niedziela, 4 maja 2014

54. Ratunek

Lucy nie wiedziała co ma robić. Tak bardzo pragnęła uwolnić się z tego miesjca, tak bardzo pragnęła uwolnić ich obu. Natsu myślał podobnie, jednak chyba powoli zaczynał się poddawać a jego myśli coraz częściej wiązały się z tym, że się poświęci, aby Lucy mogła przeżyć. Tak naprawdę on już był pewien, że to zrobi. Ale Lucy nie miała zamiaru godzić się na taki układ.
-Dzięki Tobie, w końcu osiągnę to, czego od zawsze tak bardzo pragnęłam! Zawołała zadowolona kobieta ujmując przy tym podbródek Natsu. Była szczęśliwa, od osiągnięcia celu dzieliły ją zaledwie godziny, które w porównaniu do całego życia oczekiwania na taką okazję były dla niej jak krótka chwila. Chciała w końcu posiąść swoją wymarzoną moc... Chciała stać się najsilniejsza, chociaż w odczuciach Lucy dla Fairy Tail i tak byłaby marnym robakiem. Nie potrafiłaby pojąć czegoś tak wielkiego jak magia uczuć. Fuchidą kierowała jedynie żądza władzy, pycha. Lucy wiedziała, że nie może jej pozwolić na to, co chce osiągnąć. Nie może pozwolić na to, żeby Salamander zginął, nigdy na to nie pozwoli. Czuła w sercu narastającą złość, którą widać było po wyrazie jej twarzy. Jeszcze nikogo nie darzyła tak strasznymi uczuciami. Obrzydzeniem, nienawiścią. W końcu chciała zabić jej ukochanego.
-Nie myśl sobie, że Ci się to uda. Wysyczała zła Heartfillia przez zębami. Zdenerwowała tym Fuchidę i niemalże od razu w odwecie za jej słowa poczuła piekący ból na jej prawym policzku.
-Nie uda mi się? Spójrz moja przyjaciółko, zrobię to na Twoich oczach. Fuchida zaczęła śmiać się tak złowieszczo, że po plecach Salamandra przepłynęła nieprzyjemna fala zimnych dreszczy. Wiedział, że kobieta nie żartuje. Był pewien że to jego koniec. Kiedy widział zbliżającą się do niego z uśmieszkiem psychopaty Fuchidę zamknął oczy przełykając głośno ślinę i mówiąc sobie w myślach, że Lucy dzięki niemu przeżyje.
-Zostaw go w spokoju... Powiedziała Lucy ze stoickim spokojem. Fuchida chciała spojrzeć jej w oczy, jednak dziewczyna miała głowę opuszczoną w dół, więc udając, że nic nie słyszała stanęła przed Salamandrem gotowa wyrwać mu serce z największą ochotą. Spojrzała na niego śmiejąc się w głos i wymierzyła mu siarczysty policzek.
-Jak można być tak głupim, żeby poświęcić się dla głupiej dziewuchy. Zginiesz za kogoś tak słabego jak ona... Spojrzała na niego z politowaniem, a Salamander zacisnął mocno swoje pięści.
-Ona wcale nie jest sła... Salamander nie zdążył dopowiedzieć ostatniego słowa, bo poczuł ból w okolicach serca Rozszerzył gwałtownie swoje powieki wydając z siebie cichy jęk. Fuchida wcale nie zamierzała go słuchać, chciała go tylko uświadomić, jak bardzo jest teraz bezradny. Z uśmiechem, powoli, boleśnie zaczęła wbijać szpony w klatkę piersiową chłopaka.
-ZOSTAW... ZOSTAW GO! Lucy wpadła w nieoczekiwaną furię, która tak zdezorientowała Fuchidę, że odsunęła się o krok od chłopaka, który skierował wzrok na ukochaną. Włosy dziewczyny zaczęły unosić się w powietrzu, a złota poświata coraz bardziej oślepiała zdezorientowaną Fuchidę.
-Jak... Powiedziała tylko, a krzycząca Heartfillia siłą woli rozerwała pasy, którymi była przypięta. Niedowierzający Natsu wpatrywał się w nią jak w obrazek nie wiedząc kompletnie co się dzieje. On nie potrafił pozbyć się tych cholernych pasów. A Lucy... w tym momencie zrobiła to z taką łatwością. Postawiła dwa kroki w kierunku Fuchidy, która przerażona jak nigdy w życiu wpatrywała się w nią z jeszcze większym niedowierzaniem niż Salamander.
-Chyba nie myślisz, że pozwoliłabym Ci go zabić... Powiedziała tym razem spokojnie Heartfillia patrząc prosto w oczy zdziwionej kobiety. Delikatnie się uśmiechnęła i podeszła bliżej. Nie miała swojego bicza, nie miała swoich kluczy więc musiała sobie jakoś poradzić bez tego. Dała uczuciom zawładnąć swoim ciałem i podchodząc niebezpiecznie do kobiety zacisnęła swoją pięść i wymierzyła jej potężny cios w prawy skroń.
-To, za uwięzienie mnie w tej okropnej piwnicy. Powiedziała zaraz po tym blondynka. Oczywiście Fuchida nie zamierzała pozostać obojętna i chcąc się odwzajemnić również zamachnęła pięścią aby uderzyć blondynkę jednak ta zrobiła sprawny unik i wbiła swoją pięść w brzuch przeciwniczki.
-To za moje klucze wiszące na ścianie za Tobą. Powiedziała tym razem i w końcu widząc, że Fuchida po ciosie w brzuch nie może złapać oddechu wyprostowała się i łapiąc ją za włossy przycisnęła ku ziemi, wystawiając prawe kolano. Z całej siły przyciągnęła głowę Fuchidy do swojej nogi łamiąc jej przy tym nos.
-A to, za Natsu. Powiedziała w końcu i nadal trzymając włosy kobiety w dłoni zamachnęła się uderzając nią o ścianę. Natsu nie był w stanie wypowiedzieć ani jednego słowa. Pierwszy raz widział Lucy w takim stanie, pierwszy raz widział u niej tak wielką siłę. Nie magiczną, a fizyczną. Wiedział że podczas pobytu w zaświatach jej siła fizyczna wzrosła, ale nie sądził, że w furii... Jego Lucy. Jego Lucy mogła być tak silna? W pewnym momencie poczuł pewien strach. Strach co z nim będzie kiedy jej podpadnie. Kiedy zauważył, że Lucy zaczyna się lekko chwiać chciał do niej podbiec, jednak nadal był skrępowany.
-Lucy... Powiedział cicho widząc jak ta podpiera się dłonią o ścianę. Oddychała tak ciężko, że Natsu swoimi wyczulonymi zmysłami słyszał to, tak samo jak jej szybkie i mocne bicie serca.
-Lucy, Natsu! Rozległo się gdzieś z zewnątrz. Zaraz po tym usłyszeli wybuch dochodzący gdzieś z góry, a po schodach do piwnicy zbiegli ich przyjaciele, a za nimi służba Fuchidy. Heartfillia przez chwilę zachowywała się jakby nie wiedziała gdzie jest, co się stało, ani kim jest. Dopiero po chwili, w której Erza mocniej nią potrząsnęła spojrzała na nią i ułożyła dłoń na jej ramieniu.
-Dobrze... Dobrze, że jesteście. Rzekła ochrypłym głosem i opadła lekko na jej klatkę piersiową.
-Lucy. Powiedziała zaniepokojona Erza, lecz zmarszczyła tylko brwi i ułożyła dziewczynę na podłodze. W czasie kiedy jej przyjaciele szybko zajęli się beznadziejną służbą Fuchidy Scarlet podeszła do ciągle wpatrzonego bez słowa w Lucy Dragneela i odpięła jego pasy.
-Wszystko w porządku? Spojrzała na jego rany na klatce piersiowej, z której delikatnie sączyła się krew.
-To nic. Odezwał się w końcu kierując wzrok na czerwonowłosą przyjaciółkę.
-Lucy ocaliła mi życie... Powiedział cicho i wstał. W tym samym momencie do pionu ustawiła się sama Fuchida na którą nikt dotąd nie zwracał uwagi. Zaczęła się śmiać zaciskając swoje palce w pięści jakby zbierała w nich swoją moc.
-Myślicie, że uda wam się mnie pokonać? Pewna siebie Podeszła do leżącej nieopodal blondynki i łapiąc ją za włosy uniosła do góry.
-Teraz moja kolej na zadawanie ciosów. Zaśmiała się i nim ktokolwiek zdążył zareagować Fuchida wbiła swoją pięść w przeponę blondynki która w tym samym momencie wydała z siebie krzyk przepełniony bólem a pod wpływem siły kobiety odleciała kilka metrów uderzając plecami w ścianę. Rozwścieczony Salamander podszedł do niej strzelając przy tym na kościach u palców. Zaraz potem z wściekłością rzucił się na kobietę z chęcią zemsty.



-Pożałujesz tego! Zawołał i wbił swoją ognistą pięść prosto w twarz Fuchidy. Był tak rozwścieczony, że nie zważając na to, czy kobieta rusza się czy nie, zadał jej serię swoich najlepszych ciosów. Dopiero po chwili, kiedy kobieta była nieprzytomna i wbita w podłogę Lucy starała się podnieść opierając o ścianę.
-Natsu... dosyć... Powiedziała tak cicho, że nie usłyszał jej nikt prócz Salamandra. Ten odwrócił się gwałtownie w jej stronę i podbiegłszy podtrzymał ją zanim zdążyła upaść. Przyjaciele Salamandra nie mogli wtrącić się do tej jednostronnej walki. I tak wiedzieli, że rozwścieczony różowowłosy posłucha tylko Lucy. Wiedzieli, że w tym momencie tylko ona może skończyć tą walkę, która tak naprawdę rozstrzygnięta była już po pierwszym ciosie Natsu. Salamander zapominając o nieprzytomnej Fuchidzie wziąć dziewczynę na ręce i mocno do siebie przytulił. Czuł jak z każdą chwilą jej oddech i bicie serca dochodziło do normy. Dlaczego? Bo miał ją w ramionach, bo teraz czuła się bezpiecznie... jak zawsze, kiedy oplatają ją silne dłonie Salamandra. 
-Natsu... Odezwała się Erza podchodząc do niego i układając dłoń na jego ramieniu. Ich przyjaciele zadowoleni delikatnie uśmiechali się, cieszyli się z widoku przyjaciół. Żywych. 
-Pora wracać do domu... Uśmiechnęła się a Natsu przytaknął ruchem głowy i wszyscy wyszli z zamku i ruszyli w stronę peronu. Kiedy stali już na peronie do Natssu podszedł Jellal i uśmiechnąwszy się lekko poklepał go po plecach.
-Może ja ją wezmę, bo widzę, że na sam widok pociągu zbiera Cię na rzyganie. Zaśmiał się z niego niebieskowłosy a niezadowolony Natsu pomruczał coś pod nosem i niechętnie oddał Lucy w ręce Jellala. Erza uśmiechnęła się w kierunku mężczyznyi ruchem głowy nakazała im wszystkim wejść do pociągu. Chyba pierwszy raz Natsu nie miał aż tak wielkiego oporu aby tam wejść. zajął miejsce tradycyjnie przy oknie na przeciw Erzy i Jellala. Obok niego jak zwykle usiadł Gray. Lucy ułożyli na kolanach Erzy i Fernandes'a, nie było jej zbyt wygodnie w takiej pozycji, jednak wolała się nie odzywać, w końcu to Erza. Ale też nie miała na to nawet siły. Chciała się znaleźć już w domu. w swoim nowym domu, w swoim łóżku razem z Natsu. Levy i Gajeel zajęli miejsca naprzeciw nich i w ciszy odbyli podróż ponieważ Gajeel również był cały zielony z głową wystawioną przez okno. Do Magnolii dojechali nad ranem, kiedy słońce nie przedostało się jeszcze na horyzont. Jellal wyniósł Lucy z pociągu, jednak ta już tam uparła się, że do domu dojdzie sama. Na samym końcu, jakieś pięć minut po wszystkich wyszli dopiero zabójcy smoków. Oboje jak dwaj bracia przez chwilę całowali wyłożony betonowymi płytami peron obiecując, że więcej nie wsiądą do tego potwora. Wszyscy jak zwykle mieli z tego niezły ubaw, nawet wykończona Lucy wysiliła się na cichy chichot. W końcu każdy poszedł w swoją stronę, do swojego domu. 
-Poniosę Cię... Upierał się pół drogi Salamander patrząc na Lucy, jednak ta za każdym razem odmawiała mu coraz bardziej poirytowana.
-Powiedziałam, że dojdę sama, do dojdę. Zmrużyła niebezpiecznie oczy a Salamander zestresowany aż odskoczył na bok nie zostawiając przy tym żadnego oparcia Heartfilli, która po jego nagłym odskoku niepewnie się zachwiała, jednak Salamander od razu pojawił się obok. Bardzo chciał zanieść ją do domu, jednak ta jak zawsze uparta na to nie pozwalała. 
-Zaraz będziemy. Oznajmił po chwili Salamander a Lucy wzięła głęboki wdech po chwili pchając drzwi ich domu. 
-Nie tak sobie wyobrażałam pierwszą noc w tym domu... Powiedziała cicho, zawiedziona, a Salamandra wyobraźnia od razu zadziałała. Zrobił się czerwony jak burak, zaczął się jąkać, a Lucy spojrzała na niego podejrzliwie.
-OYH! nie o to mi chodziło, baranie! Zawołała nagle niby to poirytowana, ale słychać było w jej głosie rozbawienie po czym uderzyła Salamandra w bok, jednak przy jej teraźniejszej ilości siły ledwo to poczuł.
-Idę się myć. Oznajmiła krótko i poszła podpierając się o ścianę do sypialni, skąd wzięła swoją bieliznę i pidżamę. Nie miała pojęcia, że zajęło jej to aż tak sporo czasu, bo kiedy dochodziła do łazienki umyty i pachnący Salamander właśnie z niej wyszedł.
-Tak myślałem, że zdążę przed Tobą. Wyszczerzył ząbki w szerokim uśmiechu a Heartfillia tylko zmarszczyła niezadowolona brwi i weszła do łazienki zamykając za sobą drzwi na klucz. W tym czasie Natsu poszedł sprawdzić czy Hayate i Happy śpią. Uśmiechnął się szeroko widząc tą dwójkę, jednak kiedy zaczęli chrapać zamknął od razu mu przeszło i zamknął pośpiesznie drzwi. Zaraz po tym i tak cicho śmiejąc się pod nosem poszedł do sypialni i ułożył się w dużym, podwójnym łóżku. Heartfillia natomiast w tym czasie przygotowała sobie gorącą kąpiel z ulubionymi pachnącymi olejkami. Zrzuciła z siebie brudne, zniszczone ubrania i zanurzyła się po szyję w gorącej wodzie wzdychając z ulgą. Była tak zmęczona, wykończona, że nie miała siły nawet o niczym myśleć. Chociaż nie. Jedyne o czym myślała, to żeby położyć się w wygodnym łóżku i zasnąć u boku Natsu. Nie miała pojęcia jak zdołała się uwolnić z tych cholernych pasów. Jej uczucia do Natsu dodają jej siły. Jej uczucia do Natsu są jej siłą. Natsu jest jej siłą. Po kilkunastu minutach w końcu wyszła z łazienki. Wolnym krokiem doszła do sypialni. Usiadła na łóżku. Spojrzała na wpatrzonego w nią Salamandra. Był to chyba jedyny moment jaki przeżyła, w którym zupełnie nie wiedziała co ma powiedzieć. Położyła się więc obok niego, wtuliła w jego tors, a jej serce zaczęło szybciej i mocniej bić. Oczywiście zawsze przy nim jej serce biło szybciej i mocniej, ale tym razem było to coś innego. Natsu momentalnie to wyczuł i spojrzał na nią zaniepokojony.
-Lucy... Spojrzał w jej oczy, które w jednym momencie zaszkliły się od słonych łez.
-Tak bardzo... Tak bardzo bałam się, że Cię stracę. powiedziała cicho i zaniosła się płaczem. Salamander przytulił ją do siebie tak mocno, jak tylko mógł i delikatnie musnął wargami jej czoło.
-Nie stracisz mnie, nigdy... Powiedział cicho, a Lucy czując jego uścisk momentalnie poczuła przyjemne dreszcze przepływające po jej kręgosłupie. Uwierzyła w jego słowa, nie musiał powtarzać tego dwa razy. Wiedziała, że Dragneel dotrzymuje słowa. Wtuliła się w niego mocniej zaciągając się jego zapachem (aaa znowu ćpuny xD) i przymknęła powieki wypuszczając przy tym ostatnie krople słonych łez. Salamander czując, że dziewczyna się uspokoiła uśmiechnął się delikatnie i pogłaskał ją po włosach. Była tak bardzo wycieńczona, że nie pomyślała nawet o tym, aby sprawdzić czy Hayate jest w swoim pokoju. Po zamknięciu oczu nie minęło nawet więcej niż dziesięć minut, kiedy spokojnie, w jego ramionach odpłynęła w krainę snów, On niedługo po niej nadal z delikatnym uśmiechem na twarzy również zasnął mocno ją do siebie tuląc, jakby się bał, że zaraz mu ucieknie...




No więc jest! 54 rozdział. Tak wiem, znów nie zabłysnęłam ani długością, ani treścią. Wiem, doskonale to wiem, ale błagam o wyrozumiałość. Wyszłam z wprawy, nie mam tak naprawdę głowy do tego bloga. Ale mam nadzieję, że po pewnym czasie moje palce przypomną sobie jak pisać, a do głowy wpadną dobre pomysły. Uwierzcie mi, siedziałam nad tym rozdziałem... bite 4,5 godziny, a i tak wyszedł z tego szajs. 

Zadawaliście mi pytania dlaczego byłam w zakładzie psychiatrycznym. Otóż rozchodziło się o sprawę, którą potraktowano jako próbę samobójczą, dlatego zgodnie z procedurami musieli mnie tam umieścić. I tak po pięciu dniach rodzice wzięli mnie na żądanie, ale uwierzcie mi, z tego co wiem, byłam w najgorszym zakładzie psychiatrycznym dla młodzieży w całym śląsku. I nie chodzi tylko o tą młodzież bo personel jak dla mnie nie był... tak dobry jak powinien być przy dzieciach/młodzieży. No ale cóż. Było minęło teraz wszystko wróci do normy, prawda? :D mam nadzieję, że nie mam u was wielkiego minusa za to zdarzenie :D kocham was i postaram się poprawić, Dobranoc <3


10 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Na wstępie muszę Cię pochwalić za Twoją wyobraźnię i talent do pisania. Twoje opowiadanie jest świetne. Nie mam teraz niestety głowy do pisania komentarza ze względu na godzinę, ale coś postaram się napisać. Rozdział świetny. Lucy pod wpływem emocji potrafi być bardzo silna, aż biedny Natsu zaczął się o siebie martwić hehe. Cieszę, że wyszli z tego cało i wrócili szczęśliwie do domu. Chciałabym tu jeszcze wiele napisać, ale po prostu nie umiem to ująć w słowa. Brak snu od jakiegoś czasu robi swoje, a jutro do szkoły. No ale trzeba jakoś sobie radzić. Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć Ci jak najwięcej WENYYY. Buziaczki :* i liczę na to, że kolejny rozdział pojawi się dość szybko :).

      Usuń
  2. Fajny rozdział! Tylko za krótki ;-; Oczywiście,że nie masz minusa :D To "obudzenie" siły Lucy mnie...zadowoliło...? Sama nie wiem czemu...Ale cóż czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością ;d Weny! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się :D ..! Fajny i nie tak bardzo krótki ten rozdzialik.
    .. i szczerze mnie jakoś specjalnie nie interesowało czemu byłaś w psychiatryku ale jak tam jest .. naprawdę chciałabym wiedzieć !! >.<
    a i pozdrawiam i wenki przesyłam ^.^

    OdpowiedzUsuń
  4. JAK JA SIĘ CIESZE ZE NIC IM NIE JEST!
    odetchnęłam z ulga trzeba przyznać. Siła Lucy mi sie podoba.
    Bosz naprawde się ciesze ze są cali. Przez moment myślałam, że mi usmiercisz Natsu... chociaz nie... nie zrobiłabyś tego prawda? Mam nadzieje ze nie. Dobra w każdym razie zgadzam się z innymi ze rodział krótki ale fajny, bardzo. Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie rób mi tego więcej ! ;-; I wgl rozdział boski już się bałam ,że coś się stanie ;-; !

    ALE I TAK ! MASZ MNIE TAK WIĘCEJ NIE STRASZYĆ !

    OdpowiedzUsuń
  6. Zostałeś/aś nominowany/a do Liebster Blog Award! Więcej na moim blogu: http://the-vampire-nalu.blogspot.com/p/liebster-blog-award.html :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie pisałam wcześniej ale ok.twój blog jest najlepszy ze wszystkich blogów o NaLu jaki czytałam! Jest ciekawa fabuła,nie zmieniasz charakteru postaci i ich miłość stopniowo się rozwija.SZACUN!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja anonim zgadzam się z powyższym anonimem i powiem jedno; KOCHAM TWOJEGO BLOGA!
    A teraz takie niewinne pytanie, będzie 18+ w nowym domu?
    Ego; ty jesteś jakaś zboczona,
    Wiem >-<
    Ego; jestem Ego tej idiotki, ime me brzmi Spetrostum, i jestem leśną driada (ą na końcu). Miło poznać ;)
    Mnie również ;*
    Ego; nieodzywaj się!
    H-hai!

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo lubię czytać te wszystkie opowiadania o FT i powiem szczerze, ze naprawdę oczarowalas mnie swoimi. Duzo wątków milosnych (co bardzo lubię xD), ale troszkę za dużo Lucy :) w kilku ostatnich rozdziałach nie ma nic rozwiniętego, np. o gruvii :( ale tak to pieknie ci wyszly wszystkie rozdziały.
    P. S. Nie przestawaj pisać :)

    OdpowiedzUsuń