niedziela, 8 września 2013

50. Zamek Fuchidy

Salamander nawet nie zmarszczył brwi, kiedy przeciwnik kopnął go w podbródek. Obrócił się w powietrzu tak, aby wylądować nogami na Ziemi. Kiedy jego stopy poczuły grunt pod nogami przechylił się lekko do przodu przykładając dłoń do zimnych płytek i przejechał jeszcze w tej pozycji kilka metrów do tyłu. Kiedy już miał zaatakować przed mężczyzną stanęła kobieta, ta sama, która chwilę wcześniej wykazywała chęci do walki z Erzą. Długie, różowe włosy opadły na jej twarz, jednak zgrabnym ruchem odgarnęła je do tyłu układając w naturalny dla niej sposób.
-Zostaw go mnie, Ryu. Powiedziała słodkim głosikiem, wysoki mężczyzna raczej nie miał nic przeciwko, gdyż radością było dla niego zmierzenie się ze słynną Tytanią.
-Niezmiernie się cieszę, Eriko. Mężczyzna powoli podszedł do Tytanii, która nie miała pojęcia czego się spodziewać, przez co jej czujność zwiększyła się dwukrotnie. Czekała na ruch przeciwnika, co było zupełnie inną reakcją Salamandra, który od razu rzucił się na kobietę.
-Świetlne odbicie! Zawołała nagle a Natsu poczuł jak unosi się do góry.
Rozejrzał się po budynku i dostrzegł coś, przez co jego serce dosłownie stanęło na kilka chwil. 
-Natsu! Zawołała zrozpaczona blondynka leżąca na zimnej podłodze. Błagała o pomoc, krzyczała, kiedy jej przeciwnik bawił się jej ciałem jak lalką. Najpierw nożem przecinał powoli jej ręce napawając się widokiem powoli sączącej się krwi i krzykami bólu Lucy. Jej cierpienie sprawiało mu tyle przyjemności, że nigdy sam nie pomyślałby, że doświadczy takiego uczucia. Z psychopatycznym uśmiechem na twarzy rozcinał powoli jej prawy policzek, słone łzy wpłynęły do głębokiej rany zadając jej jeszcze więcej bólu. 
-Lucy! Zawołał wściekły i zaciskając pięści biegł przed siebie, na ratunek ukochanej. Jednak ona zamiast być coraz bliżej niego jakby się oddalała. Im bardziej przyspieszał, tym dalszą miał do niej drogę, choć krzyki wskazywały na to, że stoi dosłownie obok niej. Nawet się nie spostrzegł kiedy sam zalał się łzami nie mogąc znieść jej krzyków i błagań. 
-Błagam, zabij mnie... Cichy głos blondynki odbijał mu się echem przy głowie. Ledwie przytomna blondynka wolała umrzeć, niż być dalej torturowana. Czuła, jakby wszystko w niej miało zaraz wybuchnąć. Ból zalewający jej ciało od samego początku jego chorej zabawy był nie do zniesienia. Chciała już umrzeć, poczuć ukojenie. Chciała, żeby ten ból już minął.
-Nie, Lucy nie! Krzyczał, błagał przyspieszając znowu. Tym razem zdołał dobiec do dwójki magów, jednak nie mógł nic zrobić. Jego ciało przenikało przez mężczyznę tak samo jak przez Lucy, tak jakby go tam nawet nie było. Jednak ona spojrzała na niego swoimi brązowymi oczami, które zamiast być lśniące i pełne życia, były jakieś zamglone, matowe... Jakby zbliżała się do własnej śmierci. Wtem mężczyzna pozbył się dłoni blondynki, na której widniał znak gildii, przez co dziewczyna wydała z siebie okrzyk bólu. Natsu widział... Widział jak dłoń blondynki ląduje mu pod nogami, upadł bezradnie na kolana.
-Lucy! Wołał ciągle próbując zadać cios oprawcy ukochanej, jednak nadaremno. Jego pięści ciągle przenikały przez ciało mężczyzny, który przyłożył nóż do szyi blondynki. Powoli i boleśnie poderżnął jej gardło, a szkarłatna ciecz tryskała wręcz na wszystkie możliwe strony, przez co wylądowała także na twarzy Salamandra, który zaniósł się płaczem i krzyczał uderzając pięściami o podłogę.
-Nie, Nie, Nie! Wył zrozpaczony patrząc jak z jej ciała uchodzi życie. Jak wokół jej ciała powiększa się plama krwi, która sklejała jej blondwłosy farbując je na szkarłat. 

-Natsu! Natsu! Potrząsała nim blondwłosa dziewczyna. Natsu krzyczał i płakał uderzając pięścią o podłogę, a jej starania wybudzenia go z transu były na marne.
-Gray! Zawołała nagle a mag lodu zaatakował kobietę, która wpatrywała się w Dragneela. Erza i Gray osłaniali dwójkę przyjaciół. Nagle oczom Salamandra powrócił dawny blask a on spojrzał na Lucy z niedowierzaniem.
-Iluzja? Zapytał sam siebie. Zdając sobie sprawę, że ta sytuacja nigdy się nie zdarzyła przytulił do siebie zdezorientowaną blondynkę. Tak szybko jak opadł na kolana, tak szybko się podniósł i spojrzał na swoją przeciwniczkę.
-Nigdy... Nigdy nie chciałem tego zobaczyć... Zapłacisz mi za to! Eriko potrafiła przeniknąć serce człowieka, by dowiedzieć się czego najbardziej się boi. Natsu najbardziej się bał, że straci Lucy. Nie tego, że nie spotka już Igneela, nie tego, że ktoś może odebrać mu życie, a tego, że straci ją. Jednak słabością jej iluzji było to, że nie mogła rzucić jej dwa razy na jednego przeciwnika. Czyli ktoś, kto sam nie wykończy siebie w jej iluzji, będzie musiał być wykończony przez jej Caster Magię. Salamander omijając przyjaciół rzucił się na kobietę podpalając przy tym swoje pięści.
-Karyū no Tekken Ciągle przed oczami miał obraz martwej Lucy. Nigdy nie chciał tego ujrzeć, to był dla niego najczarniejszy scenariusz życia. Nie poradziłby sobie ze śmiercią ukochanej. Różowowłosa kobieta uderzona wprost w prawy policzek odleciała w bok wbijając się w pobliską ścianę z impetem.
-Nie daruję Ci tego! Nigdy! Warczał wściekły ponownie zbliżając się do przeciwniczki.
-Yakumo Umari... Powtórzyła Blondynka za swoim przeciwnikiem. A więc Yakumo poprzez dotyk potrafił przejąć właściwości materiału z którym się zetknął. Leo na próżno próbował zadać cios przeciwnikowi, który po przecięciu właściwości żeliwnej zbroi z łatwością odbijał jego ataki i zadawał cios za ciosem.
-Loki, odpocznij... Powiedziała cicho blondynka odsyłając swojego przyjaciela do świata duchów. Cofnęła się o kilka kroków do tyłu i poczuła lekkie uderzenie. Nie wystraszyło jej to, bo ukradkiem oka od razu dostrzegła czarne włosy Gray'a. Nagle obok ich głów przeleciał strumień wody.
-Mag wody? Przydała by się Juvia... Powiedziała cicho blondynka przypominając sobie o wiecznie zazdrosnej, jednak dobrej przyjaciółce.
-Woda!? Powiedziała po krótkiej chwili ponownie i spojrzała na Gray'a, który już od chwili czekał na jej wzrok. Oboje kiwnęli głową twierdząco i lekko się uśmiechnęli.
-Lucy... Powiedział cicho Gray.
-Gray. Dodała szybko blondynka i kładąc sobie wzajemnie dłonie na ramionach odbili się mocno i wykonując zwinny przewrót szybko zamienili się miejscami. Wróg się tego nie spodziewał, jednak szybko obaj mężczyźni zaatakowali. Lucy naparła mocniej na plecy przyjaciela. Gray blokując atak również mocniej do niej przywarł, natomiast Lucy czekała na zderzenie z wodnym wirem.
-Już po Tobie maleńka! Nikomu nie udało się zatrzymać mojego wodnego wiru! Wodny Mag Kazuo był już pewien o swojej wygranej. Jednak widząc delikatny uśmiech na twarzy blondynki jego mina nieco zbledła. Dziewczyna pochwyciła jeden ze swoich kluczy i wbiła go w wir wody przekręcając na prawo.
-Otwórz się bramo nosicielki wody! Aquarius! Chociaż Lucy odczuwała niewielki ból po tym jak włożyła dłoń z kluczem do wodnego wiru nie cofnęła ręki. Wezwała swojego gwiezdnego ducha, chociaż Aquarius jak zawsze nie była z tego zadowolona.
-Przerwałaś mi moje wakacje z chłopakiem... Powiedziała groźnie a Lucy jak zwykle aż podskoczyła na jej ton głosu. Mimo wszystko gwiezdny duch spojrzał na przeciwnika.
-Przez Ciebie przerwano mi wakacje! Wrzasnęła oburzona i podniosła swoją urnę do góry. Przymknęła oczy, ale tylko po to by za chwilę rozszerzyć je jak najbardziej się da, przez co tylko wyglądała jeszcze groźniej.
-Strzał bąbelków! Zawołała głośno, a z jej urny wydostał się strumień wielkich baniek, które uderzyły z całą mocą w przeciwnika. Kazuo rozbijając szybę swoim ciałem wyleciał z zamku. Kawałki szkła wbiły się w jego plecy, a obrażenia pogorszył się podczas upadku na ziemię.
-Wracam do siebie, nie waż się znów mnie przywoływać! Zagroziła niebieskowłosa a Lucy ukłoniła się kilka razy.
-Hai, Hai! Zawołała spanikowana licząc, że Aquarius swoimi falami nie potraktuje także jej. Wodnik znikł, a Lucy zagryzła wargę zastanawiając się czy jej przeciwnik będzie jeszcze zdolny do walki. W tym czasie Erza walczyła z... zbrojami, które kontrolował jej przeciwnik Ryu.
-Ciągle ich przybywa... Mruknęła do siebie Tytania podmieniając swoją codzienną zbroję na zbroję niebiańskiego koła. Szybko udawało jej się pozbywać kolejnych przedmiotów, w które Ryu tchnął życie, jednak ich ciągle przybywało.
-Nie męczy Cię to? Zapytała starając się jakoś dojść do swojego przeciwnika. Jednak drogę ciągle blokowały jej zbroje.
-Ile jest tego cholerstwa w tym zamku! Zawyła nagle a po bokach pojawiły się miecze, które bez problemu powaliła jednym razem. Ryu jednak nie miał zamiaru dać za wygraną. Ze zbrój, które rozpadły się na kawałki powstała jedna. Nieco większa niż wszystkie, jednak nie o wielkość tu chodziło. W jednej zbroi skumulował sporą ilość magii. Tytania czujnie obserwowała swojego nowego 'przeciwnika'. Tak jak myślała, już nie będzie tak łatwo. Zbroja, w którą Ryu tchnął życie ruszyła na Erzę, a dwa miecze skrzyżowały się w powietrzu wydając przy tym charakterystyczny brzęk. Tytania odskoczyła do tyłu i przyjęła pozycję obronną. Musiała znaleźć słaby punkt tego czegoś. Zaatakowała. Jej miecz uderzył w prawy bok zbroi, jednak ta nie rozpadła się, nie było na niej nawet rysy. Erza w ostatniej chwili uchyliła głowę przed mieczem przeciwnika, który uciął jej kosmyk szkarłatnych włosów.
-Cholera... (też słyszycie 'KSO' ?XD) Spojrzała na Ryu stojącego z tyłu. Gdyby tylko udało jej się do niego przedostać i zadać cios... Pierwszy unik, drugi, aż w końcu Scarlet poczuła wbijającą się pięść zbroi w jej brzuch. Z jej ust wypłynęła stróżka krwi, która momentalnie została starta przez Erzę. Nie mogła na to pozwolić. Jakaś durna zbroja miałaby ją pokonać? Erzę Scarlet? Nigdy. Czerwonowłosa zmarszczyła brwi i ruszyła do ataku. Wyskoczyła wysoko w górę i kopnęła tę kupę złomu w bok. Ta przewracając się dała Erzie szansę na cios ostateczny. Stopą przygniotła blachę zbroi do podłogi, a miecz wbiła w pustą przestrzeń, w której zwykle znajdywałaby się odsłonięta twarz rycerza. Jednak nie spodziewała się, że ten cios będzie bolesny dla niej. Wraz z wbiciem w owe miejsce miecza poczuła przeszywający jej prawdą rękę ból. Wydała z siebie krzyk bólu. Ryu zaśmiał się tylko, a Erza nie potrafiła wyciągnąć miecza, ani nawet puścić rękojeści. Czuła się, jakby ból wręcz rozrywał całą jej rękę i zaczynał promieniować do reszty ciała. Wtem pojawił się Gray, który rzucił się na Erze odciągając ją siłą od swojego miecza i tym samym unikając ciosu swojego przeciwnika, który zmienił swoje ramiona w kamień.
-Nie wygracie z nami nędzne muszki. Powiedział zadowolony zbliżając się do dwójki magów. Erza trzymała się za prawą rękę wydając z siebie jeszcze jeden okrzyk bólu. Gray szykował się na uderzenie, jednak w tej chwili jedno ramie przeciwnika zostało oplecione biczem Lucy.
-Jeszcze zmienisz zdanie. Powiedziała uśmiechając się i pociągnęła swój bicz, a przeciwnik runął na ziemię. Obwiązała go swoim Fleuve d'etoiles i pociągnęła mocniej zaciskając więzy, przez co przeciwnik syknął z bólu.
-Lucy... Powiedział zaskoczony Gray, jednak uśmiechnął się do przyjaciółki w ramach podziękowania za pomoc i wstał patrząc na Erzę, która powoli zaciskała i rozprostowywała palce w ręce.
-Zajmij się przeciwnikiem, ja pomogę Erzie. Powiedziała stanowczo Blondynka a Gray przytakując ruszył na coraz mniej pewnego siebie Ryu...
-Już nie taki pewny siebie co? Zapytał podchodząc do niego powoli.
-Lodowe tworzenie! Lanca! Zawołał i wypuścił z dłoni lance, które ruszyły na przeciwnika z zawrotną prędkością. Ryu nie zdążywszy odskoczył został przebity na wylot lodowym tworzeniem Graya.





50 rozdział! prawie 30000 tys. wyświetleń! kocham was <3
No więc możecie mnie ukatrupić za to coś na górze, ale nie byłam w stanie wykrzesać z siebie czegoś lepszego xDD Jeżeli ktoś nie wie co to Magia Caster, to jest to rodzaj magii w którym użytkownik uwalnia magię ze swojego ciała bez stosowania żadnej broni czy innych środków zewnętrznych xD Powiem wam, że mam już napisane zakończenie tego bloga, ale nie mam pojęcia o czym pisać przed zakończeniem xD Gdyby ktoś miał jakiś pomysł i byłby na tyle dobry, żeby mi pomóc to piszcie na gg 40188770. Za wszystkie propozycje z góry dziekuję :D Pisałabym trochę dłużej, ale ostatnio mój net jest taki, że ja piszę, a tekst widzę dopiero po pięciu minutach, więc wybaczcie mi że krótko xD Trochę nagmatwane wszystkiego wiem. Gomen ;___;

5 komentarzy:

  1. Wcale nie nagmatwane, już od pierwszych słów opisałaś tą walkę w taki sposób, że wszystko można było sobie wyobrazić! Naprawdę, wyszło super :D Jeszcze to "świetlne odbicie"...
    Gratuluje tylu wejść i wytrwania do 50 rozdziału! A jak wpadnę na jakiś pomysł to wiadomo, że się odezwę na gg :D Muszę w końcu znaleźć dłuższą chwilkę dla siebie i się do Ciebie odezwać, bo aż się stęskniła m xD Buźka kochana ^.^ :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratulacje!! Opis masakrowanej Lucy był świetny, reszta walk zresztą także ;) Życzę weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. fajny :D szczerze, nie kończ tak szybko bloga bo ludziom się podoba i naprawdę masz talent ;) przeczytałam całe 50 rozdziałów w 3 dni i nie mam dość i skręca mnie co będzie dalej i nie mogę się po prostu doczekać xDDD

    OdpowiedzUsuń
  4. Koniec z rozdziałami ???

    OdpowiedzUsuń
  5. "Erza w ostatniej chwili uchyliła głowę przed mieczem przeciwnika, który uciął jej kosmyk szkarłatnych włosów."
    ...O.O... Włosy... Erzy... Ucięte...? Oj, czuje rzeź :\...
    Dawno nie dodalas zadnego rozdziału... Dlaczego :(?
    Czekam na kolejny (i na one-shoty :D) i życzę duzo weny~!

    OdpowiedzUsuń