Raiven Tail. Czy to brzmi znajomo?
Oczywiście, że tak. Ivan Dreyar. Ojciec Laxusa, syn naszego mistrza Makarova.
Gildia ta została założona we wrogości ku Fairy Tail. Za każdym razem Ivan
próbuje coraz gorszych rzeczy, by dobrać się do znienawidzonej przez niego Gildii..
Raiven Tail jest gildią szerzącą nienawiść oraz wrogość wobec obcych, jak i
swoich towarzyszy. Nie ma u nich przyjaznej atmosfery, która panuję w Fairy
Tail. Ludzie pragną tam zniszczenia, zemsty i szerzenia nienawiści. Jej
członkami są największe łotry, jakich świat widział. Najgorsi bandyci
wykorzystujący swoją magiczną moc do złych, podłych celów.. Dlaczego nie
wykorzystać by największej okazji, która pojawia się na horyzoncie? Zeref...
Jakimś cholernym cudem Ivan dowiedział się o jego przebudzeniu. Była to dla
niego informacja na tyle ważna, że bez zastanowienia ponownie otworzył swą
gildię, która jak wiemy, została rozwiązana po Wielkim Turnieju Magicznym.
- Musimy wykorzystać tę moc - spojrzał na
jednego z członków gildii Ivan i wziął głęboki oddech. Jiro Katagiri,
młodzieniec o czarnych jak smoła włosach i pięknych bursztynowych oczach, w
których zatopić chciałaby się nie jedna młodsza, czy starsza kobieta. Dopiero
co skończył osiemnaście lat. Przy swoim wzroście 180 cm nie miał problemów z
kobietami. Mankamentem jego urody była pozioma blizna przechodząca poziomo
przez nos. Pozornie powinna go oszpecać, jednak dodawała mu ona zadziorności,
przez którą większość kobiet chciałoby rzucić mu się do stóp.
- Tak szefie. Z naszej podróży przywiozłem
księgę - podał ją mistrzowi gildii, który zaciekawiony wziął od niego
tajemniczy przedmiot i zlustrował maga stojącego przed nim.
- Jiro... Nie dosyć, że używasz Magii
Kontrolowania Umysłu, to opanowałeś również Magię Miecza.
Młody mężczyzna na wspomnienie o Magi
Miecza odruchowo złapał za swój miecz zawsze przypięty do spodni, zasłoniony
czarnym tak jak spodnie płaszczem zawiązanym luźno wokół szyi, sięgającym aż do
ziemi. W zwyczaju miał nosić do tego białą koszulę, pod którą na piersi
wytatuowany miał znak gildii. - Nieważne, idź już, muszę przejrzeć księgę. - dodał
szybko Dreyar zanim Jiro zdążył się odezwać. Nie miał ochoty na luźne
pogawędki, gdy w dłoni miał być może coś cennego. Kiedy tylko Katagiri
młodzieniec opuścił gabinet swojego mistrza, ten od razu rozpoczął oględziny
obiektu.
***
- Aajjj! Natsu - zawołała zadowolona
Heartfillia wpadając do gildii. Wszyscy od razy zwrócili na nią uwagę. Mało kto
wpadał tutaj z taką energią poza Natsu, który już znajdował się jak zawsze
przed barem. Czekając niecierpliwie na swój posiłek popijał sake. Happy, jak
zwykle będąc w gildii, dosłownie olewał swojego przyjaciela i leciał czym
prędzej do swojej Carli, która najwyraźniej miała go coraz bardziej dość z
każdą chwilą. Natsu uniósł głowę patrząc znudzony na swoją przyjaciółkę,
czekając na to, co ma do powiedzenia.
- Znalazłam wczoraj misję, dzięki której
zapłacę czynsz, a ty będziesz miał na swoje żarcie! - pomachała mu przed nosem
kartką, jednak on nadal znudzony, jak zawsze przed pierwszym posiłkiem,
odwrócił wzrok, dając jej wymownie do zrozumienia, że mu się nie chce.
- Natsu proszę! Wiesz, że jak nie zapłacę,
to Gospodyni mnie wyrzuci! Nie chcę, żeby chodziła w moich ubraniach! - zawołała
błagająco Lucy wyobrażając sobie widok właścicielki mieszkania w jej ubraniu. Pozieleniała
na twarzy i uderzyła czołem w blat.
- Lucy, umówiłem się z Happy'm na ryby,
nie mogę - spojrzał na Heartfillię, która zaczęła się denerwować. Bardzo
potrzebowała tych pieniędzy, a na misje zawsze chodzili razem. W tym momencie
nad ich głowami zaczął krążyć niebieski kotek.
- Rybki? Ktoś mówił o rybkach? Luuubie rybki,
ale nie przypominam sobie, żebyśmy się umawiali na łowy - spojrzał podejrzliwie
na przyjaciela, który przyłapany na kłamstwie, lekko się speszył. Lucy uniosła
brwi, po czym, próbując zachować spokój i nie pokazać, że jest jej przykro
wstała od stolika i spojrzała na Dragneela.
- Jesteśmy drużyną, ale jak zwykle masz
leniwą dupę - skwitowała go kilkoma
słowami i obracając się na pięcie wyszła z gildii trzaskając za sobą drzwiami.
Wszyscy unieśli głowy, ponieważ trzaskanie tak ciężkimi drzwiami wymaga siły,
więc jak już ktoś to robi, to wiadomo, że jest zły. Natsu przez chwilę był
zmieszany, jednak myśli o Lucy uciekły w zapomnienie, kiedy tylko pojawiła się
przed nim miska z jedzeniem podana przez Mirę.
- Natsu, to weźmiesz mnie na te rybki? – Mały
kotek spojrzał z nadzieją w swych małych oczkach. Widząc minę Dragneela, która
jasno dawała do zrozumienia, że nie ma na co liczyć, oburzony odleciał bez
słowa do Carli.
Lucy, która teraz wolno szła w stronę swojego
apartamentu zastanawiała się co zrobić. Nie zdarzało jej się samej chodzić na
misje, bo w końcu ona Natsu i Happy to drużyna. Było jej przykro bo Dragneel
wie, że akurat ta wyprawa nie była zwykłą chęcią zarobienia na głupoty, tylko potrzebą
zapłacenia za czynsz. Na samą myśl o Gospodyni, Lucy się wzdrygnęła. Wzięła
głęboki wdech i weszła do budynku. Skradała się niczym ninja i gdy już myślała,
że się udało przed jej oczyma stanęła właścicielka apartamentu. Heartfillia
momentalnie zbladła i wyprostowała się jak na komendę wojskową, patrząc na
kobietę błagalnym wzrokiem.
- Mam dość Twojego wiecznego spóźniania
się z czynszem - rzekła wściekle starsza kobieta marszcząc przy tym brwi w
niezadowoleniu. - Tym razem Ci nie odpuszczę, nie przejdziesz przez próg,
dopóki nie zobaczę pieniędzy! - wypięła dumnie swą pierś do przodu, by
zaznaczyć swoją wyższość a zrezygnowana Lucy opuściła głowę.
- Hai... - powiedziała szybko, by zaznaczyć,
że przyjęła to do wiadomości a potem wyszła z budynku. Wiedziała, że nie ma
sensu kłócić się z tą kobietą, bo im więcej będzie naciskać, tym gorzej na tym
wyjdzie. Nie miała nawet szansy wziąć swoich rzeczy, dlatego spojrzała tylko na
kartkę z misją i westchnęła.
- Oby tylko udało mi się to szybko
załatwić - powiedziała zrezygnowana. - Głupi Natsu - dodała beznamiętnie i,
mimo poczucia smutku, że musi iść sama to nie miała żadnego wyjścia. Liczyła
tylko, że sobie poradzi. Zawsze miała obok siebie Natsu –silnego, odważnego,
dającego poczucie bezpieczeństwa. Z opuszczoną głową ruszyła w kierunku peronu,
by udać się na swoją samotną misję...
***
- Happy! - zawołał Natsu, kiedy zjadł jedenaście misek przysmaków, które donosiła mu
co chwilę Mirajane. Mały kotek słysząc swoje imię, podniósł pyszczek i licząc,
że Dragneel weźmie go jednak na rybki, poszybował w górę. Zostawiając za sobą
stolik, przy którym siedzieli jego przyjaciele. W mgnieniu oka siedział już na
barze wlepiając z nadzieją swoje oczy w przyjaciela.
- Weźmiesz mnie na rybki? Idziemy na
rybki?! - zapytał z ekscytacją w głosie czekając na jakąkolwiek odpowiedź
chłopaka, który przez chwilę siedział cicho.
- Może jednak pójdziemy z Lucy na tę
misję?
Zawiedziony exceed opuścił swoje uszka w
dół, jednak już po chwili postawił je z powrotem i uśmiechnął się do niego.
-Aye Sir ! - podfrunął do góry, by po
chwili usiąść na ramieniu Natsu, który w końcu się najadł. Wstał zza baru i
razem wyszli z gildii. Żwawym krokiem ruszyli w stronę domu ich przyjaciółki. Liczyli,
że nie będzie na nich zła przez chłopaka, który zawsze przed posiłkiem jest
leniwy. Po kilku minutach, w których oczywiście Happy próbował namówić go na
łowienie ryb, dotarli do miejsca. Musieli oczywiście wejść po swojemu i przez
jak zwykle uchylone okno w pokoju blondwłosej, wtargnęli do mieszkania z
hukiem. Jednak Lucy nie było.
- Chyba nie myślisz, że poszła sama? -
rzekł chłopak do swojego małego exceeda, który od razu przecząco pokiwał głową.
- Lucy? Sama? Przecież jesteśmy drużyną! –
zawołał radośnie kotek, wlatując do każdego pomieszczenia w domu dziewczyny. –
Luuucy! Luuucy! – wołał jak szalony, latając po całym mieszkaniu, do którego
nagle weszła Gospodyni, zaniepokojona hałasem.
- Jeżeli wdarłaś się tu mimo mojego zakazu!
– zawołała od progu jednak widząc tę dwójkę cofnęła się o krok, by po sekundzie
zezłoszczona ich obecnością zaczęła wrzeszczeć. – Co tu robicie cholerni
włamywacze! Wynocha stąd! Wynocha! – wściekła, zaczęła wymachiwać rękami chcąc
pacnąć latającego exceeda. Zdezorientowany Natsu wyskoczył przez okno a zaraz
za nim wyleciał Happy.
- O co jej chodziło z tym zakazem? –
zapytał Dragneel’a kotek. – Myślisz, że Lucy poszła na misje sama, bo nie miała
gdzie mieszkać? – wytrzeszczył oczy i łapkami zakrył swoje małe oczka. Chłopak
tylko uśmiechnął się do niego i poklepał go po główce.
- Spokojnie, Lucy da sobie radę, a poza
tym, może Mira powie nam gdzie jest ta misja i ją znajdziemy – wyszczerzył
swoje kły w szerokim uśmiechu, a exceed złapał go za ramiona. Uniósł ich oboje
w powietrze i z maksymalną prędkością polecieli w stronę gildii, gdzie znaleźli
się po krótkiej chwili. Pewny siebie Natsu wszedł do budynku. Jak zwykle przy
barze stała białowłosa kobieta, która zawsze z uśmiechem na twarzy polerowała
kufle od piwa, które i tak trzeba było wymieniać po każdej imprezie z wiadomych
przyczyn.
- Mirajane! Możesz mi powiedzieć, gdzie
Lucy ma misję? – widząc zdezorientowanie dziewczyny, a później poważną minę,
wiedział, że nie ma na co liczyć.
- Zgodnie z zaleceniami dziadziusia, nie
mogę nikomu, prócz jemu podawać takich informacji – po tych słowach dziewczyna
uśmiechnęła się radośnie. Natsu wiedział, że nie ma na co liczyć. Mira, mimo że
jest ciepłą osobą, która chciałaby wszystkich uszczęśliwić, jest jednak
nieugięta w swoich postanowieniach. Nie było mowy, by złamała słowo dane
Mistrzowi. Zrezygnowany Dragneel spojrzał na swojego małego przyjaciela.
- Cóż Happy, musimy czekać, aż Lucy wróci.
– Oboje nie wiele myśląc, zresztą jak zwykle, usiedli przy stoliku z Erzą i
Gray’em. Juvia przylepiona do niezadowolonego tym faktem Fullbuster’a miała
serduszka zamiast oczu, co też było zupełnie zwyczajne w swej dziwności.
- To co, może skoro Lucy poszła sama na
misje, to my też pójdziemy? – Natsu spojrzał na nich, z entuzjazmem zaciskając
pięść, na której momentalnie pojawił się ogień. Gray spojrzał unosząc brwi na
chłopaka i parsknął śmiechem.
- Z Tobą? Zapomnij napaleńcu – przewrócił
oczami, a Natsu chciał złapać go za koszulkę, jednak ten nie miał już na sobie
nic prócz bokserek. Juvia rozlała się po podłodze widząc prawie nagiego
Fullbustera.
- Odezwała się zamrożona parówa! – zawołał
wściekle. Gdy już mieli się bić na pięści wtrąciła się Erza, która jak nigdy
była nieco zawstydzona.
- Ja nie mogę. Jestem umówiona z Jellalem
– powiedziała cicho rumieniąc się, a zdziwieni chłopcy uśmiechnęli się do
siebie po czym zaciekawieni przysunęli swoje twarze do dziewczyny.
- Randka? – poruszali swoimi brwiami
zabawnie, a Erza, widząc, co się dzieje, spoważniała.
- Nie – skwitowała oschle, po czym dodała
groźnie na nich patrząc – spotykamy się
w celu omówienia pewnych spraw dotyczących misji. – Wstała, czerwieniąc się tym
razem ze złości, a Gray i Natsu objęli się jak serdeczni przyjaciele i czekali,
aż dostaną od niej w łeb za swoją ciekawskość. Erza jednak odchrząknęła i
usiadła znów na swoje miejsce. – Na misję możemy się wybrać jak wróci Lucy –
powiedziała szybko, a dwoje magów nadal się do siebie tuląc przytaknęli
grzecznie szybkim ruchem głów. Juvia, widząc to wszystko, wstała z miejsca,
pokazała palcem na Natsu i krzyknęła na całą Gildię
- RYWAL W MIŁOŚCI – spojrzała na nich
gniewnie, a oni odsunęli się od siebie, udając mdłości i odruchy wymiotne.
Członkowie gildii, zaciekawieni takim obrotem spraw parsknęli śmiechem.
Zaczerwieniona ze wstydu, jak i złości Juvia wstała od stołu i wyszła z gildii zniesmaczona
całą sytuacją.
- To co, mrożonko. Jak się wam układa? –
zażartował Natsu, a wściekły Gray, mimo wcześniejszego strachu przed Erzą,
przywalił mu pięścią w twarz
- Nie układa się, bo nic nie ma! –
wrzasnął, a Dragneel wstał z podłogi i rzucił się na niego. Razem przelecieli
kilka stolików i w ten sposób rozpętali kolejną bójkę w gildii. Elfman, który
dostał latającym kuflem w twarz rzucił się na Gajeela. Redfox, mimo że nie był
winien oddał mężczyźnie i razem pociągnęli bójkę dalej. Jeden dostał stołem,
jeden ławką, i tak nawet spokojna Erza wyszła z siebie, gdy ktoś strącił jej
truskawkowy torcik ze stolika. Normalny dzień w Fairy Tail. Wszyscy się
kochają, ale wszyscy też lubią się bić. Gray w samych bokserkach biegał wśród
bijących się magów za Natsu i odwrotnie. Dziadunio słysząc, że na dole
rozpętała się kolejna walka pod tytułem „Każdy na każdego” zszedł spokojnie na
dół i usiadł na barze. Mirajane z uśmiechem na twarzy podała mu piwo w dopiero
co wypolerowanym kuflu. Razem obserwowali swoich towarzyszy mając zadowolone
miny, jakby wszyscy bawili się jak dzieci, a nie obkładali po twarzach.
- Cholerna zapałko! – Udało się usłyszeć z
tłumu walczących między sobą ludzi.
- Ty głupia lodówo! – Mirajane i Makarov
parsknęli śmiechem. Mistrz tak naprawdę wiedział, że to co robią to czysta
zabawa. Mimo że to wyglądało groźnie i, mimo że połowa budynku po tym wymagała
naprawy.
W najlepsze oddali się oglądaniu walki.
Najbardziej bawiło ich to, że wśród kufli, stołów i talerzy zawsze przewijały
się ubrania Gray’a.
Erza, mimo swej ochoty do dalszej walki,
wymknęła się z gildii,i zauważona tylko przez dziadunia i Mirę. Poszła do
swojego domu, gdzie wzięła długą i odprężającą kąpiel. Miała spotkać się z
Jellalem. Musieli omówić kilka ważnych kwestii, ponieważ chcieli wybrać się
wspólnie na tygodniową misję, a poza tym była to dla niej wymówka, by spędzić z
nim czas. Wszyscy wiedzieli, że Erza chętnie byłaby z nim sam na sam w innych
celach, jednak ta starała się wszystkimi siłami nie dawać nic po sobie poznać.
Choć wie, że Jellal kiedyś okłamał ją mówiąc, że ma narzeczoną, to doszła do
wniosku, że jest to oznaka braku zainteresowania. Chciała być blisko niego
jednocześnie trzymając się na dystans. Mimo że chciałaby być dla niego kimś
więcej, to sama przyjaźń w zupełności jej wystarczała i nie widziała powodu by
psuć to głupimi rzeczami. Kiedy wyszła ze swojej wanny owinęła się w ręcznik i
ruszyła do swojego pokoju, gdzie bez dłuższego zastanowienia postanowiła
założyć swoją codzienną zbroję. Dzięki niej czuła się pewnie i bezpiecznie. Nie
widziała również powodu by się stroić. Chciała pokazać swoją siłę, a w zbroi
było to możliwe. Przeczesała szybko rozczochrane przez bójkę włosy i wyszła z
mieszkania, zastanawiając się, dlaczego od rana Jellal nie pokazał się w
gildii. Z Jellalem umówiła się w jej ulubionej kawiarni z dwóch powodów.
Pierwszym była chęć porozmawiania na spokojnie bez walki wokół, a drugi i
najważniejszy, to ciasto truskawkowe, którego nie poda jej nawet Mirajane.
Po kilku minutach drogi od swojego
mieszkania, dotarła już na miejsce, gdzie zajęła swój ulubiony stolik, czekając
na niebieskowłosego przyjaciela. Zamówiła sobie ciasto i spokojnie siedziała.
Po dziesięciu minutach zaczęła się denerwować, po piętnastu martwić, a po dwudziestupięciu była już tak
wkurzona, że zostawiając niedojedzone ciasto chciała już wyjść, gdy wpadł
rozczochrany, zdyszany Jellal. Widząc jej zdenerwowaną minę, zaśmiał się
nerwowo i usiadł naprzeciw niej, poprawiając swoje rozczochrane włosy.
- Wybacz mi proszę, miałem sprawy do
załatwienia.
Erza spojrzała na niego unosząc brwi i
powstrzymując swój gniew wymusiła uśmiech na twarzy.
- W porządku – spojrzała na niego, nadal
się krzywo uśmiechając. – Ale następnym razem urwę Ci jaja – powiedziała miło i
z zadowoleniem obserwując zdziwioną oraz przerażoną minę towarzysza pochwyciła
swój mały widelczyk kontynuując jedzenie
ciasta. – Słuchaj, co powiesz by Natsu, Happy, Gray i Lucy dołączyli do naszej
wyprawy? – uśmiechnęła się tym razem szczerze, ignorując niezadowoloną minę Fernandesa.
- No okej, a co sprawiło, że chcą się
dołączyć? – wymusił uśmiech, jednak Erza nie zwracając na to zbytniej uwagi
przełknęła kawałek ciasta i zaczęła.
- Sprawa jest prosta. Zawsze chodziliśmy
razem, Lucy dziś wyruszyła sama. Pomyśleliśmy, że jak wróci, to będzie
zadowolona, jeżeli zaproponujemy jej wspólny wypad, jak za dawnych lat -
uśmiechnęła się do niego szeroko, a on uniósł brwi, szybko odpowiadając.
- Jak za dawnych lat plus ja? – zapytał
nieco zirytowany, jednak Erza odłożywszy swój widelczyk, spojrzała na niego
radośnie.
- Czyż nie byłoby wspaniale, gdybyś mógł
dołączyć do naszej drużyny i bawić się razem z nami? – zaśmiała się cicho
patrząc na Jellala, który przewrócił oczami. Przytaknął jednak ruchem głowy,
gdyż wiedział, że nie wygra z jej upartym charakterem.
- Okej, niech będzie. Kiedy Lucy wraca?
Scarlet spojrzała na niego, jednak nie
była w stanie odpowiedzieć na jego pytanie.
- Nie wiem, dzień może dwa. Czy to jakiś
problem? – uśmiechnęła się, a on zaprzeczył kiwając głową na boki.
- Czy to wszystko o czym chciałaś
porozmawiać?
Popatrzyła na niego zaskoczona i zanim
zdążyła odpowiedzieć Jellal znów się odezwał. – Mam jeszcze kilka spraw do
załatwienia.
Na to stwierdzenie Erza uśmiechnęła się
smutno i wzięła głęboki wdech.
- Rozumiem, idź więc. Wszystko załatwione.
– Pozostając w smutnym uśmiechu, patrzyła jak jej przyjaciel wstaje z krzesła i
żegnając się z nią krótkim uśmiechem, wychodzi z kawiarni. W przypływie emocji
zamówiła jeszcze jedno ciasto i udając, że wcale jej nie ruszyło, unosiła
kąciki ust patrząc przez okno. Kiedy kelnerka podeszła do niej, podała jej
ciasto i rzekła.
- Ciężki dzień, co? – Kobieta po prostu
chciała być miła, jednak widząc zabójczą minę Erzy, uciekła czym prędzej na
zaplecze.
Dziewczyna wzdychając w ciszy, raz po raz
zjadła kawałek ciasta. Zostawiając na blacie pieniądze za zamówienie, wyszła z
kawiarni wolnym krokiem, kierując się do gildii. W tym czasie wszyscy zdążyli
zaprzestać swych bójek i po ustawieniu stołów i ławek na swoje miejsca,
zasiedli do wspólnego biesiadowania. Przy drzwiach Erza spotkała się z
Mirajane, której pomogła wnieść nowe kufle do gildii. Tam muzyka grała w
najlepsze, wszyscy śpiewali. Połowa towarzystwa spała już pijana na stołach.
Wendy chichrała się patrząc na wstawioną Juvię, która jeszcze bardziej kleiła
się do Graya. Ten w końcu nie wytrzymał, spojrzał na nią i krzyknął:
- Możesz mnie w końcu zostawić w spokoju?!
– patrząc na Loxar widział ją już lekko rozmazaną. Ta patrząc wystraszona jego
zachowaniem nie wiedziała co zrobić. Jej oczy zaszkliły się momentalnie. Nie
mogła uwierzyć, że jej idealny Gray zachował się tak podle w stosunku do niej.
Zagryzła dolną wargę i nadal spoglądając na jego wściekłą twarz, pokiwała głową
potwierdzająco.
- H-Hai – wstała i odeszła od stolika
znikając między znajomymi. Cały stolik patrzył na to zdarzenie, nie do końca rozumiejąc
co się właśnie stało. Wszyscy prócz Erzy byli na tyle wstawieni, że zanim ktoś
zdążył coś powiedzieć Scarlet zdzieliła maga lodu dłonią po głowię.
- Gray – powiedziała zniżonym głosem, po
którym zazwyczaj Natsu i mag lodu przytulali się jak najlepsi przyjaciele.
Chciała jeszcze coś dodać, jednak szybko zauważyła, że przesadziła. Gray leżał
nieprzytomny twarzą na stole, a nad jego głową unosił się dym (przepaliło mu
zwoje XD). Rozbawiony tym faktem Natsu wpadł na szatański plan, którym od razu
musiał się podzielić z wszystkimi siedzącymi przy stoliku.
- To może… Narysujemy mu coś na twarzy?
Zadowoleni magowie nachylili się więc z
długopisami nad Fullbusterem z szatańskimi minami. Bawili się doskonale
używając twarzy Graya jako płótna. Nawet Erza. Właśnie w takich momentach cała
gildia zapominała o problemach. Zapominała, że kiedykolwiek w życiu przeżywali
ciężkie chwile, jak te, które miały dopiero nadejść…
Świetny rozdział. Akcja powoli będzie nabierała tempa. Ciekawe co ten Jellal taki dziwny. Trzeba czekać na odpowiedzi.
OdpowiedzUsuńPrzesyłam wenki i czekam na więcej.