłopak tylko uśmiechnął się zadziornie i sięgając do szafy rzucił jej niebieską koszulkę. Ona widząc jej kolor uśmiechnęła się pod nosem i odwracając się tyłem zrzuciła z siebie sukienkę i założyła ubranie chłopaka, w którym również wyglądała jak w sukience, jednak czuła się w niej bardzo swobodnie. Oboje opadli na łóżko, a Levy szybko wyciągnęła z kurtki chłopaka paczkę fajek i leżąc koło siebie palili i śmiali się ze wszystkiego. Nie sądziła, że będzie mogła się czuć aż tak dobrze w czyimś towarzystwie. Koło godziny dwunastej dziewczyna zasnęła przytulona do torsu Gajeela. Spojrzał na nią z uśmiechem i odgarnąwszy niesforny kosmyk jej włosów za ucho ucałował ją delikatnie w czoło. Nie miał pojęcia co widziała w nim taka drobna istotka jak ona. Nie miał pojęcia, że ON mógłby być dla kogoś ważny, że ktoś, mógłby być dla niego ważny tak jak ona. Levy nie widziała w nim Satanisty, Bandziora, złodzieja, mordercy jak to postrzegali go inni od razu sądząc po wyglądzie. Ona była wyjątkowa i wiedział, że już zawsze będzie najważniejszą osobą w jego twardym jak kamień sercu, które przy niej miękło jak na zawołanie. Przytulił do siebie niebieskowłosą i zamykając oczy sam udał się w krainę Morfeusza.
-Gajeel? Zapytała nieprzytomnie dziewczyna, która dopiero co się przebudziła. Widząc śpiącego czarnowłosego, który przytulał ją do siebie jakby bał się, że zaraz mu gdzieś ucieknie zarumieniła się delikatnie. Nie miała zamiaru go budzić. Oparła swój podbródek o jego tors i wpatrywała się jego spokojnej twarzy. Mogłaby to robić cały czas. Jednak po krótkiej chwili jej telefon znajdujący się w czarnej torebce zaczął wibrować, a z małego głośniczka wydała się głośna muzyka, która od razu sprawiła, że Gajeel otworzył swoje powieki. Levy domyślając się, że to jej rodzice odebrała szybko i czekała na kazanie.
-Levy cholera, twoja studniówka skończyła się jakieś trzy godziny temu, gdzie ty jesteś? W głosie swojej matki usłyszała zdenerwowanie, ale również wiedziała, że jej mama, po prostu się o nią martwi.
-Jestem u Gajeela, nie martw się. Levy chcąc uniknąć zbędnych pouczeń rozłączyła się i przytrzymując czerwoną słuchawkę wyłączyła telefon. Nawet się nie spostrzegła, kiedy czarnowłosy chłopak obejmował ją w pasie.
-Gajeel? Zapytała niepewnie, jednak Gajeel szybko obrócił ją w swoją stronę i złożył na jej ustach tak czuły, tak delikatny pocałunek, że pod dziewczyną dosłownie, ugięły się kolana. Chłopak przycisnął ją do siebie nieco mocniej i patrząc prosto w oczy pogłębił swój pocałunek rozchylając jej wargi swoim ciepłym językiem. Levy nie wiele myśląc wplotła swoje palce w jego długie, czarne włosy i zaczęła odwzajemniać pocałunki z nie mniejszą czułością. Gajeel całkowicie zmienił Levy, stała się bardziej pewna siebie, odważna. Wyrażała swoje myśli nie przejmując się opinią innych. Oboje teraz mieli nawet taki sam styl ubierania się. Chłopak trzymał delikatnie dziewczynę ubraną w skórzaną kurtkę z ćwiekami, czarne spodnie i wysokie aż do kolan glany. Może ludziom wydawało się, że ich miłość jest brutalna, było zupełnie inaczej. Byli czuli, delikatni i romantyczni, mimo, że oboje wyglądali na totalnych powaleńców.

4 komentarze:

  1. Kyaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!
    No i co tu wyszło żałośnie, bo nie zauważyłam? -.-
    "Levy nie widziała w nim Satanisty" - w klasie biorą mnie za satanistkę [jestem ateistką :d], więc znam ból Gajeela :<
    No i Levy w glanach do kolan? Nieźle ^^ Chociaż przy jej wzroście kto wie, czy nie byłyby to 12-tki, więc mojej kuzyny (ja mam 10-tki, steele)

    ...

    Ale co to was obchodzi. :D Wracając do tematu, one-shot wyszedł ci świetnie i nie zaprzeczaj.
    A kolejny one-shot jest mój, nie mogę się doczekać ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Ajajajajaja jakie fajne xD Uśmiałam się i rozczulałam.
    Gajeel uczył Levy palić... O.o Ty niedobry xD Ale na serio ten one-shot był taki... ajjjjj xD Superaśny :D :D :D
    Yasha baaardzo zadowolona - misja wykonana :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Sweeeeeeet.......!!!!!!! Boskie. Wrecz nieziemskie. Az mi brak slow zeby opisac jak bardzo mi sie podobalo... =D

    OdpowiedzUsuń
  4. Levy i papierosy!? OjOj nie ładnie :* Słodko! Masz talent do pisania. Szkoda, że dopiero teraz tu trafiałam. A no tak. Też piszę o Gajeelu i Levy <3 W wolnym czasie zapraszam do mnie.
    http://gajeelxlevyxlove.blogspot.com
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń