niedziela, 15 września 2013

51. Pułapka

Został tylko Natsu z Eriko. Nic nie wskazywało na to, żeby teraz drużyna z Fairy Tail miała przegrać, no bo przecież wszyscy przeciwnicy zostali powaleni, prócz owej kobiety, która nie zdawałabyś się silniejszą od Smoczego Zabójcy.  Lucy trzymała w dłoni bicz, którym obwiązany był jej przeciwnik. Obróciła się do niego tyłem aby spojrzeć na walczącego Salamandra. Widziała powagę na jego twarzy, ból w oczach... Nie miała pojęcia co widział w iluzji Eriko, ale na pewno widzieć tego nie chciał. Zatraciła się w myślach, jednak szybko powróciła na Ziemię pod wpływem silnego bólu z tyłu ramion. Przeciwnik uwolniwszy się z węzłów jej bicza złapał ją pod ramionami i wyginając je w górę zmusił ją do upadnięcia na kolana z krzykiem.
-Lucy! Zawołał Natsu i tracąc gardę poczuł jak kula świetlna wytworzona przez Eriko wbija się w jego brzuch a on odlatując na drugi koniec sali uderzył z impetem o ściane, w której momentalnie zrobiła się dziura. Nagle przez wybite okno dosłownie wleciał mag wody, którego Lucy się pozbyła kilka chwil temu. Przynajmniej myśleli że się go pozbyła. Nagle sprawa wzieła obrót, a przeciwnicy powstali, jakby zregenerowali swoje siły i magię.
-Co jest?! Zawołała Tytania widząc jak Lucy przygnieciona do zimnej podłogi bez efektów próbuje wydostać się z tej sytuacji. Erza podmieniła swoją zbroję i kiedy miała się rzucić na przeciwnika w zamku zapadł mrok, w którym magowie nie mogli dostrzec nawet swoich rąk przyłożonych tuż pod nos. Zapadła cisza, nawet Erza nie mogła wydusić z siebie chociażby cichego jęku. Tak szybko jak nastała ciemność, tak wszystko wróciło do normy. No, prawie wszystko. Lucy i Natsu związani sznurem niwelującym magię trzymani byli przez magów, którzy najwyraźniej przyszli tym tu na pomoc. Co było najdziwniejsze? Wśród nich stał nie kto inny tylko pani Fuchida. Magowie Fairy Tail spojrzeli z niedowierzaniem.
-Myślałam, że sobie poradzicie, ofermy. Te słowa skierowane były oczywiście do magów, którzy rzekomo zabili jej syna wraz z rodziną.
-Co to ma znaczyć? Zawołała oburzona Tytania, a wtedy Fuchida zmieniła się w kobietę nie starszą niż dwadzieścia kilka lat, śmiejącą się do nich zadowolona.
-Nie sądziłam, że uda mi się dotrzeć do was tak szybko. No i liczyłam, że moje gamonie będą w stanie was pokonać... Powiedziała zawiedziona patrząc na swoich podwładnych, którzy ze skruchą trzymali związanego Dragneela i Lucy.
-Czego od nas chcesz? Wysyczała blondynka patrząc na kobietę. Ta spojrzała na nią z wściekłością i zafundowała jej siarczysty cios w policzek, na co Lucy tylko syknęła. Nikt już nic nie powiedział... Bo nie zdążył. Fuchida wraz z podwładnymi, Lucy i Natsu zniknęli zostawiając pozostałą dwójkę magów i małego kotka w zamku.
-Co się dzieje? Zapytał zdezorientowany rozglądając się na boki w poszukiwaniu dwójki przyjaciół.
-Musimy szybko zgłosić to mistrzowi. Powiedziała poważnie Scarlet pospiesznie wychodząc z zamku.
-Analizując sytuację, to wszystko była jakaś chora gra wymyślona przez tą starszą... Przez tą babę? Zapytał, kiedy wsiadali do pociągu. Scarlet cały czas miała poważną minę starając się czegokolwiek domyśleć. Niestety na marne.
-Ale po co im Lucy i Natsu? Zapytała cicho patrząc na swojego przyjaciela, który także od dłuższego czasu zadawał sobie to pytanie.

Natsu i Lucy przywiązani byli do czegoś przypominającego filary, tuż obok siebie. Ręce związane mieli z tyłu owych filarów. Lucy nie odzywała się nawet słowem, jedyne o czym myślała, to o tym, że chce się stąd wydostać, jednak sznury, którymi byli związani blokowało ich magię.
-Lucy... Szepnął cicho Dragneel, on nie myślał w tej chwili o sobie, pragnął wydostać stąd dziewczynę, która wyglądała na przerażoną. Bo była. Rozchyliła swoje wargi chcąc coś powiedzieć, kiedy do pomieszczenia, które było dobrze oświetlone weszła Fuchida z magami, z którymi walczyli kilka godzin temu. Kobieta uśmiechała się do nich, jednak nie był to zwykły uśmiech... Był to uśmiech psychopatki.
-Natsu Dragneel... Powiedziała cicho, ten szept przeraził ich obu jeszcze bardziej. Akemi, bo tak miała na imię (nie wiem czy podawałam jej imię, xd jeżeli tak to poprawcie mnie xD) podeszła do różowowłosego i ciągnąc go za włosy w górę zmusiła go, by na nią spojrzał. W jego oczach widziała niechęć, i złość jednak wcale się tym nie przejęła.
-Czego od nas chcesz. Warknął, przez co poczuł na swoim policzku pieczenie, spowodowane siarczystym uderzeniem otwartej dłoni kobiety. Zaraz później usłyszeli jej śmiech. Lucy zagryzła wargę patrząc na kobietę, miała ochotę się na nią rzucić (agresywna Lucy ;___;) Jednak nie była w stanie tego zrobić przez swoje położenie. 
-Czego chcę? Powtórzyła pytanie Fuchida i z uśmieszkiem spojrzała na Lucy, która w tym momencie poczuła jak serce podchodzi jej do gardła. Akemi przeniosła jednak znów wzrok na Salamandra, poczym odchrząknęła i z uśmiechem zaczęła swoją przemowę.
-Widzisz... Jeżeli uda mi się wejść w posiadanie Twojego serca, jest szansa... Liczę na to, że uda mi się przejąć magię uczuć, która w nim jest... Doszły mnie słuchy, że posiadając ową moc będę w stanie pokonać i samego Zerefa. Co prawda Twoje umiejętności są nikłe, jednak w połączeniu z moimi... Kobieta rozmarzyła się na chwile, a Lucy tak samo jak i Dragneel otworzyli szeroko oczy. 
-Więc po co Ci Lucy? Znów zadał pytanie warknięciem, kobieta uchylając swoje powieki wyrwała się z zadumy i podeszła do blondynki zadając jej cios w brzuch, przez co z jej ust wypłynęła stróżka krwi.
-Tego dowiesz się niebawem. Zaśmiała się kobieta i zostawiając blondynkę ze spuszczoną głową w dół wyszła wraz ze swoimi poddanymi z pomieszczenia. Lucy starała się złapać oddech a Dragneel daremnie próbował zerwać więzy.
-Lucy, Lucy wszystko w porządku? Blondynka uniosła głowę do góry w końcu łapiąc oddech i spojrzała na niego ze łzami w oczach.
-Tak... Nie martw się... Jednak jej zaszklone oczy jeszcze bardziej rozwścieczyły Salamandra. Nienawidził patrzeć na jej łzy, na jej krzywdę. Znów podjął się próby uwolnienia, jednak i tym razem nie udało mu się tego zrobić.
-Wydostanę nas stąd, obiecuję Lucy... Powiedział zaciskając swoje dłonie w pięć a ona posłała mu delikatny uśmiech. Wierzyła mu... On zawsze dotrzymywał danego słowa, wierzyła, że uda im się stąd wydostać.
-Będzie dobrze.. Te słowa skierowane były bardziej do niego samego, niżeli do niej, ale musiał coś zrobić, musiał, by ją ocalić. Przecież nie mógł jej stracić prawda? A jeżeli on ich stąd nie wyciągnie, to zapewne oboje zginą.

-Mistrzu, co teraz zrobimy? Musimy ich jakoś odnaleźć! Zawołała zdenerwowana Scarlet, a dziadunio siedział na barze z powagą, zastanawiając się co mogą teraz zrobić.
-Cana! Czy jesteś w stanie zlokalizować Lucy i Natsu? Cana potwierdziła ruchem głowy i rozłożyła swoje karty starając się z nich cokolwiek wyczytać. 
-Coś niweluje ich magię, nie jestem w stanie nic zrobić. Cholera! Zawołała zdenerwowana rozrzucając swoje karty po całej  gildii. Nienawidziła, gdy karty zawodziły ją w najważniejszych momentach. Jednak nie mogła teraz nic zrobić.
-Czyli co? Czyli mamy siedzieć i czekać? Nic nie robić? Nie mogą używać magii, dziadku, powiedz coś! Scarlet była coraz bardziej przerażona, co do niej podobnym być nie było, ale myśl, że mogłaby stracić osoby tak dla niej ważne była dla niej koszmarem. 
-Erza... Powiedział poważnie dziadunio, a dziewczyna w momencie się uspokoiła i spojrzała na niego niepewnie. Usiadła przy barze i położyła głowę na blacie główkując. Jak można ich odnaleźć? jedyne co im zostało to przeszukanie każdego budynku w mieście, w którym odbywała się ich 'misja', która okazała się być cholerną pułapką. Makarov choć miał poważną minę, w środku również był przerażony. W końcu każdy członek gildii był dla niego niczym własne dziecko. Nie mógł znieś myśli, że jego dzieciom grozi niebezpieczeństwo, a on nie ma pojęcia jak, gdzie ich szukać...
-Jedyne co nam pozostało, to czekać... Powiedział cicho, a Erza, która zdąrzyła już zdać sobie z tego sprawę zagryzła dolną wargę w obawie, że już nigdy ich nie zobaczy. Do gildii weszła nieświadoma niczego Levy, z Gajeelem u boku. 
-Ooo Erza! Wróciliście? Gdzie Lu-chan? podeszła zadowolona, ale widząc minę Erzy jej uśmiech momentalnie zmienił się w poważny wyraz twarzy. Dosiadła się do szkarłatnowłosej spojrzała na nią pytająco wzrokiem pełnym obaw.
-Ta misja... była pułapką. Kobieta, która zleciła nam pozbycie się magów z jej zamku... Wszystko to była cholerna pułapka. Dziewczyna uderzyła głową o blat i spojrzała na Levy marszcząc przy tym brwi.
-Lucy i Natsu zniknęli. Nie wiemy gdzie są, dlaczego padli ofiarą tej cholernej baby. Wrzasnęła i wstała z miejsca. Nie mogła przecież siedzieć bezczynnie, kiedy jej przyjaciołom groziło niebezpieczeństwo.
-Gajeel, Wendy. Jedziemy do Shirotsume. Spróbujecie ich wywęszyć. Powiedziała przekonana i nie czekając na zgodę mistrza razem z dwójką smoczych zabójców wyszła z gildii. Oczywiście nie było mowy, by Gray został sam, więc od razu podąrzył za nimi, również martwiąc się o przyjaciół. Kiedy dotarli na stację Wendy rzuciła na Gajeel'a troię, by nie dokuczała mu choroba lokomocyjna. Podróż ciągnęła się im niemiłosiernie. Nawet nigdy niewzruszony Gajeel martwił się o tę dwójkę. Gdy w końcu dojechali na miejsce Gajeel i Wendy wzbili się w powietrze wraz ze swoimi exceedami, a Gray i Erza patrząc w górę podąrzali za nimi starając się nie zgubić ich z oczu. Minęła godzina... Ani Gajeel, ani Wendy nic nie wyczuwali, a kiedy zdawało im się, że czują zapach Lucy czy Dragneela po kilku sekundach stwierdzali, że musiało im się tylko wydawać, przez co ich nadzieja na udaną misję malała z sekundy na sekundę. W końcu Wendy wylądowała przed dwójką magów pozostających na ziemi i ze smutnym wyrazem twarzy pokiwała jedynie głową na boki.
-Nic... Nie mogę ich wyczuć. 
-Ja też nie. Wtrącił się od razu Gajeel lądujący obok niebieskowłosej. Szkarłatna zmarszczyła brwi, jednak wpadając na pewien pomysł ruszyła prędko przed siebie.
-Za mną! Zawołała a magowie na znak ruszyli za nią. udało im się ją dogonić i już po chwili stali pod domem Fuchidy.
-Jeżeli jej służąca nadal tam jest, może czegoś się dowiemy? Kiedy dziewczyna chciała jednak podejść do domu odbiła się od niewidzialnej ściany i upadła na ziemię.
-Runy?! Przydałaby się Levy, może udało by się jej złamać zaklęcie... Powiedział Gajeel, a Tytania zaczęła żałować że jej ze sobą nie wzięli. Zawsze jest potrzebna, kiedy jej przy nich nie ma. Erza uderzyła pięścią w niewidoczną ścianę przeklinając pod nosem.
-Może powinniśmy pójść do zamku? Zarzucił Gray, a Tytania podnosząc się z ziemi przymknęła na chwilę oczy.
-Tam zapewne także ktoś postawił runy. Nie zostaje nam nic innego jak wrócić do Magnolii i przyjechać tutaj z Levy. Wtrąciła tym razem stojąca jak zwykle z tyłu Wendy, a Erza jedynie przytaknęła ruchem głowy i wszyscy niechętnie, jednak pospiesznym krokiem ruszyli w stronę stacji, by zdąrzyć na ostatni pociąg...


 
 

No więc kolejny rozdzialik :D teraz tak będą dodawane, raz w tygodniu, może dwa jak dobrze pójdzie bo inaczej nie mam czasu. Jak zamieszkam w internacie będę miała duuużo więcej czasu i może tam będę coś skrobać, zobaczymy :D Dziękuję, że ze mną jesteście. Ahh i gdyby byly jakieś błędy to pisać od razu bo szwankuje mi podkreślacz błędów, a wiadomo, że jak szybko piszę to błędy, literówki mi się zdarzą :P
DO ZOBACZENIA MISKI <3
 

4 komentarze:

  1. Fajny rozdział. Następny skomentuję dłużej ale teraz muszę iść spać bo o 6 trzeba wstać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj tam ,oj tam ja też musiałam :3

    Rozdział jak zwykle świetny .
    Strasznie mnie zaciekawiło po co jej Lucy , pierwsza moja myśl " przekupi Natsu w taki sposób: Ty oddasz mi swoje serce ,a ja wypuszczę tą dziewuchę " Haaha nooo wiem ,że głupie no ale jakoś tam mnie naszło . Hmm Czeeeekam jak zwykle zresztą na kolejny rozdział . Btw gdzie jellal ;-; nie ważne .

    Weny ,czasu no i chęci życzy Ci PANDA ~~<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie to masz rację xDDDDD muahah xd tylko nie tak to będzie ujęte ;___; xD

      Usuń
  3. Bardzo fajny był ten rozdział! Bardzo dużo świetnie opisanej akcji, ta cała Akemi, jej cel porwania... Chociaż jak potrzebuje tego dobrego serduszka, to po co jej Natsu? Ciekawe co ty tam wymyśliłaś :P
    A akcja ratownicza, choć i tak pełna napięcia, to trzeba przyznać bez Dragneela wydaje się taka opanowana i zaplanowana. Ten zawsze w gorącej wodzie był kąpany, a reszta teraz tak jakoś racjonalnie do tego wszystkiego podchodzi :D Oczywiście wiadome, że martwią się o przyjaciół.. ale wiesz o co mi chodzi ^.^ Jestem bardzo ciekawa następnego rozdziału, który pojawi się mam nadzieję niebawem :*

    OdpowiedzUsuń